zefciu napisał(a): No to teraz odnieśmy tę analogię do UE. I okaże się, że znowu — wszyscy w Europie są jakoś tam eurosceptyczni, bo jedni chcieliby by UE była bardziej zintegrowana, a inni mniej; jedni, by była bardziej liberalna, a inni bardziej konserwatywna itp. I mamy np. w europarlamencie różne frakcje. Ale tutaj jest istotna różnica — bo „eurosceptykami” nazywamy tylko tych, którzy przynajmniej warunkowo dopuszczają likwidację instytucji UE. W Polskim Sejmie zaś nikt nie postuluje, aby państwo polskie zlikwidować.
Oczywiście, ale ja właśnie o tym, że sami „eurosceptycy” z czasem uwierzyli w to, że inaczej się nie da. Uwierzyli bo im to wtłoczono do głów na zasadzie samospełniającej się przepowiedni. Uwierzyli, że wartości ich przeciwników ideowych są w istocie wartościami europejskimi, tylko dlatego, że druga strona wystarczająco długo o tym gardłowała. I tej drugiej stronie wcale nie zależy na tym aby takie przekonanie zniknęło. Jest dla nich wygodne z politycznego punktu widzenia. Kto by przecież nie wykorzystał takiej świetnej okazji do tego, żeby młotkować oponenta działaniem na korzyść Putina, itp? Eurosceptyk to świetny straszak i konsolidator dla własnych wyborców. Ubolewam nad tym, ale takich głosów jak mój w tym prawicowym środowisku jest póki co niestety zbyt mało aby coś zmienić od wewnątrz.
"Łatwo jest mówić o Polsce trudniej dla niej pracować jeszcze trudniej umierać a najtrudniej cierpieć"
NN
NN
