bert04 napisał(a): Podsumowując: Gdyby porównać najlepszą idealną wersję pracy prostytutki z najgorszą możliwą pracą pornoaktorki, to oczywiście pornoaktorstwo przegrywa. Byłoby to jednak porównanie nieuczciwe intelektualnie. Moim skromnym zdaniem, jeżeli uśredni się skalę zagrożeń związanych z jedną i z drugą opcją, to ciągle jeszcze pornoaktorstwo jest bezpieczniejsze niż prostytucja, zakres kontroli "aktorów" jest większy niż klientów, niebezpieczeństwo "wypadku w pracy" mniejsze, a przynajmniej podlega większej kontroli. Jedyną "obiektywną" zaletą prostytucji jest to, że z natury fachu jest to ciągle aktywność tajna, którą uskutecznia się dala od domu lub "na wyjeździe", więc sporo kobiet* ma nadzieję, że nigdy nie wyjdzie na jaw, co tam uprawiały. W pornoaktorstwie tego nie ma, właśnie z natury rzeczy, zwłaszcza w dobie internetu. Który nie zapomina.
*we wszystkim można też facetów wpisać, ale męskie prostytutki to zawsze mniejszość.
Ale ja się tutaj z powyższym zgadzam że średnio pornoaktorstwo jest mniej ryzykownym zawodem niż prostytucja. Tylko tutaj znowuż jeżeli porównujemy w zasadzie nowe zjawisko sex-streamingu to powinniśmy porównywać je ani do prostytucji agencyjnej ani tej ulicznej a raczej do pań o statusie wolnego strzelca które same na własną rękę ogłaszają się na rozmaitych portalach do tego przeznaczonych. Wciąż pornoaktorstwo zwłaszcza to uprawiane na własny rachunek wygra ale różnica już tak duża nie będzie.
No i wciąż mamy ten problem, że taka dziewczyna zarabiająca na streamach może zalegalizować działalność i odprowadzać składki i podatki a świadcząca fizyczne usługi seksualne już tej możliwości nie ma co w razie jakiś problemów wpędzić ją może pod "ochronę" rozmaitych sutenerów.
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"

