Baptiste napisał(a): nie chcę wprowadzania do debaty publicznej i prawodawstwa takich nieprecyzyjnych terminów jak "mowa nienawiści", które mogą zagrażać koncepcji wolności słowa.
Mowa nienawiści jest znacznie precyzyjniejszym pojęciem, niż np. „obraz uczuć religijnych”. I jakoś mimo nieustannych gróźb ograniczenia wolności słowa, nie widać, żeby ta ochrona szkodziła komuś, kto nie miał intencji dopierdolenia słabszym.
Cytat:Chcę mieć kontrolę nad tym kto i czego może uczyć moje dziecko w szkole
To jest bardzo piękna idea. Jednak w dobie wszechobecnego foliarstwa współczesne społeczeństwa mogą sobie realizując ten ideał strzelić w stopę. Co jest dziecko winne, że jego rodzice byli płaskoziemcami? Dlaczego ma z tego powodu mieć trudniej w życiu zawodowym? Dlaczego społeczeństwo ma rezygnować z tego powodu z jego potencjału?
Cytat:Słowa o złej stronie historii to z twojej strony zwykła demagogia. Mogę odbić piłeczkę i zacząć sypać przykładami lewicowego, komunistycznego terroru i skurwysyństwa. Tylko co to wniesie do tej dyskusji poza standardową przepychanką ideologiczną?
Ale przecież
Ayla nie pisała o jakichś przeszłych, luźno powiązanych ideologicznie zbrodniach, a o dzisiejszych postulatach?
Cytat:Akurat jestem zwolennikiem transformacji energetycznej, choć oczywiście nie w obecnym wydaniu.
No ale popierasz polityków, którzy nie postulują żadnej transformacji, a wręcz przeciwnie — szerzą propagandę negowania problemu. Jeśli ktoś coś robi źle, to się go poprawia i robi to lepiej, a nie wybiera osoby, które uważaj, że nie powinno się tego robić w ogóle.
Cytat:Ja w ogóle uwielbiam to pojęcie "szansy". Jeśli ktoś chce ci coś zabrać, dowalić, obiecać niewykonalne - nie ważne czy w firmie czy w państwie, a nie chce powiedzieć tego wprost, to często posługuje się właśnie tym terminem. Jeśli rzeczywiście okaże się, że dostałeś po dupie, to nie będzie to ich wina, tylko twoja. Przykro nam, miałeś chamie złoty róg, ale go nie wykorzystałeś. Zaprzepaściłeś swoją pseudo "szansę..."
Tu się niestety muszę zgodzić — dyskusja o Zielonym Ładzie, czy w ogóle o transformacji w wydaniu liberalnego mainstreamu cierpi na klasistowskiego raka tak samo jak w ogóle dyskusja o czymkolwiek innym. Tzn. zamiast wyjaśnić ludziom, co i dlaczego mogli by zrobić, gardzi się nimi i z góry zwala winę za to, że się nie udało. Tutaj widać siłę skrajnej prawicy, która potrafi zidentyfikować „szarego obywatela” i przekonać go, że jest potrzebny.