Iselin napisał(a): W zasadzie niczym, tyle że nazwa woke ma konkretną historię i wiązana jest z konkretnymi poglądami. Uniwersalnie możesz po prostu nazwać kogoś płatkiem śnieguAby jakakolwiek definicja miała sens, musi być w jakimś wymiarze konkretna a nie jak w tym przypadku, jak sama napisałaś, w zasadzie można tak określić część ludzi z prawicy. Podobnie jest ze "snowflake". Zarówno jedno jak i drugie ma dziś wydźwięk zdecydowanie pejoratywny i daleki od oryginalnego sensu. Ponieważ w Polsce nie ma silnych tradycji ani doświadczeń lewicowych w zachodnim rozumieniu (głównie postkomuniści), to w zasadzie każdy lewak będzie dla typowego Polaka, czyli konserwatysty, należał do kategorii "woke". Wsparcie środowiska lgbt jest już przekroczeniem tej granicy, nawet nie mówiąc o osobach trans. Wspomnienie o systemowym rasizmie i już też łatka zostaje przyklejona itd. Jest się skategoryzowanym po przeciwnej stronie spektrum, w opozycji do szur-prawicy a ci wszyscy pośrodku (czyli w Polsce tak naprawdę głównie konserwa), odgrywają niesłusznie rolę tych sensownych, trzeźwych i zdrowo rozsądkowych.
Podobnie jest na tym forum - Hans napisał, że mogę go uznać za wokistę gdyż nie ma nic przeciwko związkom partnerskim. Serio? Czyli według jego większość społeczeńśtwa na zachodzie jest woke od kilkunastu lat

To pojęcie jest bez sensu, przynajmniej w polskim kontekście. W Ameryce w parę dekad z pozytywnego stało się toksyczne i głównie jest używane przez prawicowych ideologów aby krytykować cokolwiek im się nie podoba. Dlatego jest tak skuteczne i użyteczne jako narzędzie propagandy - wszystko może być "woke" gdyż nie ma ustalonych jasnych granic oprócz tego, że jakoś dziwnie wszystkie te rzeczy są zbieżne z lewicowymi poglądami.

