Slup napisał(a):Doszliśmy więc do porozumienia. Twój pogląd co do zasady nie może być uzgodniony z podaną wyżej metafilozoficzną dyrektywą. Nie dotyczy to wszystkich poglądów, a w każdym razie nie w jednakowym stopniu. Np. brak racjonalnego strachu przed pająkami lub przekonanie, że wartościowy charakter jest istotniejszy niż wygląd, mogą być co do zasady z nią uzgodnione. Promortalizm tej właściwości nie ma.Ja jednak nie rozumiem nadal, co masz na myśli przez "co do zasady".
Mówisz, że jest fizycznie niemożliwe, żeby promortalista popełnił samobójstwo? Nadal nie rozumiem, o co Ci chodzi. Wybacz.
Slup napisał(a):Oczywiście nie wynika z tego, że jest fałszywy. Tego nigdzie nie twierdziłem.Przynajmniej tyle jest porozumienia ^^
Slup napisał(a):Dalej przyjmę, że sfrustrowana potrzeba to po prostu potrzeba niezaspokojona.I dobrze, bo innej niż niezaspokojona być nie może. To pleonazm ('sfrustrowana potrzeba' zresztą też pleonazm).
Nie istnieje takie X, że X jest potrzebą, która jest zaspokojona. Bo wtedy X przestałoby być potrzebą, a byłoby wspomnieniem potrzeby.
Tu zwróć też proszę uwagę na kwestie językowe.
Ktoś mógłby powiedzieć "Jak potrzeba może być sfrustrowana? Sfrustrowany może być człowiek!"
No ale identycznie możemy powiedzieć "Jak potrzeba może być niezaspokojona? Niezaspokojony to może być człowiek!"
Slup napisał(a):Dalej przyjmę, że sfrustrowana potrzeba to po prostu potrzeba niezaspokojona. Przyjmijmy, że NP oznacza niezaspokojone potrzeby, natomiast KNP oznacza to, co kreuje niezaspokojone potrzeby. Zatem przyjmujesz dwie tezy.Pozornie wydawać by się mogło, że masz rację, jednak nie o to mi chodziło.
(1) Złem jest tylko i wyłącznie KNP.
(2) Dopełnienie zła jest dobrem.
NP jest różne od KNP. Stąd wynika, że NP znajduje się w dopełnieniu KNP. Na mocy założenia (2) uzyskujemy wniosek
(3) NP są dobrem.
Zauważ że NP nie może istnieć bez równoczesnego KNP.
KNP to nie jest tylko coś jednorazowego, co występuje w danej chwili, a potem znika pozostawiając niejako "w spadku" NP.
NP, żeby była, musi być aktywnie podtrzymywana przez KNP. Istnienie KNP jest warunkiem koniecznym NP.
Na przykład, jeśli użądli Cię pszczoła w paluch i boli Cię paluch przez kilka godzin, to przez te kilka godzin masz NP. Jednak KNP to nie jest tylko ten moment, kiedy użądliła Cię pszczoła. KNP jest też przez cały czas trwania NP. Sam fakt Twojego istnienia jest KNP dla tej NP. Dana NP może mieć wiele KNP. Moment użądlenia przez pszczołę to tylko jeden z tych KNP. Innym KNP jest fakt, że istniejesz. Gdybyś nie istniał, to nie bolałby Cię paluch po użądleniu pszczoły. A więc Twoje istnienie jest KNP dla bolącego palucha po użądleniu przez pszczołę. KNP tutaj to nie jest tylko czynność wykonana przez pszczołę.
A więc NP nie jest dopełnieniem KNP.
Sprowadzając to do bólu, NP jest bólem, a KNP jego przyczyną. Przyczyną bólu nie jest tylko to, że Cię użądliła pszczoła. Bo gdy już pszczoła odfrunie w siną dal, to dlaczego Cię paluch nadal boli, jeśli Twoim zdaniem KNP już wtedy nie ma?
Gdyby to tylko czynność wykonana przez pszczołę była KNP, to paluch od razu przestałby boleć, gdy tylko pszczoła odfrunie.
Jednak ja się nie upieram przy takim sformułowaniu, do jakiego się odniosłeś.
Można też powiedzieć, że złe jest to i tylko to, co jest potrzebą. Dopełnienie tego jest dobrem.
Mam nadzieję, że takie ujęcie pozostawia mniej pola do nieporozumienia. Uwzględnia ono też pleonazm, o którym pisałem wcześniej.
Jiwoon Hwang jeszcze napisał coś takiego:
"Istnieją inne podejścia do promortalizmu. Na przykład, można uważać każdą chwilę, w której budzimy się ze snu, lub każdą sekundę naszego życia za aksjologicznie podobne do przypadków zaistnienia. Dlaczego mielibyśmy traktować przypadki, w których osoba budzi się z nieświadomości inaczej niż przypadki zaistnienia? Co więcej, czy okres nieświadomości jest w ogóle potrzebny? Jeśli nie, możemy interpretować każdą sekundę życia osoby jako nowe życie, jako zaistnienie. To może nie być bardzo absurdalny pogląd, gdybyśmy mieli zaprzeczyć, że istniejemy jako odrębne metafizyczne ja (tożsamość osobista), które nie zmienia się w czasie. Można zapobiec dalszemu zaistnieniu poprzez śmierć. Uważam, że ten argument miałby pewien intuicyjny urok dla niektórych antynatalistów."
Slup napisał(a):Nie jestem niestety w stanie wydobyć z tego, co piszesz jakiegoś spójnego ciągu myślowego.Bo trudno przełożyć myśli na język. A jeszcze trudniej przełożyć język na myśli. Oba zadania są niewykonalne w praktyce.
Język jest i zawsze będzie tylko mocnym skrótem myśli, wielkim uproszczeniem.
Slup napisał(a):Warto wyrażać argumenty w możliwie precyzyjny i ustrukturyzowany sposób. Wówczas są czytelne i mają wyraźne założenia. Nie uważam, że to, co piszesz, jest całkowicie pozbawione waloru merytorycznego, ale trudno jest tę wartość wyodrębnić.Masz rację, jednak to wymaga czasu i skupienia, a do tego trzeba mieć motywację i czas właśnie. Poza tym jest to bardzo trudne do wykonania w języku naturalnym.
Slup napisał(a):Zwolennik moralność afirmatywnej mógłby odpowiedzieć następująco.Toż to czysta deontologia, która w swej naturze jest mocno subiektywna. Pewnie nie bez powodu deontologia nazywana była "etyką prywatną".
Faktycznie istnienie ludzkości prowadzi do naruszeń MEA i jest to godne ubolewania. Jednak wartość ludzkiego istnienia jest taka, że te naruszenia MEA, które są jego efektem, są przez tę wartość kompensowane.
Są to wartości przyjmowane arbitralnie, co prowadzi do tego, że każda kultura ma inne, nierzadko sprzeczne ze sobą. Nadawanie wartości ludzkiemu istnieniu jest jednym z nielicznych przykładów wartości, które są wspólne wszystkim kulturom. Jednak nie zmienia to faktu, że jest to wartość taka sama jak wszystkie inne wartości deontologiczne. Zaś przyczyna tego, że nadawanie ludzkiemu istnieniu wartości jest elementem wszystkich kultur, jest bardzo prosta. Kultura, która by tego nie robiła, natychmiast uległaby samounicestwieniu (co nie byłoby niczym złym). A więc siłą rzeczy istnieją tylko takie kultury, które nadają ludzkiemu życiu wartość.
Konsekwencjalizm jest dużo bardziej przekonujący, bo można go ogarnąć obiektywnie.
Tu jeszcze to, co napisałeś, przypomniało mi pewien wywiad z jakimś naukowcem przeprowadzony w TVP wiele lat temu przez Krzysztofa Ziemca.
Ziemiec zapytał naukowca o etyczność eksperymentowania na zwierzętach. Wtedy ten mu odparł, że postęp zawsze wymaga ofiar i czyjegoś cierpienia. To jest właśnie deontologia, taka sama jak ta, która przypisuje wartość ludzkiemu istnieniu.
Pamiętam, że słuchając tego, pomyślałem sobie wtedy "a niech się sam zgłosi na ochotnika, albo swoje córki niech wyśle".
Slup napisał(a):Ostatecznie więc problem sprowadza się do decyzji aksjologicznej. Czy nadajemy ludzkiemu życiu wartość i jak duża jest ta wartość?A co miałoby mu tę wartość nadawać?
(tu znowu zachodzi problem językowy, bo ktoś mógłby odpowiedzieć: "Jak to co? Ludzie!")
Slup napisał(a):Cała nasze poznanie (z naukowym włącznie) jest ufundowane na tego typu decyzjach.Nie bardzo rozumiem. Na jakich decyzjach ufundowane jest poznanie naukowe?
