Hans Żydenstein napisał(a): Jakoś nieczęsto czytam, że grupa Polaków albo Rumunów zgwałciła kobietę w parku w Berlinie. Może dlatego.
Nie wiem jak w Berlinie, ale w Anglii Polacy gwałcący są na tyle powszechni, że szybki gugiel wyrzucił mi 8 różnych przypadków na przestrzeni lat 2014 - 2023 na pierwszej stronie. I nikt mi nie powie, że w kampanii Brexitu negatywne stereotypy anty-polonistyczne nie grały żadnej roli. Także te właśnie.
zefciu napisał(a): A może kwestia jest jeszcze prostsza i zadaje kłam mojemu pomysłowi, że problem wynika z mentalności widowni. No bo jeśli jest tak, że „niebiałe” historie na Zachodzie powstają lepiej i szybciej w wersji animowanej, to najprościej to wyjaśnić po prostu kwestiami personalnymi. Chodzi o aktorów.
No teraz żeś przywalił jak łysy warkoczem. Oczywiście, że jak w Polsce wystawia się Otella, to bez blackfacingu trudno się obejść. Ale podajemy przykłady z Hollywood, nie znad Wisły. I do różnych rzeczy się przyczepiałeś przy Apocalypto, ale kwestię aktorów dotychczas pomijałeś. To w Hollywood stworzono też "Black Panther", która wprawdzie jest fikcyjną historią pełną nie do końca czystych intencjonalnie treści, ale na brak czarnych kadr nie narzekała.
W dyskusji z Osirisem przybliżyliśmy się do wspólnego wniosku, że podstawowa jest mentalność twórców dzieła. Tutaj zarówna mam na myśli autorów książek, czy scenarzystów, jak reżyserów i, co ważne, producentów. Aktorzy co najwyżej mogą próbować wypełnić te luki własnymi pomysłami, ponoć niejeden legendarny dialog fimowy był efektem improwizacji na przekór scenariusza. Ale moim skromnym zdaniem te łołkowe przykłady, które podawaliśmy jako przykłady finansowych klap, zawaliły się właśnie w fazie autorskiej. Nie - wykonawczej, aktorzy muszą później spijać piwo, które nawarzyli im inni. Przynajmniej tak to widzę w większości przypadków.
Uzupełnienie do poprzedniego komentarza:
zefciu napisał(a):bert04 napisał(a): nie był dla mnie jakąś wizją rajuA czego tam brakowało?
Sielanka - tak, raj - nie. Gołąbki nie spadają same do gąbki, trzeba polować i zabijać, przynajmniej zwierzęta. Z przykładów filmowych najbardziej mi się kojarzyło z oryginalnym Conanem Barbarzyńcą, sielankowa wioska z życiem rodzinnym, aż Thulsa Doom najedzie, starych wybije, młodych w niewolę zakuje.
Cytat:Cytat:Ale co teraz, jego błędem jest to, że nie przejdzie na wegetarianizm i nie będzie jadł kanapek z awokado?Sorry, ale nie kumam. Zwracałem jedynie uwagę, że co do późniejszych losów tego bohatera pozostaje nam pewna dwuznaczność — z jednej strony deklaracja, że nic się nie zmieni, którą mamy w samym filmie, a z drugiej — wiedza historyczna, że jednak się zmieni. Nie wiem, co ma do rzeczy wegetarianizm i awokado.
To źle zrozumiałem intencję za tym "polowaniem". Wygląda to na przypadek, w którym uzupełniamy otwarty koniec tak nastą wiedzą historyczną jak i pewnymi stereotypami. Wiedza jest taka, że biała kolonizacja wymiotła wśród majów i azteków, wśród tych składających ofiary jak i będących składanymi, wśród mieszkańców tamtejszych miast jak i mieszkańców dżungli żyjących na poziomie ludów pierwotnych. Te ludy, które mieszkały dalej od cywilizacji, epidemie i zniewolenia dopadną pewnie nieco później, niż te szukające kontaktów z tymi "białymi bogami na czterech nogach". Więc być może synek protagonisty jeszcze jakiś czas połowi sobie.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!

