zefciu napisał(a): Ale naprawdę to jest pierwszy przykład, jaki przychodzi na myśl? Nakręcona przez suprematystę historyjka o tym, jak prekolumbijskie cywilizacje były zue i dobrze, że je podbito, a której bohaterem jest wizja szlachetnego dzikusa?
Pierwszy i bardzo dobry.
Cała twoja powyższa wypowiedź jest zbudowana w kategorii oceny, gdy tymczasem ta ocena nie ma w tym momencie najmniejszego znaczenia w kontekście zadanego pytania. Biały odbiorca raz, że nie musi mieć podobnych do twoich przekonań, dwa że nie musi być szczegółowo zaznajomiony z poglądami reżysera i trzy - po seansie może mieć zupełnie odmienne wnioski niż twoje. W filmie z resztą nie ma kłamstwa. Aztekowie robili to co robili, a ościenne plemiona nie miały z nimi łatwego życia.
Cytat:oprócz Afryki, ale to stosunkowo łatwo wyjaśnić
1. Na robieniu filmów historycznych zależy głównie samym zainteresowanym (z pewnymi wyjątkami białasów z Hollywood). W Afryce nie ma odpowiedniego budżetu na takie filmy na jakie pozwolić sobie mogą Azjaci z dalekiego wschodu.
2. Kino afrykańskie to głównie Nigeria ze swoim Nollywood, które nie zwykło poruszać się w obrębie tego segmentu filmowego:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Nollywood
3. Historia czarnej Afryki jest w porównaniu do historii Azji, Ameryki i Europy zwyczajnie najmniej ciekawa i chwytliwa. W scenach batalistycznych, które przyciągają widzów nie zobaczymy wielu fajnych zabawek (rydwany, machiny oblężnicze, potężne statki i fortyfikacje, armaty). Tzn. nie zobaczymy jeśli chcemy trzymać się realiów.
A teraz wersja politycznie poprawna: Historia Afryki jest najmniej poznana, dysponujemy najmniejszą ilością danych źródłowych, przekazów, itd. Słaba baza scenariuszowa.
"Łatwo jest mówić o Polsce trudniej dla niej pracować jeszcze trudniej umierać a najtrudniej cierpieć"
NN
NN
