Nonkonformista napisał(a): Nic to, że mogli się przyczynić do rozwoju i bogactwa Polski. Nie wiedzieli o tym, nie mieli świadomości, bo znowu: nikt ich tego nie nauczył - ani szkoła, ani rodzina, ani Kościół. Można zarobić parę groszy więcej /w przeliczeniu/ to lecę. Żeby jeszcze to były prestiżowe prace - jak moja na uniwersytecie w Taszkencie, tobym zrozumiał. Jadą za granicę promować Polskę, polską kulturę itd. A oni do najprostszych prac, bo micha i mecz, i najprymitywniejsze rozrywki są przecież najważniejsze. Taki Anglik cieszył się życiem, jeździł po świecie, zwiedzając, a biały murzyn zap......, bo go mimo tej emigracji nadal nie było stać...Sorry, ale pierniczysz. Mało kto ma takie bohaterskie i samopoświęcające podejście, żeby żyć w bidzie, bo „mogą się przyczynić do rozwoju i bogactwa” swojego kraju. To tak nie działa. Na dłuższą metę nikt nie wytrzyma biedy i poniżenia swojego i swojej rodziny w imię jakichś ideałów. To raz. Dwa — znam emigrantów w UK-u którzy latają ze szmatą, znam takich, którzy wykonują bardziej wyspecjalizowane prace techniczne i takich, którzy pracują na uniwerku. I wszyscy mieli swoje logiczne powody, żeby emigrować. To że Tobie lub mnie udało się zbudować fajne życie średnioklasowca w Polsce, nie daje nam prawa gardzić tymi, którzy z jakiegoś powodu wybrali inną drogę.
Iselin napisał(a): W ówczesnej Polsce panowały bieda i bezrobocie. Ludzie wyjeżdżali po prostu, żeby wykarmić rodzinę. A najprostsze prace też nie hańbią. Nie każdy ma zresztą możliwości, żeby pracować na uniwersytecie.No i spoko. Każdy powinien to rozumieć. Dlaczego jednak, gdy mowa o Polakach, brzmi to tak ładnie naturalnie i budzi empatię, a gdy mówimy o ludziach z Bliskiego Wschodu, to mamy „hehe inżynierowie”.
