Cytat:Usuńmy homofobię i transfobię ze społeczeństwa, a pojęcie „LGBT” okaże się niepotrzebne.
Jest w tym wiele racji. Dyskusja na temat "ideologii LGBT" jest rzeczywiście w znacznym stopniu wynikiem fobii, odrazy itd. Politycy PIS, za sprawą których to pojęcie stało się popularne, kierowali się interesem partyjnym i żerowali na pierwotnych instynktach.
Jednak wydaje mi się, że można wskazać na antyesencjalizm jako na pogląd, który przyjmuje część (dziś to pewnie większość) społeczeństwa aprobująca swobodę i dowolność w kwestiach identyfikacji płciowej, seksualności itd. Myślę, że w przypadku aktywistów LGBT ten pogląd jest szczególnie wyraźny.
Antyesencjalizm w odniesieniu do danego procesu lub przedmiotu to w uproszczeniu pogląd, że rozpatrywane zjawisko nie ma cech istotowych tzn. że jest ono przypadkowym agregatem prostych części. Trochę to omówię, a potem przejdę do tej wersji antyesencjalizmu, który jest akceptowany (być może nieświadomie w myśl zasady, że "ideology is like breath: you never smell your own") przez (pewnie większość) aktywistów LGBT.
Antyesencjalizm łatwo wyjaśnić za pomocą poglądów ojca nowożytnej nauki i filozofii Kartezjusza. Kartezjusz uważał (w opozycji do tradycji scholastyczno-arystotelesowkiej), że całą rzeczywistość fizyczną można opisać w terminach interakcji ciał. Interakcje miały być bezpośrednie (zderzenia) i podlegać prostym regułom ilościowym. Innymi słowy każde zjawisko fizyczne miało być czymś w rodzaju mechanizmu o pewnej (być może bardzo dużej) liczbie przekładek, kół zębatych i tłoków. Była to tzw. filozofia mechaniczna. Według filozofii mechanicznej nie istnieją żadne istotowe właściwości materii poza zwykłą rozciągłością. Tzn. nie ma żadnych "okultystycznych" (jak to nazywali mechanicy XVII wieku) efektów: oddziaływań na odległość, zasad najkrótszego czasu w odniesieniu do rozchodzenia się światła, splątań kwantowych itd. W zgodzie z nią Kartezjusz uznawał zwierzęta i do pewnego stopnia człowieka właśnie za agregaty przypominające skomplikowane urządzenia budowane przez zegarmistrzów i rzemieślników jego epoki.
Współczesnym antyesencjalistą był np. Jean-Paul Sartre. Sartre uważał (upraszczam), że człowiek jest istnieniem nie podlegającym żadnym istotowym ograniczeniom. Życie ludzkie natomiast jest agregatem wolnych decyzji i swobodnych determinacji bytu ludzkiego.
Jakoś od rewolucji lat 60-tych społeczeństwa zachodnie akceptują antyesencjalizm w sferze seksualnej. Niedawno coraz bardziej popularny staje się ten pogląd w odniesieniu do tożsamości płciowej.
Prokreacyjny akt seksualny między kobietą i mężczyzną jest (według powszechnej obecnie opinii) agregatem czynności, w których udział biorą organy płciowe i który wiąże się z pobudzeniem erotycznym. Z tego wynika, że za taki sam rodzajowo akt seksualny należy uznać również inne konfiguracje i agregaty takich czynności, o ile uczestniczące w nim osoby są świadome i wyrażają zgodę. Np. wzajemna masturbacja partnerów, stosunek analny i oralny, czynności autoerotyczne, homoseksualne, seks zbiorowy itd. należą do tego samego rodzaju co tradycyjny stosunek między kobietą i mężczyzną nastawiony na prokreacje. W tym ostatnim nie ma bowiem żadnego momentu organicznego lub istotowego. Jest tylko agregat. Gatunkowo nie ma więc różnicy.
Podobnie w tradycyjnej tożsamości płciowej również nie ma zdaniem (sporej części) aktywistów LGBT i lewicowej części społeczeństwa żadnego momentu organicznego lub istotowego. Tradycyjna tożsamość płciowa jest agregatem ról, obowiązków i wyobrażeń, które są wynikiem przypadkowego toru przemiany kulturowej. Tak jak na przykład przygodny jest fakt, że kobiety w Polsce obecnie noszą spodnie, a dawniej ich nie zakładały. Stąd np. identyfikacja dwupłciowa, płynna, agenderyzm, trzecia płeć są rodzajowo tym samym co tradycyjne tożsamości płciowe.
W tym, co tutaj napisałem, nie dochowałem wierności tradycyjnemu podziałowi na rodzaj i gatunek. Zidentyfikowałem je ze sobą i z pojęciem rodzaju naturalnego.

