Ta dyskusja jest w znacznym stopniu obciążona antropomorfizacją. Jej przedmiotem jest osoba, która jest kimś w rodzaju zegarmistrza–zeusa. Ta osoba myśli, przewiduje, ma wiedzę, akty woli – czasem zaś osądza i karze.
Pojęcie wolnej woli, które pojawia się w tej dyskusji, nie zostało dobrze określone. Czy wolność ma oznaczać niezależność od wszelkich czynników determinujących? Wówczas również zegarmistrz-zeus nie jest wolny – przecież ma swój charakter, swoją naturę etyczną (dobrą czy złą — to bez znaczenia) oraz swój genialny intelekt, które to czynniki determinują jego decyzje. Taka wolność jest trudna do wyobrażenia i chyba pojęciowo pusta. Jeśli zaś wolność oznacza niezależność od zewnętrznych czynników determinujących, to można uznać, że w takim sensie wolny jest zarówno zegarmistrz-zeus jak i (tutaj akurat częściowo) człowiek.
Powrócę jeszcze do klasycznej doktryny filozoficznej wypracowanej przez Majmonidesa, Arabów i scholastyków. Ta doktryna odrzuca antropomorfizację wraz ze wszystkimi jej problemami. Za pomocą szeregu argumentów, które mają mieć – zdaniem tych autorów – charakter a posteriori, przekonujemy się w ich opinii o istnieniu pewnego wysoce abstrakcyjnego obiektu. Ten obiekt nie jest antropomorficzny, a więc nie podejmuje żadnych decyzji (w zwykłym sensie) i nie może być zegarmistrzem-zeusem itd. Oczywiście o tym obiekcie owi myśliciele wyrażali się, że jest wolny lub wszechmocny, ale te cechy definiowali w ściśle określony sposób na gruncie swojej aparatury pojęciowej (zbudowanej na bazie arystotelizmu i neoplatonizmu). Np. jest on czystym aktem (przy czym należy "akt" rozumieć jako pojęcie wzięte z filozofii Arystotelesa, a nie potocznie) i przez to aktualizuje całą rzeczywistość (bezustannie, w każdym momencie – cokolwiek miałoby to znaczyć), a to jest scholastyków definicja wszechmocy. Jest też wolny, bo sam jest swoim aktem istnienia, a więc nie zależy w sensie metafizycznym od nikogo itd. Jest on też ich zdaniem osobowy, ale nie jest to osobowość w sensie potocznym – wręcz przeciwnie ma ona wysoce nieludzki, abstrakcyjny charakter.
Przy takim postawieniu sprawy znika znaczna część typowych dla kreacjonizmów, inteligentnych projektów itd. problemów teologicznych – włącznie z pytaniem zadanym na katechezie przez bystrą Małgosię, które dotyczyło tworzenia kamienia niemożliwego do podniesienia. Zresztą wszystkie te doktryny antropomorficzne, co do swej natury, są w dużej mierze nowożytnym wymysłem, o ile nie są po prostu bezpośrednim wyekstrapolowaniem pewnych nurtów protestanckich na całą teologię chrześcijańską.
Pojęcie wolnej woli, które pojawia się w tej dyskusji, nie zostało dobrze określone. Czy wolność ma oznaczać niezależność od wszelkich czynników determinujących? Wówczas również zegarmistrz-zeus nie jest wolny – przecież ma swój charakter, swoją naturę etyczną (dobrą czy złą — to bez znaczenia) oraz swój genialny intelekt, które to czynniki determinują jego decyzje. Taka wolność jest trudna do wyobrażenia i chyba pojęciowo pusta. Jeśli zaś wolność oznacza niezależność od zewnętrznych czynników determinujących, to można uznać, że w takim sensie wolny jest zarówno zegarmistrz-zeus jak i (tutaj akurat częściowo) człowiek.
Powrócę jeszcze do klasycznej doktryny filozoficznej wypracowanej przez Majmonidesa, Arabów i scholastyków. Ta doktryna odrzuca antropomorfizację wraz ze wszystkimi jej problemami. Za pomocą szeregu argumentów, które mają mieć – zdaniem tych autorów – charakter a posteriori, przekonujemy się w ich opinii o istnieniu pewnego wysoce abstrakcyjnego obiektu. Ten obiekt nie jest antropomorficzny, a więc nie podejmuje żadnych decyzji (w zwykłym sensie) i nie może być zegarmistrzem-zeusem itd. Oczywiście o tym obiekcie owi myśliciele wyrażali się, że jest wolny lub wszechmocny, ale te cechy definiowali w ściśle określony sposób na gruncie swojej aparatury pojęciowej (zbudowanej na bazie arystotelizmu i neoplatonizmu). Np. jest on czystym aktem (przy czym należy "akt" rozumieć jako pojęcie wzięte z filozofii Arystotelesa, a nie potocznie) i przez to aktualizuje całą rzeczywistość (bezustannie, w każdym momencie – cokolwiek miałoby to znaczyć), a to jest scholastyków definicja wszechmocy. Jest też wolny, bo sam jest swoim aktem istnienia, a więc nie zależy w sensie metafizycznym od nikogo itd. Jest on też ich zdaniem osobowy, ale nie jest to osobowość w sensie potocznym – wręcz przeciwnie ma ona wysoce nieludzki, abstrakcyjny charakter.
Przy takim postawieniu sprawy znika znaczna część typowych dla kreacjonizmów, inteligentnych projektów itd. problemów teologicznych – włącznie z pytaniem zadanym na katechezie przez bystrą Małgosię, które dotyczyło tworzenia kamienia niemożliwego do podniesienia. Zresztą wszystkie te doktryny antropomorficzne, co do swej natury, są w dużej mierze nowożytnym wymysłem, o ile nie są po prostu bezpośrednim wyekstrapolowaniem pewnych nurtów protestanckich na całą teologię chrześcijańską.

