zefciu napisał(a): Ale co mówił? Co, poza swoimi frustracjami miał do przekazania?I dalej - "frustracja, jojczenie." Możesz znaleźć jeszcze kilka innych równie niepotrzebnych określeń. Pomogę ci - popłakał się, mazgaił jak mięczak jakiś. I przy tym całym swoim "jojczeniu", które przecież nie było publiczne tylko nagrane bez jego wiedzy, poruszył tematykę sytuacji, w której osoba o mieszanym pochodzeniu rasowym nie uzyskała roboty z powodu bycia niewystarczająco czarnym.
Cytat:Jakie argumenty?A to on uczestniczył w jakiejś rozprawie sądowej? To sygnalista i jego słowa. To już do odpowiednich organów należy weryfikacja stanu rzeczy (o ile sprawy poruszone przez sygnalistów noszą znamiona przestępstw, wykroczeń). Nie wiem jak w USA, ale w Polsce taka sytuacja byłaby naruszeniem więcej niż jednego przepisu. Choćby i nawet 95 % kierownictwa było białymi facetami, to już jedno tylko olanie aplikacji z powodu czyjejś rasy (np. dlatego, że ktoś sobie wymyślił zmianę imidżu firmy) byłoby działaniem rasistowskim i niezgodnym z prawem.
Cytat: Rasizm systemowy jest w USA doskonale opisany na poziomie akademickim.No jest, to konik amerykańskich, lewicowych socjologów. Tylko co z tego? "Rasizm systemowy" to zbiór najróżniejszych stanów faktycznych, które często nie noszą znamion jakichkolwiek umyślnych działań, nie mówiąc już o działaniach sprzecznych z prawem. Jakie chciałbyś robić dochodzenia w sprawie tego, że ludzie nie składają chętnie swoich CV do placówek medycznych i edukacyjnych w czarnych dzielnicach? Jakie przepisy łamią policjanci zatrzymujący do kontroli statystycznie częściej czarnych niż białych? Wyobrażasz sobie policję, która ma parytety na kontrole i w momencie gdy widzi jakiegoś podejrzanego typa to olewa temat, bo dzisiaj już wyczerpali limit na czarnych?
Właśnie dlatego ten cały rasizm systemowy nigdy nie wyjdzie poza radosną, akademicką twórczość. Nie da się tego tematu ugryźć w sensowny sposób od strony normatywnej, bo rasizm systemowy to nie jest rasizm instytucjonalny. Na pewno nie da się we wszystkich obszarach. Olewanie kogoś w rekrutacji z powodu koloru skóry to zaś działanie, które jak najbardziej można ubrać w odpowiedni przepis prawny. Inna sprawa to skuteczne udowodnienie takich praktyk w zamkniętej, korporacyjnej strukturze. Jednakże skoro co jakiś czas udaje się to w trudnej tematyce mobbingu, to oznacza iż nie jest to coś niemożliwego.
Wolałbym, żeby dyskusja dotycząca rasizmu nie była prowadzona po linii amerykańskich socjologów. Później wychodzą takie tragikomiczne kwiatki gdy ktoś dostając siekierą po głowie za biały ryj i z powodu "traumy wywołanej latami historycznego niewolnictwa" nie jest ofiarą rasistowskiego ataku, bo rasowo należy do grupy "people of power" i co najwyżej możemy mówić o jakimś hate crime. Do takich wniosków dochodzą ci sami ludzie doskonale opisujący rasizm systemowy na poziomie akademickim. Ja im grzecznie podziękuję...
Cytat:I jakoś nie słychać, żeby antyłołkiści „oczekiwali od organów” aby coś zrobić.Antyłołkiści to w sporej mierze białasy. Dlaczego mieliby bardziej pochylać się nad sprawami, które ich nie dotyczą, a nie nad sprawami, które dotyczą ich białych tyłków?
Mało to już jest adwokatów tych niebiałych tyłków na czele z ich posiadaczami?
Cytat:A nagle jeden gość coś tam pieprzy na randceO proszę. A więc do jojczenia i wylewania frustracji dochodzi jeszcze pieprzenie. To tak powinna wyglądać lewicowa wrażliwość dotycząca sygnalizowania łamania prawa pracy? Jest tak jak pisała niedawno Iselin. Tej wrażliwości starcza wyłącznie dla pewnych starannie wyselekcjonowanych grup. Reszta ma uprzejmie wypierdalać - nie jojczyć, nie pieprzyć i nie wylewać swoich frustracji. Nawet na prywatnych randkach.
zefciu napisał(a): Chodzi o to, że Baptiste zrównał sytuację człowieka na bardzo wysokim stanowisku, dysponującego dużą władzą i pieniędzmi pozwalającymi mu w zasadzie już nigdy nie pracować, a którego problemem jest, że chciałby jeszcze więcej; a młodą aktorką, która staje przed podobnym mu człowiekiem, który jest panem i władcą jej kariery, której problemem jest upodlić się wobec niego, albo utracić szansę na karierę. I Baptiste ręka nie zadrżała, jak takie zrównanie publicznie postował.Sytuację danego człowieka można oceniać na różnych płaszczyznach. Sytuacja osoby, która nie dostaje awansu ze stanowiska wysokiego na jeszcze wyższe nie będzie tak samo dotkliwa dla jej portfela co sytuacja gdy brak kontraktu dotyczy kogoś o gorszej pozycji zawodowej. To jest jasne.
Ja jednak w tym przypadku widzę inną, wspólną płaszczyznę. Mamy jakiegoś sygnalistę, który przynajmniej na początku dysponuje jedynie swoim słowem. Tak jak kobiety, które przypominały sobie jakąś sytuację sprzed 20 lat. Możemy takie osoby zbyć mówiąc, że jojczą, pieprzą i wylewają swoje frustracje, a możemy też pochylić się nad ich problemem. Oczywiście rozsądnie, bez polowania na czarownice i skazywania na infamię osób/instytucji, którym winy jeszcze nie udowodniono.
Czy kobiety podczas akcji me too nie spotykały się właśnie z takim prawackim Zefciem, którego zdenerwowało jojczenie faceta, który zrobił karierę? Podobny odbiór społeczny - to jest właśnie cały sens mojego porównania.
Inna sprawa, że twoja wrzutka o gwałconych kobietach w toku dyskusji jakoś tak zmizerniała do poziomu prostytutek "zmuszonych" do takiego a nie innego sposobu na karierę. Zapewne są przypadki zarówno jednych jak i drugich, ale jednak tylko to pierwsze dało ci szansę ubrać mnie w ciuchy człowieka, który rzekomo dokonał jakiegoś drastycznego zrównania.
"Łatwo jest mówić o Polsce trudniej dla niej pracować jeszcze trudniej umierać a najtrudniej cierpieć"
NN
NN
