E.T. napisał(a): Na zastój wskazuję przecież, kiedy piszę o tym monoteizmie i jednej prawdzie, której naście stuleci zajęło, żeby się z tego nauka urodziła.
I w tym centralnym punkcie się diametralnie nie zgadzamy zastój naukowy wyprzedził zastój cywilizacyjny jak i edykt mediolański. Biblioteka Aleksandryjska była w okresie działalności Cyryla i Hypatii już tylko cmentarzyskiem myśli, archiwum wiedzy. Nauka helleńska upadła w momencie, w którym żołnierz rzymski zabił Archimedesa z Syrakuz, dogorywała jeszcze na obrzeżach imperium (Ptolemeus, przyznaję, to ii w.). Odrodziła się w ciemnościach średniowiecza, tak z pomocą jak i na przekór Kościołowi, znowu wyprzedzając odnowienie cywilizacyjne. Renesans, tu wszystko się zaczęło, okres, bez którego Europa nie byłaby tym, czym się stała.
Cytat:Fajnie, że wreszcie rozwijasz tezę, tylko te dygresje, w których toniesz, mógłbyś hamować.
Każdy ma jakąś słabość. Wspominany Orliński kiedyś mnie tak podsumował: "Zwięzłość jest cnotą, której ci brak".
Cytat:Problem z tezą o chrześcijańskich przepisywaczach-interpretatorach jest taki, że to uporządkowanie czy ujednolicenie na chrześcijańską modłę nijak nie było potrzebne, żeby odbić od oryginalnych antycznych dzieł w kierunku innowacji. Odpowiedzi bym szukał w warunkach panujących w Europie po tych nastu stuleciach chrześcijaństwa, które pozwoliły po zaistnieniu tych nowych wysiłków poznawczych, aby ich efekty trafiły do skutecznego obiegu. Sady to w linkowanym przeze mnie artykule częściowo właśnie tłumaczy warunkami społecznymi, w tym reformacją(!), rozwojem miast, rzemiosła i wraz z nim zapotrzebowania na wiedzę przekładalną na techniczne zastosowania, ale też rzemiosła dostarczającego narzędzi badawczych, dodałbym do tego wynalazek druku, gęstość zaludnienia w ówczesnej Europie (łatwiejszy obieg informacji, tym bardziej, że rośnie liczba osób umiejących ją odcyfrować), ale też dość chyba jednolity system kształcenia, który oczywiście sprzyjał uprawianiu nauki przez ludzi kościoła katolickiego. To faktycznie nie jest tak proste, jak wcześniej w skrócie napisałem, ale przy zaistnieniu odpowiednich warunków obiegu informacji (to także poluzowanie nadzoru nad nim, a to znowu: reformacja, mieszczaństwo, cofający się feudalizm) wśród ludzi potrafiących ją rozumieć i mających zasoby, aby ją rozwijać, to się staje tak proste.
I znowu, wszystko to prawda, ale nie cała. Za dużo europocentryzmu, za mało porównania. Zacznijmy od druku. Stymulował tak rewolucję w nauce jak i w religii, gdyby Jan Hus miał prasę drukarską, jego a nie Lutra byśmy znali jako ojca reformacji. Ale przypomnijmy, Chiny druk znały wieki wcześniej, bez rewolucji się obyło. Podobnie jest z faktorami ogólnie uznawanymi (odkrycie nauki greckiej) jak i kontrowersyjnymi (mojo-orlińska teza o moniteizmie), tu przykładowo Islam obie miał wcześniej, na trochę starczyło, a potem przestało. Więc tak jak w hellenizmie "wybuch nauki" to była kombinacja unikatowych faktorów, tak i jej renesans, a przede wszystkim, rozwój w kierunku współczesnej metody naukowej, to kolejna kombinacja faktorów. Przykładowo wspominałeś o indeksie ksiąg zakazanych. W porównaniu do Chin czy do bardziej znanych inicjatyw z okresu upadku nauki islamskiej był on tak samo znany, jak... nieskuteczny. Kopernika uczono na katolickich uniwersytetach, nie do końca oficjalnie, czasem w "ocenzurowanej" edycji, czasem bez cenzury. W krajach protestanckich było jeszcze luźniej, choć i tam zdarzały się antynaukowe ekscesy. Tak więc siła ideologii szła w parze z niemocą instytucji. Zabijać ludzi jeszcze potrafiła, zabijać myśl - już nie.
Cytat:Tylko, że i wcześniej to nie od myślenia o atomach i elementach cokolwiek postępowało w naukowych dociekaniach, bo ówczesne atomy i elementy były kompletnie poza ówczesną empiryczną nauką. I oczywiście, takie krótkowzroczne podejście do rozwoju karzące szukać czegoś bezpośrednio przekładalnego na użyteczność publiczną czy prywatną (tak to nazwijmy), jest szkodliwe, ale kiedy piszę o pragmatycznym ugruntowaniu nauki, to mam na myśli czynności badawcze, eksperymenty, babranie się w tym wszystkim, co nie jest tylko myśleniem i patrzeniem, ale aranżowaniem i realizowaniem sytuacji eksperymentalnych, czynieniem pomiarów przy użyciu narzędzi itd.
Lubię dygresje ale nie lubię się powtarzać (dlatego pominę przypominanie o Talesie czy Erastotenesie w kontekście).. O ile "atomy" to była jeszcze bardziej filozofia, to już idea elementów / pierwiastków stała się podwaliną najpierw alchemii a później chemii. Od Empedoklenesa znamy chyba pierwszy prymitywny eksperyment, zanurzenie odwroconego wiadra we wodzie, co udowadniało (jemu) rozdzielność powietrza i wody.
Cytat:I cóż z tego, skoro ani Akwinata żadnego ujednolicenia wiedzy medycznej nie dokonał, nie przyczyniwszy się do jej rozwoju, ani Kopernik nie czerpał z Arystarcha po to, aby swój heliocentryzm dostosować do doktryny wiary, a jego "De revolutionibus" powstał raczej przy okazji "grantu", nie w jego ramach. A że trafiło akurat na podatny grunt i wywarło swój wpływ, to nie dlatego, że z doktryną wiary kto inny znowu uzgadniać chciał dzieło Kopernika.
W ramach czy nie w ramach, mimo braku oficjalnego uznania, wyliczenia kanonika fromborskiego były używano podczas reformy kalendarza z juliańskiego na gregoriański, to po nich wyliczamy datę Wielkiej Nocy. Nie poszło na marne. Prawosławie nie miało takich ambicji, w jego częściach jeszcze w 1917 uznawano system juliański, przez co rewolucja październikowa była w listopadzie. Nie jestem pewien co do heliocentryzmu tamże, ale z ewolucją ponoć mają kłopot.
Tak, wiem, znowu dygresje. Ale chyba i wątek się wyczerpał, najważniejsze obgadane.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!

