bert04 napisał(a):Według niektórych Beatlesi skończyli się wraz z "Sierżantem Pieprzem", a według innych zaczęli. No i bądź tu mądry, w którym okresie tworzyli natchnieni, a w którym samodzielnie (albo opętani przez demony).Cytat:Są zespoły/soliści jednego przeboju, są i tacy, co mają na koncie po kilka, kilkanaście znakomitych płyt, ale z tego nie wynika, że ci, co mają na koncie jeden przebój zawdzięczają go ingerencji Ducha Świętego. Każdy może mieć lepszy dzień, może mu się zdarzyć zbieg okoliczności, który sprawi, że akurat tego dnia uda mu się stworzyć coś ponad jego zwykłe możliwości. Fortuna skoczył raz na miarę olimpijskiego medalu - Duch Święty dmuchał mu w plecy?
A jak dobry wykonawca nagra słabą płytę to znaczy, że do wcześniejszych natchnął go Duch Święty?
Oczywiście!
bert04 napisał(a): A na poważnie, chrześcijanie będą określać Ducha jako źródło (religijnego) natchnienia, dla artystów to będą muzy, nie trzeba być znowu tak chrystocentryczny.Nie dla wszystkich artystów. Dla ateisty Zappy pewnie było to połączenie talentu, pracy i okoliczności przyrody.
bert04 napisał(a):No to ja ci ją rozwiążę z pomocą Niesiołowskiego-Spano:Cytat:Dlaczego to akurat Afroamerykanie wymyślili bluesa? Bo odpowiedni ludzie (z określoną muzykalnością i tradycją muzyczną, wrażliwością) znaleźli się w odpowiednim miejscu i czasie (okres niewolnictwa na południu Stanów). Podobnie jak monoteizm judaizmu, tak i blues powstał tylko w jednym miejscu. To jest odpowiedź na twoje dalsze wpisy na ten temat. Nic więcej nie wymyślę.
Ciekawe skojarzenie. Blues powstał w tyglu, w którym spotkały się wpływy afrykańskie, europejskie, muzyka karaibska i nawet żydowska. Takim rodzajem tygla była też Palestyna okło przełomu er, gdzie spotkały się wpływy judaistyczne, hellenistyczne, rzymskie, egipskie i pewnie inne bliskowschodnie. Tak więc łatwiej mi jest wytłumaczyć powstanie chrześcijaństwa na tej bazie, niż, no właśnie. Powstanie judaizmu parę wieków wcześniej jest i nadal pozostaje dla mnie fascynującą zagadką.
"Wspólnota polityczno-religijna uformowana w Jerozolimie po powrocie z niewoli babilońskiej promowała nowe treści religijne. Przemyślana i "przetrawiona" przez doświadczenie niewoli teologia doprowadziła do radykalnych zmian w wizji boga oraz rozumieniu relacji miedzy bóstwem i człowiekiem. Choć nie można wykluczyć , że niektóre treści podejmowane przez autorów w epoce powygnaniowej sięgają swymi korzeniami epoki monarchii, należy jednak przyjąć, że w większości są one wynikiem teologicznej "rewolucji", która nastąpiła podczas wygnania. To w niewoli doszło do stworzenia monoteizmu i powstania wizji transcendentnego boga..."
Jeśli tyglem tłumaczysz powstanie bluesa i chrześcijaństwa, to możesz tak zrobić i z monoteizmem judaizmu: najpierw wpływy egipskie, potem babilońskie. Judaizm nie powstał na wyspie zasiedlonej tylko przez Izraelitów.
bert04 napisał(a):Britannica:Cytat:Chyba nawet skreślenie zera nie pomoże i to nie tylko na brak archeologicznych śladów po exodusie. Co do 10 przykazań to Niesiołowski przedstawia argumentację przeciwko biblijnej wersji wczesnego ich powstania ale nie pamiętam dokładnie, więc nie przytoczę.
No ale przepraszam, akurat źródła dekalogu dopatruje się w egipskich Księgach Umarłych. ... to jakiś XVI wiek pne.
"Rok napisania Dziesięciu Przykazań jest nieznany. Naukowcy zaproponowali szeroki zakres dat na podstawie różnych interpretacji pochodzenia przykazań, od XVI do XIII wieku p.n.e. do po 750 roku p.n.e. Interpretacje te obejmują traktowanie przykazań jako nakazów danych Mojżeszowi, jako tekstu prorockiego lub jako podsumowania tradycji prawnej i kapłańskiej.
bert04 napisał(a):Nie mylę. Zakres i siła wpływu natchnienia przez Ducha Świętego nie ma tu znaczenia, nawet najmniejszy wpływ wiąże się z ograniczeniem wolności woli, narzuceniem jej czegoś.Cytat:Człowiek jako marionetka sił nadprzyrodzonych. Jak coś złego to natchnął zły demon, a jak dobrego to Duch Święty.
Jest jeszcze kwestia naruszenia wolności woli tego, kogo Duch Święty natchnie. Niby ta kwestia (wolnej woli) taka ważna, a tu się robi wyjątek. Na pytanie dlaczego Bóg pozwala na czynienie zła apologeci odpowiadają, że szanuje ludzką wolność, nie narusza jej. Okazuje się jednak, że robi wyjątki. Szkoda, że nie natchnął twórców Holocaustu, żeby z tego pomysłu zrezygnowali.
Mylilsz natchnienie z opętaniem chyba. Natchnienie to li tylko okazja, podpowiedź, inspiracja. Złe natchnienie to, niech będzie, kuszenie. Pod wpływem natchnienia, dobrego czy złego, można stworzyć modlitwę lud sprośną piosenkę, można pomóc bliźniemu albo, ten, zerwać jabłko mimo zakazu.
bert04 napisał(a): Wiem, porównanie nieco kuleje, ale IMHO pokazuje różnicę między przymusem a wyborem pod wpływem. Ewa nie musiała zrywać jabłka, wąż jej nie groził ani nie nakazywał. Ale pobudził wyobraźnię, co się może stać po zjedzeniu. To tak trochę właśnie taka "inspiracja do złego".O wyborze czy inspiracji można by mówić, gdyby Duch Święty - jak wąż w Edenie - jawnie i wprost coś zaproponował, a przecież w przypadku Biblii nie tak podobno było. Druga sprawa, weź pod uwagę, że wierzący w natchnienie uważają, że Bóg natchnął biblijnych autorów do napisania konkretnego tekstu, żeby w nim przekazać myśli, które będą widziane i rozumiane dopiero przez następne pokolenia.
bert04 napisał(a): Dziś AI rozwiązuje zadania, które powstały do odróżnienia maszyny od człowieka. Jutro teodycea będzie dotyczyła nie Boga, a człowieka.Dotyczy od dawna. Przecież płodzimy naszych potomków. Cóż za nieodpowiedzialność!
bert04 napisał(a):Ma znaczenie tylko wtedy, jeśli będzie niezbędny zanim odrośnie.Cytat:Skoro jak bumerang Jezus wrócił to taka uwaga: czy rzeczywiście można powiedzieć, że ofiarą było życie Jezusa skoro umarł tylko na trzy dni?
Jeżeli wiesz, że paznokieć ci odrośnie, czy to oznacza, że wyrwanie paznokcia nie ma znaczenia?
Chodzi o to, że gdy mówimy o ofierze z życia, to mamy na myśli śmierć na amen, a nie na trzy dni. Dlatego skojarzenie jest takie, że ofiara Jezusa była najwyższą ofiarą bo z życia. Ale to nie była śmierć na amen, tylko na trzy dni; ofiarą był trzydniowy sen. Gdybyś miał pewność, że paznokieć odrośnie ci za trzy dni, a jego utrata przyniesie korzyści, to jedyną ceną, jaką byś zapłacił za jego utratę byłby ból przy jego wyrywaniu. Ale byłby pomniejszony (oczywiście tylko częściowo, małe znieczulonko) przez myśl, że twoje cierpienie ma głęboki sens.
bert04 napisał(a):Jak widzi to cytowałem obszernie już wcześniej ale przypomnę:Cytat:Przecież to było tak, jakby zasnął na trzy dni, a potem się obudził. Czyli jednak cierpienie było tym, co odkupiło nasze grzechy. Widocznie było więcej warte niż cierpienia milionów ludzi skoro Bóg nie zaliczył ich jako odkupienie ich grzechów.
Ten tak lubiany i cytowany przez ciebie Paweł inaczej to widzi, dla niego to bezgrzeszność Jezusa jest decydującym faktem. 2 Kor 5:18nn
Z Rz 3, 23—27: "...aby przez wylanie krwi swojej stał się ubłaganiem za grzechy"
Z Ef 5, 2: "wydał samego siebie za nas na dar i na ofiarę Bogu ku wdzięcznej wonności“.
Z Rz 5, 8—10: "... Chrystus umarł za nas ... jesteśmy usprawiedliwieni przez Krew Syna Jego ... zostaliśmy pojednani z Bogiem przez
śmierć Syna Jego ...“
bert04 napisał(a):Nie tylko podwórko walczy o jego duszę. Mniej więcej rok temu powiedział: "Tyle mi ciocia o tym Jezusie gadała, że niewiele brakowało i bym uwierzył."Cytat:Mój siedmioletni wnuk nie chce do nieba bo tak siedzieć wieczność na chmurkach to musi być nudno, on wolałby żyć na jakiejś planecie. Na katechetkę nakrzyczał, że nie powinna uczyć religii bo uczy o piekle a przecież piekła nie ma, piekłem się tylko straszy niegrzeczne dzieci. Nie wiem skąd to wziął, ja na pewno go piekłem nie straszyłem.
Na ulicy! Kiedyś tam się dzieci dowiadywały, skąd się biorą dzieci. Dziś się o, tfu, ateizmie uczą.
bert04 napisał(a): Jeżeli alternatywą jest piekło, niejeden by nieistnienie wybrał. To, obok apokatastazy, jedna z alternatywnych teorii, piekło nie jest wieczne, ale dusze tam wrzucone są przeznaczane na unicestwienie. Zdaje się, że ta teoria miała jakąś nazwę nawet (jakaś herezja chrześcijańska ją głosiła), i są na nią jakieś uzasadnienia biblijne (cytaty o spaleniu jak w ogniu itp.), ale teraz sobie szczegółów nie przypomnę.Wieczny ogień symbolizuje wieczną, nieodwołalną śmierć. W ST fragmenty o tym mówiące łatwiej tak zinterpretować niż w NT chociaż i w NT przy odrobinie dobrej woli da się to zrobić. Z fragmentami w NT jest ten problem, że były pisane w innym czasie i miejscu. Judaizm był już pod wpływem hellenizmu, wcześniej perskim, i ich autorzy mogli odejść od starszego poglądu i starym określeniom nadać nowy sens.
bert04 napisał(a):I wystarczy. Jeżeli wbrew okolicznościom ktoś mógł wykoncypować ateizm, to dlaczego nie monoteizm?
anbo napisał(a): Jeszcze słowo o wyjątkowości monoteizmu Izraelitów. Czyż nie był czymś wyjątkowym ateizm niektórych myślicieli w starożytności (np. Diagoras z Melos)? Jego też Bóg natchnął?
Ateizm w Europie był owszem, wyjątkowy.

