zefciu napisał(a):Osiris napisał(a): Szczególnie interesujący jest ten fragment:
"Prawnicy kanoniści podkreślają więc, że w przypadku procesu kościelnego istotne jest to, kiedy ukształtowała się osobowość zaburzona. Ważny jest także poziom zaburzenia oraz wynikający z niego rozmiar stosowanej przemocy. Lekkie formy przemocy, nie będą istotne z punktu widzenia prawa kanonicznego"
Więc mamy oficjalne stanowisko Kościoła: jeśli mąż przywali żonie lekko, to nie będzie możliwości uwolnienia się od takiego psychopaty i uzyskania rozwodu.
Tu akurat błędnie interpretujesz. Instytucja „unieważnienia” opiera się de iure na udowodnieniu, że małżeństwo było od początku nieważne. Bo np. jedna strona nie wiedziała o chrobie drugiej strony, albo jedna strona była w ogóle niezdolna do małżeństwa. I w tej wykładni — jeśli dowiedziemy, że któryś z małżonków był psychopatą, to nieważność można orzec. Ale sam fakt, że ktoś coś zrobił już po zawarciu małżeństwa taką podstawą nie może być. Co więcej — jeśli mąż zachoruje po zawarciu małżeństwa — też nie będzie to podstawa.
Tak — jest to głupkowate, ale akurat ten przypadek ciężko jest podciągnąć pod narrację „wolno bić kobietę lekko”.
Argumentacja nieco obok tematu, gdyż kolega pomylił przyczyny "kościelnego rozwodu"* i sprawy dopuszczalne w Kościele. Przykład z brzegu: zdradzać nie wolno, to chyba dosyć wyraźnie jest wpisane w przykazanie nr 6. Jednocześnie zdrada małżeńska nie jest powodem zrywającym w procesach kanonicznych. Ba, istnieje parę przeszkód wynikających z tego przykazania, ale one nie podpadają pod zakaz cudzołóstwa. Przykładowo jak jakiś facet, nazwijmy go Artur, ożeni się z kobietą, nazwijmy ją Kasia, a potem Artur umrze, to jego żona nie może zaślubić jego brata, niech będzie Henryka. Wybór imion nieprzypadkowy.
We wspomnianym przykładzie chodzi raczej o to, że dla Kościoła przeszkody zrywające to jakieś przeszkody medyczne. Przy czym w przypadku psychoz nie muszą być nawet oficjalnie zdiagnozowane, wystarczy, że będą poświadczone przez patologiczne zachowania. Jeśli więc mąż patologicznie bije małżonkę, to bystry adwokat kościelny dorobi mu do tego rozwijającą się i zaistniałą już przed ślubem psychozę. Jeżeli natomiast mąż leje tylko dlatego, że zupa była za słona, no to adwokat już nic nie poradzi, co najwyżej książkę kucharską kupi.
(*który nie jest rozwodem ale stwierdzeniem nieważności, wiem)
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!

