Adeptus napisał(a): To też.
A tekst "Nie ma tolerancji dla nietolerancji" nie jest żadnym rozwiązaniem "Paradoksu tolerancji".
Owszem, jest. Przeciwieństwem tolerancji jest nie-tolerancja. Jeżeli postawimy pytanie, jak doprowadzić do większej tolerancji, to oczywiście nie przez dążenie do jej przeciwieństwa. Tolerancja tolerancyjna dla nie-tolerancji zwiększałaby pole nie-tolerancji, przez co dążyła ostatecznie do własnego upadku, samolikwidacji. Na poziomie politycznym to jak demokracja niemiecka w okresie międzywojennym, która tak długo tolerowała partie nie-demokratyczne (komunistów i nazioli), aż na końcu dnia w demokratycznych procesach się sama zlikwidowała.
Absurd, który tworzysz, polega na czymś innym. Stawiasz znak równości między człowiekiem. A poglądem. Celem tolerancji jest człowiek, nie pogląd. Tolerujemy drugiego człowieka takiego, jakim jest, z jego bagażem niezmiennych cech. Nie tolerujemy poglądów, idei, memów, które mogą tego wyżej wymienionego człowieka zranić lub skrzywdzić. Zauważ przykładowo, jak ważne dla obu stron sporu dżenderowego jest to, czy seksualność jest wrodzona czy wybrana, czy homoseksualizm jest częścią natury, czy poglądem. Dyskusja tu nie do końca jest jeszcze zakończona. Natomiast kwestią raczej nie budzącą wątpliwości jest to, że jeszcze nikt nie urodził się lewakiem, prawakiem, libertynem lub autorytarianinem. To są poglądy, zmienne i podlegające ocenie.
Oczywiście oprócz tych dwóch kategorii są też inne, niejako pośrednie. Czy kultura jest częścią natury czy konglomeratem poglądów? A co z religią? Małe dzieci dorastają w kręgu kulturowo - religijnym, są chrzczone, obrzezywane, uczą się patriotycznych wierszyków i hymnów, celebrują święta tak kościelne jak i świeckie. Kultura i religia stają się częścią tożsamości na tyle silnie, że nie ma tu prostych odpowiedzi jak w powyższym, gdzie kończy się natura ludzka a zaczynają przyswojone poglądy. Mam w równoległym temacie dyskusję z Neuro, gdzie właśnie te kwestie wałkujemy. W kontekście prawa do abrocji, ale nie tylko.
https://ateista.pl/showthread.php?tid=15...#pid785145
Cytat:Po prostu ktoś sobie wstawia to zdanie, mówi "no i to jest rozwiązanie paradoksu" i zadowolony. Ale to niczego nie zmienia. To mniej więcej tak jakby ktoś powiedział "Zgadzam się, że każdy kwadrat ma cztery kąty. Ale trójkąt też jest kwadratem. I TU NIE MA SPRZECZNOŚCI!!!
Jeżeli napisałeś powyższe, to widocznie masz takie braki z podstaw logiki i matematycznego rozumowania, że dalsza dyskusja nie ma sensu. Przemyśl, czy nie chcesz poprawić, bo nie chcę się pastować nad leżącym.
EDIT: Nawet jeżeli przypisywałeś mi tę logikę, to nie dałeś uzasadnienia, więc odrzucam jako biciem w chochoła.
Cytat:Widzisz, rozwiązałem problem, mówiąc, że tu nie ma sprzeczności. Zamknij mordę, przecież powiedziałem, że rozwiązałem, czyli rozwiązałem".
Powyżej raczyłem uzasadnić. Wspomniałem też o paradoksie wszechmocy. Pamiętasz pytanie "Czy Bóg może stworzyć kamień, którego nie może podnieść". Na ten temat stworzono całe tomy uzasadnień, ale na końcu dnia sprowadzają się one do prostej kwestii, że wszechmoc może wszystko, oprócz ograniczenia wszechmocy, inaczej nie byłaby wszechmocą. Tak więc odpowiedź na pytanie leży w kwestii prawidłowiej definicji pojęcia, a wręcz ten paradoks jest częścią wykładni tej definicji.
Adeptus napisał(a): Na wielu by nie zadziałało, wiem po sobie.
No to czegoś było za mało. Albo schaboszczaka, albo wódki, albo rozmowy o tym, co ludzi łączy.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!

