lumberjack napisał(a): Gdzie ty jeszcze widzisz tą systemową dyskryminację?Ja nigdzie nie widzę, bo tam nie mieszkam. Istnieją jednak na ten temat tony literatury. Nie próbowałeś nawet szukać?
Cytat:A poza ironią masz jakieś argumenty, że rozwody w czarnych rodzinach to wina Kapitana PaństwoPrzecież wiesz, że ja nie używam terminu „kapitan państwo”, ani nie podzielam sentymentów związanych z tym terminem.
Cytat:a nie mentalności kształtowanej przez kulturę?A tak kultura została ukształtowana przez co?
Cytat:A co ja jestem jakimś wyznacznikiem co jest a co nie jest akceptowane?Wyznacznikiem nie jesteś. Ale nie jesteś też przecież całkowicie oderwany od kultury. Skoro z jakiegoś powodu wierzysz, że twerk należy utożsamić z „byciem kurwą”, a np. tanga już nie, to skądś takie skojarzenia kulturowe wziąłeś. A skąd? No z kultury, której jesteś częścią.
Cytat:Nie nadążam za twoim tokiem myślenia. Problem uprzedmiotawiania kobiet w czarnej muzyce jest? Jest.Problem uprzedmiotawiania kobiet w ogóle jest? No jest. Niektórzy skupiają się nad problemem uprzedmiotawiania kobiet wyłącznie jeśli uprzedmiotawiają czarni? Skupiają się? Wierzę w ich czyste intencje, że chodzi im o kobiety? No nie wierzę. Teraz już nadążyłeś?
Baptiste napisał(a): Tak na szybko, bo widzę tu jakieś nieporozumienie. Uważam, że myk polegał na tym, że trailer zwykle stanowi wyznacznik jakiegoś trendu. Albo inaczej - tak często odbierają to jego widzowie. Z tego powodu płciowa podmianka bohatera u wokistów rozbudziła nadzieje na więcej, a u niewokistów przeciwnie - rozbudziła obawy. Finalnie okazało się, że cały ten wokizm rozpoczął się i skończył w miejscu ukazanym na trailerze dlatego też Ci drudzy odetchnęli z ulgą, bo w ich odczuciu obecność wokizmu zwykle oznacza nieoglądalność danego obrazu. Niemożność cieszenia się nim.No ale przecież ów „łołkizm” nadal był w tym filmie obecny. Więc nadal nie bardzo widzę, czego innego można było się po tym filmie spodziewać.
Cytat:Wokizm w filmie to jakiś podzbiór lewicowych treści skupiający się głównie na podmianach płciowych i/lub rasowych fikcyjnych bądź historycznych postaci.Mam wrażenie, że zawężasz w stosunku do tego, jak to pojęcie jest w debacie publicznej używane, ale skoro pojęcie jest mętne, to nie mogę winić ludzi za to, że każdy ma swoją definicję.
Jest jeszcze jedna ciekawa zależność, o której pomyślałem. Otóż ponieważ środowisko twórcze Zachodu jest co do zasady bardziej progresywne niż większość społeczeństwa. Dlatego osoby o poglądach progresywnych częściej dostają dostęp do mainstreamowego widza i do dużego budżetu. Z kolei filmy anty-woke co prawda powstają, ale w niszy. Jako jakieś streamy na chrześcijańskich serwisach, czy straight-to-TV na Foxie. Stąd też widać nierównowagę między „problemem woke”, a „problemem kiepskich filmów konserwatywnych”. Ten drugi ludzi tak nie dotyka, bo nikt komu nie zależy na tych treściach nie będzie tego oglądał.
