bert04 napisał(a): Sorry, ale powyższe to żadne wytłumaczenie. To opis.Przecież masz tam wytłumaczenie: doświadczenie niewoli.
bert04 napisał(a): Powstało, więc widocznie warunki były jednorazowe, więc widocznie była "rewolucja".Że nastąpiła zmiana, którą można nazwać rewolucją, to widać poprzez porównanie religii Izraelitów przed niewolą i po.
bert04 napisał(a): Po powrocie wszystko się ukształtowało, ale rewolucja była, widocznie, w czasie niewoli.Nie wiem - i pewnie nikt nie wie - co wymyślono w czasie niewoli, a co krótko po powrocie z niewoli. Nikt nie wie, jak dokładnie ten proces przebiegał.
bert04 napisał(a): Ale ja nie pytam siebie o to, co jest widoczne. Koń, jaki jest, każdy widzi. Ja pytam siebie, dlaczego. I żadne wpływy, niewole i inne bzdety tego nie wyjaśniają.Tobie nie wyjaśniają. To jest kwestia tego, co kogo przekonuje. Mnie przekonuje wersja, że w określonych warunkach (klęska, niewola...) doszło do przemyślenia pewnych kwestii religijnych i wydedukowania, że jest jeden Bóg itd. Archeologia i Biblia poświadczają, że najpierw Izraelici (czy tez proto-Izraelici) byli politeistami, potem henoteistami, a na koniec monoteistami. Te zmiany każdorazowo dokonywały się w określonych warunkach społeczno-politycznych.
bert04 napisał(a): Jeżeli nie istniał już jakiś rdzeń monoteizmu przed niewolą, nie miał prawa zaistnieć w niewoli.Po pierwsze przed niewolą istniał już henoteizm. Po drugie skąd ta pewność, że monoteizm nie miał prawa zaistnieć w niewoli, jeśli nie istniał wcześniej?
bert04 napisał(a): Albo mógł równie dobrze uformować się w (domniemanej) niewoli egipskiej. Tam przynajmniej byłby wzór Atonizmu. Ale Babilon? To prawie tak, jakby Polska pod zaborem rosyjskim przeszła na język francuski. No bo czemu nie?Tak się składa, że rewolucję religijną przeprowadzono po niewoli babilońskiej, nie (domniemywanej) egipskiej. Ci co wrócili z niewoli i wprowadzali tę rewolucję napotykali opór ze strony tych, którzy zostali, nie byli deportowani.
bert04 napisał(a):Przed niewolą ale po XVI wiek pne, który to okres podałeś.Cytat:Britannica:
"Rok napisania Dziesięciu Przykazań jest nieznany. Naukowcy zaproponowali szeroki zakres dat na podstawie różnych interpretacji pochodzenia przykazań, od XVI do XIII wieku p.n.e. do po 750 roku p.n.e. Interpretacje te obejmują traktowanie przykazań jako nakazów danych Mojżeszowi, jako tekstu prorockiego lub jako podsumowania tradycji prawnej i kapłańskiej.
Nawet najpóźniejsza data jest przed niewolą babilońską, którą możemy dosyć dokładnie datować na 597 pne. Wczesne daty to zaś próby historycznego umiejscowienia Exodusu, zakładając oczywiście, że miał miejsce, do jakiegoś konkretnego faraona, czy to Ahmozesa I, czy Ramzesa II
Napisałem, że zakres i siła wpływu natchnienia przez Ducha Świętego nie ma tu znaczenia, nawet najmniejszy wpływ wiąże się z ograniczeniem wolności woli, narzuceniem jej czegoś.
Stwierdziłeś, że to bzdura. Skoro to taka bzdura to nie będziesz miał problemu z udowodnieniem, że malutki wpływ na wolę nie ogranicza wolności woli.
bert04 napisał(a): "Nawet najmniejszy wpływ" to jakiś ślepy determinizm. Jeżeli w twojej wykładni Bóg i tak odpowiada bezpośrednio za każde poruszenie każdego atomu a człowiek i tak jest marionetką poruszaną przez te wpływy, to wolna wola i tak nie istnieje. Jeżeli zaś człowiek ma wolną wolę reagować na wpływy wiatru, temperatury czy inne fizyczne, ma też wolną wolę reagować na natchnienia, pokusy, fantazje ogólnie mówiąc.To inny problem. Chodzi o to, że zwolennicy koncepcji wolnej woli oraz tłumaczący pewne kwestie szanowaniem przez Boga wolnej woli człowieka i zarazem wierzący w natchnienie biblijnych autorów nie zauważają, że Bóg w tym szanowaniu jest niekonsekwentny i zarazem przedziwnie niekonsekwentny, bo nie gwałci wolnej woli tych, którzy wyczyniają najokropniejsze rzeczy.
bert04 napisał(a): Biblia wspomina o jednym gostku, który próbował się od natchnienia wymigać. Wtedy Bóg, owszem, ingerował dosyć radykalnie. Trzy dni wewnąrz Behemota z pewnością nie są przyjemnością. Niemniej widać w tym, że samo odrzucenie natchnienia jest technicznie możliwe.Jonasz chciał uniknąć wykonania polecenia Boga, to co innego. Nie możesz z tego przypadku wnioskować, że biblijni autorzy mogli odrzucić natchnienie i napisać co innego niż to, do czego natchnął ich Bóg.
bert04 napisał(a): W kwestii płodzonych potomków społeczeństwa wytworzyły serię praw rozróżniających je od stanu posiadania. Choć należy wspomnieć, że surowe prawo biblijne dawało tu szerokie kompetencje karne z tym związane, hasło "knąbrny syn".Przecież w ogóle nie o to mi chodziło. Chodzi o odpowiedzialność stwórcy świadomych istot, który nie wie, co te istoty czeka. My nie tylko wiemy w tej kwestii dużo mniej niż (nie w pełni wszechwiedzący ) Bóg, ale w dodatku brak nam Bożej wszechmocy, żeby zawsze skutecznie reagować, stawiam więc pytanie, czy jesteśmy odpowiedzialni płodząc potomstwo? I drugie pytanie: czy mam(y) prawo zarzucać Bogu nieodpowiedzialność, jeśli nie jest w pełni wszechwiedzący (a jedynie popierdółkowato).
bert04 napisał(a):Koniec życia ziemskiego - to jest amen, o którym pisałem. A w czasach, gdy Izraelici nie wierzyli w zmartwychwstanie (oraz dla współczesnych Jezusowi saduceuszy) śmierć to był koniec istnienia. Dla każdego czyjaś śmierć to pewnik, że tego kogoś już wśród nas nie ma i nie będzie aż do - ewentualnie, bo to nic pewnego! - zmartwychwstania. Gdyby bliscy umierali nam na trzy dni to raczej byśmy po nich nie płakali.Cytat:Ma znaczenie tylko wtedy, jeśli będzie niezbędny zanim odrośnie.
Chodzi o to, że gdy mówimy o ofierze z życia, to mamy na myśli śmierć na amen, a nie na trzy dni. Dlatego skojarzenie jest takie, że ofiara Jezusa była najwyższą ofiarą bo z życia. Ale to nie była śmierć na amen, tylko na trzy dni; ofiarą był trzydniowy sen. Gdybyś miał pewność, że paznokieć odrośnie ci za trzy dni, a jego utrata przyniesie korzyści, to jedyną ceną, jaką byś zapłacił za jego utratę byłby ból przy jego wyrywaniu. Ale byłby pomniejszony (oczywiście tylko częściowo, małe znieczulonko) przez myśl, że twoje cierpienie ma głęboki sens.
Jeżeli, jeżeli. Jeżeli istnieje zmartwychwstanie jako opcja, to żadna śmierć nie jest "na amen".
bert04 napisał(a): Poza tym, jeżeli wierzyć fragmentom NT, wcale nie był to żaden "trzydniowy sen". Pomijając już, ile tych dni było. Jezus zstąpił do piekieł, gdzie głosił ewangelię zmarłym. Jezus zaprowadził Sprawiedliwego Łotra, którego tradycja nazwała św. Dyzmą, do raju, Być może Jezus spoczywał przez Paschę, czyli sobotę, jak nakazał ojciec, ale zaraz z rana "dnia trzeciego" przed świtem już powstał z martwych.Z Izajasza:
Ożyją twoi umarli, twoje ciała wstaną, obudzą się i będą radośnie śpiewać ci, którzy leżą w prochu...
Izajasz mógł napisać o śnie, a ja nie?
Ale proszę bardzo, niech to nie był sen - co to zmienia? Jezus nie żył trzy dni, potem zmartwychwstał i znowu żył. Chodził rozmawiał, jadł...
bert04 napisał(a):Co to ma do rzeczy? Paweł naucza o śmierci Jezusa na krzyżu jako okupie za grzechy, zwłaszcza grzech pierwszych rodziców? Naucza.Cytat:Jak widzi to cytowałem obszernie już wcześniej ale przypomnę:
Z Rz 3, 23—27: "...aby przez wylanie krwi swojej stał się ubłaganiem za grzechy"
Z Ef 5, 2: "wydał samego siebie za nas na dar i na ofiarę Bogu ku wdzięcznej wonności“.
Z Rz 5, 8—10: "... Chrystus umarł za nas ... jesteśmy usprawiedliwieni przez Krew Syna Jego ... zostaliśmy pojednani z Bogiem przez
śmierć Syna Jego ...“
Widzę to w kontekście innych tekstów Pawła o "wypełnieniu Prawa". Widzę tu też, w duchu teologii chrześcijańskiej, klamrę do epizodu z Abrahamem i Izaakiem. Bóg pozwolił Abrahamowi oszczędzić swojego syna, zastępując je koźlęciem. To był początek ofiar zwierzęcych. W NT Bóg zastąpił ofiary zwierzęce własnym synem. Klamra się zapięła, ostateczna ofiara została dokonana, wykonało się.
Podobnie Jan, pomysłodawca określenia "Baranek Boży" (który gładzi grzechy świata).
bert04 napisał(a):Ostatecznie chyba uwierzył bo niedawno dopytywał, która część ciała pierwsza idzie do nieba.Cytat:Nie tylko podwórko walczy o jego duszę. Mniej więcej rok temu powiedział: "Tyle mi ciocia o tym Jezusie gadała, że niewiele brakowało i bym uwierzył."
Broń Boże, żeby uwierzył
bert04 napisał(a):Generalnie autorzy ST mało zajmują się tym, co po śmierci. Wygląda na to, że koncepcje w tym temacie ewoluowały poprzez "nieistnienie", bliżej nieokreślona egzystencja cieni, nikt tego nie wie, aż do koncepcji świadomej egzystencji różnej dla różnych ludzi.Cytat:Wieczny ogień symbolizuje wieczną, nieodwołalną śmierć. W ST fragmenty o tym mówiące łatwiej tak zinterpretować niż w NT chociaż i w NT przy odrobinie dobrej woli da się to zrobić. Z fragmentami w NT jest ten problem, że były pisane w innym czasie i miejscu. Judaizm był już pod wpływem hellenizmu, wcześniej perskim, i ich autorzy mogli odejść od starszego poglądu i starym określeniom nadać nowy sens.
W ST są fragmenty o tym, że po śmierci jest nic, pustoć, proch tylko. Gdyby to skombinować z takim "proch dla grzeszników, raj dla świętych", to nawet łatwiej by je było zintegrować z teologią. W NT interpretacje słowa "ge-henna", które wywodzi się od konkretnego miejsca, w którym palono zwłoki "niegodnych".
bert04 napisał(a):Jak nic dzięki natchnieniu Zeusa.Cytat:I wystarczy. Jeżeli wbrew okolicznościom ktoś mógł wykoncypować ateizm, to dlaczego nie monoteizm?
Hellenizm tego okresu wykoncypował rzeczy gigantyczne!
bert04 napisał(a): Jeden chłopek roztropek za pomocą patyka i mierzenia cienia obliczył wysokość piramidy. Drugi, za pomocą patyka i cienia, obliczył promień ziemi. Trzeci, jak się w wannie swoją kaczuszką bawił, wynalazł hydrologię. Mechanikę dźwigni i parę innych rzeczy także. Inny chłopek roztropek za pomocą kartki papieru wymyślił prawa geometrii trójkąta prostokątnego. Po nim inny chłopek roztropek tylko metodą wnioskowania odkrył liczby nieracjonalne. A jeszcze jeden chłopek roztropek ustalił pięć aksjomatów geometrii. Przy okazji wymyślając aksjomatykę. 2'000 lat potrzebowano, żeby jedno z tych praw podważyć i zaktualizować geometrię od tego odbiegającą.To niemożliwe, żeby tego dokonali ludzie własnym intelektem, każdorazowo jakaś siła nadprzyrodzona musiała w nich wtłaczać jakieś porcje geniuszu.
bert04 napisał(a): Ateizm? Przy tym szeregu odkryć jak najbardziej praktycznych jawi się nieomal jako odpad myśli filozoficznej.No tak, nic wielkiego. Mogli to wymyślić. Ale nie monoteizm. Co to, to nie. Ludzie tak sami z siebie by na to nie wpadli. Musiał w tym maczać palce Duch Święty, Resztę przeczytam jak ochłonę.


