Slup napisał(a): Jakoś od rewolucji lat 60-tych społeczeństwa zachodnie akceptują antyesencjalizm w sferze seksualnej. Niedawno coraz bardziej popularny staje się ten pogląd w odniesieniu do tożsamości płciowej.Och, antyesencjonalizm jest sporo starszy. Już w XVIII wieku masową popularność zyskał pogląd, że nie ma żadnej istotowej różnicy między mieszczaninem, chłopem a szlachcicem, w wieku XIX zdobył dominację w sporej części świata, a obecnie dominuje właściwie wszędzie. Jeszcze wcześniej pojawił się pogląd, że nie ma istotowych różnic między wyznaniami, i też obecnie rządzi. Takich antyesencjonalizmów w ciągu ostatnich paru wieków pojawiło się całkiem sporo. Był nawet taki, że nie ma istotowej różnicy między białymi, czarnymi a żółtymi.
Mapa Burzowa napisał(a): Przeciwnie, wciąż będzie potrzebne, może nawet bardziej niż teraz. Z racji rozlanego już mleka, ktoś i coś musi pilnować, by rozlane mleko usunąć oraz by się znów nie rozlewało. Pamięci historycznej o istnieniu nietolerancji wymazać się nie da, i nie wiem, czy ktokolwiek rozsądny zaryzykuje twierdzenie, że w jakiejś przyszłości zajdą takie warunki, że można będzie o tym pojęciu zapomnieć i zaniechać wszelkich związanych z nim działań, a mimo to żadna fobia nigdy się nie odrodzi. Malta jest od lat na czele Tęczowego Rankingu ILGA-Europe, ale nic nie wskazuje na to, by pojęcie LGBT tam zanikało.Pojęcie trwa, ale nie ma to większego związku z pamięcią historyczną. LGBT dziś to po prostu sektor rynku, grupa konsumencka, nisza biznesowa, czy jak to nazwać. Utrzymanie pojęcia w obiegu po prostu ułatwia interesy. Łatwiej profilować usługi, łatwiej profilować marketing, łatwiej dotrzeć z ofertą do klienta.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.

