Baptiste napisał(a): Takie targetowanie może być jak najbardziej bardzo zasadne. Wczuwasz się w rolę jakiegoś zewnętrznego obserwatora - sędziego Salomona.Zupełnie nie. Jestem po prostu człowiekiem, który jak widzi, że biją innego człowieka, to wyobraża sobie siebie raczej w charakterze bitego, niż bijącego. A zatem dąży do tego, by generalnie ludzi nie bito, a nie do tego, aby być w grupie bijącej. To jest czysty pragmatyzm z mojej strony.
Cytat:Bez sensu jest oczekiwać, że np. katolik tak samo będzie się obawiał faszysty co komunisty. Podobnie heteroseksualista nie będzie tak bardzo obawiał się „godhejtfagów” co homoseksualista. Tak, ja wiem, że prawo i normy społeczne muszą być dostosowane do jak największej grupy obywateli, ale jednak nie trudno spostrzec, że islamski radykalizm jest zagrożeniem dla ogółu zachodniego społeczeństwa- tak samo konserwatywnego chrześcijanina jak i homoseksualnego ateisty.Tylko takie podejście prowadzi zwykle do tego, że tylko mała grupa ludzi pozostaje niezagrożona. Bo jak zsumujemy wszystkie mniejszości rasowe, etniczne, klasowe, genderowe itp. to nam się okaże, że większość ludzi należy do jakiejś mniejszości. Zatem nawet jeśli jestem cishetem, to wolę, żeby o społeczeństwie nie decydowali godhejtsfagsi, bo jak dzisiaj biją gejów, to jutro mogą wymyślić jakiś powód, żeby bić mnie. Zawsze się znajdzie.
Cytat:Tymczasem „agresywny incel” (nawet nie wiem dokładnie czym dokładnie się taki ktoś charakteryzuje i gdzie występuje) już niekoniecznie.Wydaje mi się, że jest dosyć łatwe do określenia, czym się charakteryzuje agresywny incel — tym, że nie rucha, tym, że obwinia o to nieruchanie kogoś z zewnątrz i że jest wobec obwinianego agresywny. Natomiast incele agresywni na tyle, żeby zacząć strzelać występują, póki co, w USA. Ale przecież ta moda przechodzi też do Polski. I nie widzę, w jaki sposób etniczna i religijna szczelność ma zapobiec temu zjawisku.
Cytat:mniej silenia się na bycie ostatnim sprawiedliwymA może mniej taniej psychoanalizy. Nie czuję się zupełnie „ostatnim sprawiedliwym”. To raczej Twoja postawa jest „na wylocie” i obecnie przeżywa wzrost popularności tylko dlatego, że jest specjalnie podsycana. A na wylocie jest nie dlatego, że jakaś inna jest „bardziej sprawiedliwa”, tylko dlatego, że jest w obecnym świecie znacznie bardziej życiowa. Nie da się zawrócić Wisły kijem i zaprowadzić porządku, gdzie będziemy mieli identycznie myślące plemiona przywiązane do kawałków ziemi. No chyba że ludzkość napotka jakiś poważny kataklizm.
Cytat:Wspólny mianownik jest jeden choć przyczyny różne - współżycie różnych grup religijnych, etnicznych czy narodowych w ramach tego samego organizmu państwowego. Pokojowe - do czasu.W skrócie — pozabijajmy się już teraz w imię tego, żeby się nie pozabijać w przyszłości. Problemy są dwa:
Pierwszy jest taki, że w społeczeństwie gdzie 100% ludzi jest niebieskich wkrótce pojawia się grono jasnoniebieskich władających nad ciemnoniebieskimi. Plemiona moherów i lemingów mówią wszak jednym językiem i mają to samo etniczne pochodzenie. Podobnie jak to było z katolikami i protestantami w wojnie 30-letniej.
Drugi zaś jest taki, że nie wszystkie różnorodności da się ot tak zablokować przez uszczelnianie granic. Zawsze się pojawią jacyś ludzie, co Tobie na złość będą autystyczni, niepełnosprawni, nie będą się chcieli ruchać tak jak Ty chcesz, by się ruchali, czy będą wyznawać nie takie ideologie, jakie się Tobie podobają. I co wtedy?
