Fanuel napisał(a): Przecież to jest prosta konsekwencja socjalu.
Prosty to jest świński ogon. Jak za niego pociągniesz. Każdy człowiek w podejmowanych decyzjach przeprowadza kalkulację ryzyka zysków i strat. Wyniki tej kalkulacji są losowe dla jednostki, statystyczne dla społeczeństwa. Bezpieczeństwo socjalne jest tu jednym z ważniejszych faktorów, państwa z wysokim socjalem są atrakcyjniejsze, jak wyżej. Ale wspominasz też o "zdowbywaniu środków do życia", oczywiste jest, że osoba bez tych środków ma inny stopień desperacji i podejmie się innych kroków, żeby się z niego wyrwać. Srodków radykalnych, może nawet kryminalnych. Oczywiście socjal nigdy całkiem temu nie zapobieże, ale statystycznie zmniejszy.
Cytat:Pierwszy to materiał ludzki. Z debili nigdy nie będzie pożytku. Żadnego. Można ich słać do szkół czy drogi zamiatać, ale to większości sensu żadnego nie ma, bo im się wegetacja sponsorowana najzwyczajniej podoba.
Klasizm z ciebie wychodzi. Owszem, nie jestem aż tak naiwny, za jakiego mnie mają, część ludzi jest "spisana na straty" i najlepsze, co możemy oczekiwać, to że nie będzie rozrabiał. Niemniej każde następne pokolenie może awansu społecznego dokonać. Ba, uważam to za jedno z ważniejszych obowiązków państwa, promować pokoleniowy awans społeczny, przeciwstawiać się zjawisku "dziedziczeniu biedy". Przecież to jeden z motywów obowiązku szkolnego, wyrwanie dzieciarni z predestynacji w ich domu, gdzie w czasach przed jego wprowadzeniem dzieci były tylko tanią siłą roboczą w gospodarstwie.
Cytat:Drugi. Brak impulsu do zmian. Wręcz chęć zachowania status quo. Socjal tak rażąco pomaga patologii w trwaniu w patologii, że już w zasadzie samo jego istnienie konstytuuje istnienie marginesu ludzi, którzy srać pod siebie będą, aby tylko im tych środków nie zabrali.
Jak wyżej, zgoda co do dorosłych, niezgoda co do dzieci. Przymus wczesnej pracy jest tym, co najskuteczniej zablokuje drogę awansu społecznego. Podpięcie socjalu pod edukację, czy to przez finansowanie studiów czy przez inne środki temu przeciwdziała.
Cytat:Taka I Rzeczpospolita miała multikulti i problemy imigracyjne, narodowe czy z diaspora mi były, ale o rzędy wielkości mniejsze, II RP miała większe i miała też głupsze podejście. Natomiast zawsze, w obydwu przypadkach już 3 pokolenie to byli asymilanci. Czemu? Bo środowisko wymagało zdobywania środków do życia, ale przy interakcji z resztą społeczeństwa.
Ach weź nie pitol tu ahistorycznie, trzecie pokolenie my ass. W I RP jak i w II RP były autonomie mniejszościowe. Na Wołyniu były wsie polskie obok wsi ukraińskich, dopiero w latach 43-44 trochę tu się wyczyściło, radykalnie bardzo. Były też osobne wsie i dzielnice żydowskie, bywały osady i obszary niemieckie. Owszem, nowoczesnej gettoizacji raczej nie było, przecież sami Polacy mieszkali w takich bieda-slumsach, że prędzej tu można by o tym mówić.
Cytat:A ta uczciwą praca to niby remedium? W fizolstwie jest dziki młyn. A jest taki, bo większość fizoli mając duży hajs, lubi sobie popłynąć w weekendzik i niewiadomo kiedy zaczynają się uzależnienia i... mieszkanie w najgorszych dzielnicach zamienianych w getta. I koło się zamyka. Budowlanka to najbardziej wykańczająca wątroby robota chyba. Więcej to chlają może drogowcy. Wiadomo, że mówimy o jakimś wycinku populacji i że praca raczej ogranicza patologię, ale nie ma co się oszukiwać. Imigrant nie mieszkający na stałe w kraju imigracji, tylko czyszczący kible i śmietniki z doskoku, żeby się dorobić nie ma motywacji aby awansować. To się robi dla pieniędzy. Dobrych w dodatku. Mieszkający zaś w kraju imigracji będzie napiętnowany, bo miejscowi nie podejmują się takich prac. I znowu getto się otwiera...
Hmm... to właśnie zależy od tego, czy dany imigrant chce zapuścić korzenie, czy nie. Mam tu dobre pole obserwacji naszych rodaków w Niemczech. Jeżeli ktoś przyjeżdża "na Saksy", to najczęściej wpada we wszystkie wymienione patologie i parę innych. Pijaństwo i narkotyki, zwłaszcza narkotyki, których niejeden w kraju ojczystym nie poznał i nie zna własnych granic. Wielu ląduje na ulicy i żebrach, mimo obiecujących początków się staczają i tylko przechodząc koło znanych zbiegowisk słychać częste "kurr...". Obok tego żyją i mieszkają też ci, co jednak posłali dziesko do szkół, wynajęli jakieś porządne mieszkanie, może nawet nad zakupem domu tutaj, nie w Polsce, myślą. Różnica na kilometr widoczna.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!

