zefciu napisał(a): Temu, że w spektaklu przedstawiono tylko arystokratów. Załóżmy, że Polacy robią przedstawienie, w którym się chełpią zwycięstwem pod Grunwaldem. I przedstawiają swoje zwycięstwo nad Krzyżakami (wróg dzisiaj zupełnie bezpieczny, o ile ktoś nie robi kretyńskich projekcji na współczesnych Niemców). A tutaj ktoś wyjeżdża z retoryką „w czasie działań wojennych polski oddział palił wsie Bogu ducha winnych ludzi; jak można się tym chełpić?”.Gdyby to było na otwarciu olimpiady, uznałabym przede wszystkim za co najmniej niestosowne chełpienie się działaniami zbrojnymi na imprezie mającej łączyć, jednoczyć i kręcącej się wokół pokoju*. A gdyby to jeszcze było w tej samej retoryce co tutaj i na scenę wjechał Ulrich von Jungingen sikający krwią z licznych ran, byłoby to niestosowne jeszcze bardziej, zwłaszcza że olimpiady oglądają również dzieci. A poza tym rzeczywiście należy zwracać większą uwagę na to, co takie wojny i zwycięstwa oznaczały dla zwykłej ludności.
zefciu napisał(a): To jest wybór wynikający z tego, że to właśnie wydarzenie stało się narodowym mitem założycielskim. A nie z jakiejś szczególnej skłonności do brutalności.To też jest wynik wyboru, co staje się mitem założycielskim, a także jakie aspekty tego wydarzenia uznaje się za ważne. Tak jak napisał Baptiste - mogli się chwalić deklaracją praw człowieka i obywatela, a chyba najbardziej fascynuje ich ścinanie głów.
*Inna sprawa, że nikt już chyba tego pokojowego przesłania nie traktuje poważnie.
- Myślałem, że ty nie znasz lęku.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.
- Mylisz się. Lęku nie zna tylko głupiec.
- A co robi wojownik, kiedy czuje strach?
- Pokonuje go. To jest w każdej bitwie nasz pierwszy martwy wróg.

