Abstrahując od teorii spiskowej Hansa (jest przecież na forum na to odpowiednia kategoria) można by się zastanowić, co by było gdyby Disney poszedł w jakąś chorą prawicową narrację i zamienił występujących w Gwiezdnych Wojnach kalejdoskop ufoków, na bardziej jednolity zbiór (przykładowo tylko dwie rasy) gdyż przecież jak wiadomo, różnorodność to zło. Hardkorowi fani z pewnością zjedliby Disney'a żywcem (i słusznie) gdyż zróżnicowanie mieszkańców Galaktyki to jedna z najważniejszych cech tego uniwersum. Ale z jakiegoś powodu gdy różnobarwność pojawia się wśród postaci zbliżonych do charakterystyką do homo sapiens, to prawacy dostają kociokwiku.
Jest na to proste wyjaśnienie: Hans i jemu podobni zostali wychowani w monokulturowej społeczności, jednolitej etnicznie, religijnie i w tradycji konserwatywnej i w związku z tym cokolwiek związane ze słowem "diversity" kojarzy mu się jako coś obcego i negatywnego. Nie rozumie, że świat poza jego bańką tak nie wygląda i jest o wiele bardziej zróżnicowany, niejednolity, rozwarstwiony i wielopłaszczyznowy. W związku z tym będzie uporczywie szukał kolejnych spisków i pseudo-argumentów nawet jeśli bedzie to coś tak żałosnego, jak jego alternatywna wersja "Skazanych na Shawshank".
Jest na to proste wyjaśnienie: Hans i jemu podobni zostali wychowani w monokulturowej społeczności, jednolitej etnicznie, religijnie i w tradycji konserwatywnej i w związku z tym cokolwiek związane ze słowem "diversity" kojarzy mu się jako coś obcego i negatywnego. Nie rozumie, że świat poza jego bańką tak nie wygląda i jest o wiele bardziej zróżnicowany, niejednolity, rozwarstwiony i wielopłaszczyznowy. W związku z tym będzie uporczywie szukał kolejnych spisków i pseudo-argumentów nawet jeśli bedzie to coś tak żałosnego, jak jego alternatywna wersja "Skazanych na Shawshank".

