zefciu napisał(a): Nasza dzisiejsza cywilizacja wywodzi się z pewnych tradycji filozoficznych, ale część dorobku tychże tradycji okazała się zwyczajnie niepotrzebna i została ucięta. Należy do nich właśnie jakikolwiek esencjonalizm w opisie świata na podstawowym poziomie. Fizyka żadnej „esencji człowieczeństwa” nie znalazła i jej poszukiwania żadnych zjawisk wyjaśnić nie pomogły.
Pierwsze z podkreślonych zdań jest prawdziwe w tym sensie, że w ramach kartezjańskiego paradygmatu udało się sprowadzić większą cześć istot scholastyków do interakcji pomiędzy znacznie mniejszą liczbą pól i cząstek. Jest jednak fałszywe w tym zakresie, że w trakcie dokonywania tych odkryć konieczne było głębokie zrewidowanie tego paradygmatu w kierunku esencjalistycznym.
Newton i jemu współcześni przeżyli spory zawód, gdy grawitacja pogrzebała program Kartezjusza w jego oryginalnym sformułowaniu. Długo próbowaną ją wyegzorcyzmować i zredukować do zderzeń rozciągłych ciał, ale ostatecznie się to nie powiodło. Jakiś zakres okultyzmu scholastycznych istot okazał się niezbędny. Podobnie zasada Fermata (sformułowana w połowie XVII wieku) okazała się być problemem. W oryginalnym sformułowaniu stwierdza ona, że promień światła pomiędzy dwoma punktami (np. między którymi światło musi przejść przez różne ośrodki) zawsze porusza się torem, który minimalizuje czas ruchu (we współczesnym i poprawniejszym sformułowaniu tor jest wybrany jako punkt krytyczny funkcjonału czasu, ale to jest nieistotne). Jak to możliwe, że światło "wybiera" minimalizujący tor i skąd "wie", jak go wybrać?
Fizyka współczesna natomiast dostarcza wielu "istot" w postaci różnych jakościowo pól, "fal materii". splątań kwantowych, krzywizny czasoprzestrzeni itd. W tym sensie przypomina bardziej połączenie (w trudnych do ustalenia proporcjach) substancjalnego bigosu Arystotelesa z elegancką prostotą filozofii mechanicznej Kartezjusza. Przynajmniej tak można ją interpretować.
Drugie zdanie chyba rozumiem i częściowo się z nim zgadzam. Nie skazywałbym jednak (odpowiednio zmodyfikowanego) esencjalizmu w biologii na wygnanie tak pochopnie. Istnieje biologia systemów, która jest antyredukcjonistyczna. Według biologii systemów załamanie redukcjonizmu następuje w związku z układami dynamicznymi. Zachowanie całości układu dynamicznego może nie sprowadzać się w teorio-obliczeniowy sposób do jego części. Układy dynamiczne mogą mieć własności emergentne, które można określać matematycznie (np. nierozwiązywalność w odpowiedniej klasie zagadnienia trzech ciał). Tam, gdzie redukowalność się załamuje, z reguły dzieje się coś ciekawego.
kmat napisał(a):Slup napisał(a): Jakoś od rewolucji lat 60-tych społeczeństwa zachodnie akceptują antyesencjalizm w sferze seksualnej. Niedawno coraz bardziej popularny staje się ten pogląd w odniesieniu do tożsamości płciowej.Och, antyesencjonalizm jest sporo starszy. Już w XVIII wieku masową popularność zyskał pogląd, że nie ma żadnej istotowej różnicy między mieszczaninem, chłopem a szlachcicem, w wieku XIX zdobył dominację w sporej części świata, a obecnie dominuje właściwie wszędzie. Jeszcze wcześniej pojawił się pogląd, że nie ma istotowych różnic między wyznaniami, i też obecnie rządzi. Takich antyesencjonalizmów w ciągu ostatnich paru wieków pojawiło się całkiem sporo. Był nawet taki, że nie ma istotowej różnicy między białymi, czarnymi a żółtymi.
Żaden scholastyk nie uważał, że istnieje istotowa różnica między mieszczaninem, chłopem lub szlachcicem. Wręcz przeciwnie, wszyscy wymienieni byli według tej doktryny ludźmi.
Odnośnie wolności, równości i braterstwa, które zdobyły taką masową popularność w XVIII wieku, to należy pamiętać o pacyfikacji Wandei w 1794.
Jeśli chodzi o poglądy rasistowskie, to były one obecne u wielkich myślicieli oświeceniowych jak Voltaire, Hume i Kant bynajmniej nie dlatego, że mieli oni jakikolwiek sentyment do scholastycznej lub arystotelesowskiej tradycji esencjalistycznej. Dla nich była to kwestia empiryczna. Przynajmniej w odniesieniu do rasy czarnej i indian. Nie było bowiem w ich czasach żadnego rozwiniętego cywilizacyjnie państwa zamieszkiwanego przez czarnych lub indian. W kontraście do ich poglądów można zapoznać się z bullą Sublimis Deus, która została ogłoszona przez będący pod wpływem esencjalistów Kościół Katolicki.
Przypomniał mi się też Francis Crick z eugeniką i James Watson z jego uwagą na temat IQ przedstawicieli czarnej rasy. Ich o esencjalizm również trudno posądzać. Ciekawa jest ogólnie historia eugeniki, którą zajmowali się poważni przyrodnicy końca XIX i początku XX wieku.
Oczywiście nie mam zamiaru zaprzeczać, że esencjalizm był uzasadnieniem dla wielu zbrodni i krzywd. Proponuję jednak unikać nadmiernych uproszczeń.

