bert04 napisał(a): Slady tego toku myślenia widzisz w księdze Hioba, chyba pierwszy tego typu traktat w ramach monoteizmu. Hiob dziwi się, czemu go to wszystko spotkało. Jego "życzliwi" przyjaciele, zgodnie z ówczesną wykładnią, mówią mu, że jak źle mu się dzieje, to widocznie pierońsko nagrzeszył. Ten że nie, oni że tak, ten, że a właśnie że nie, oni, że a właśnie że tak. Idzie to przez wiele stronic, jeszcze jakiś gostek przejeżdżający się wtrąca i komentuje ten spór teologiczny, nic do niego nie wnosząc. A na końcu Bóg się pojawia, i, skracając, przypomina, że to on tutaj stworzył gwiazdy i ziarenka piasku, Behemoty i robaczki, więc od kiedy Hiob ma prawo go oceniań, nie sam najpierw spróbuje, jak ciężka to jest robota. A jak już Bóg się wygada, to opieprza "życzliwych" przyjaciół za ich dołowanie Hioba i ustawia wszystko na powrót. Z nawiązką.
No właśnie ten „gostek przejeżdżający co się wtrąca” jest jedynym, który do tej dyskusji wnosi cokolwiek, co można by ewentualnie uznać za próbę odpowiedzi na kluczowe pytanie tej księgi. No bo mamy generalnie takie punkty dyskusji:
Przyjaciele Hioba: głupi jesteś i na niczym się nie znasz. Musiałeś zgrzeszy”, bo jakbyś nie zgrzeszył, to by Cię Bóg nie ukarał.
Hiob: głupi jesteście i na niczym się nie znacie. Wiem, że nie zgrzeszyłem, nie wiem, czemu to się stało.
Bóg: jestem potężny, robię co chcę, a Ty się nie interesuj bo kociej mordy dostaniesz.
I tutaj wjeżdża Elihu i jako jedyny próbuje jakoś tam uzasadnić działania Boga. Że mianowicie Bóg sprowadza cierpienie na ludzi, aby ich odwieść od grzechu i udoskonalić.
Fakt zaś, że Elihu pojawia się w księdze zupełnie z dupy, po czym znika ma, wydaje się, proste wyjaśnienie. Otóż ktoś kiedyś wziął do ręki Księgę Hioba i zauważył, że nie odpowiada ona na żadne pytanie. Więc się wkurwił i swoje wkurwienie przekuł w kolejnego bohatera, który jest wkurwiony na bohaterów księgi i przedstawia swoją wizję.
