Ja nie mówię, że istota, która ma gwarancję, że nie dozna w toku swojego dalszego istnienia zupełnie żadnej frustracji, powinna się zabić już teraz. Bo w takim przypadku nie ma żadnej różnicy, czy ona będzie istnieć dalej, czy też nie - zabicie się i kontynuacja istnienia mają wtedy taką samą punktację. Ja twierdzę, że lepiej się zabić już teraz, kiedy nie ma 100% gwarancji odnośnie całkowitego braku frustracji w dowolnej przyszłej chwili swojego istnienia. A takiej gwarancji w praktyce nie ma żadna istota. Nie ma tu więc żadnej akrobacji. Jest za to inwestycja z gwarancją zwrotu kapitału.
Wiele z "problemów filozoficznych" zachodniego świata byłoby chyba bardzo trudne, a nawet niemożliwe do wyrażenia w językach nieindoeuropejskich.
Nawet między językiem polskim a angielskim są różnice na tyle duże, że potrafią sprowadzić dyskusję na zupełnie inne tory. Na przykład angielskie "there is/there are", które w polskim znaczy po prostu "jest/są". W tekstach anglojęzycznych można zauważyć przywiązywanie dużej uwagi do słowa "there" i wyciągania z tego "wniosków filozoficznych", które w polskim języku nie mogłoby mieć miejsca.
Kwestie językowe powodują, że filozofowie zajmują się "problemami", które nie są realnymi problemami, bo wynikają tylko z natury języka, jakim się posługują. A z drugiej strony problemy, które są jak najbardziej realne, a które trudno jest wyrazić językiem, są przez tych samych filozofów ignorowane lub uznawane za "bełkot" czy też "zdania pozorne".
Zdanie "Obecny król Francji nie ma łysej głowy" można rozumieć dwojako:
a) "Nieprawda, że istnieje (w sensie kwantyfikacyjnym) takie x, że: x istnieje (w sensie predykatu) i x jest królem Francji i x ma głowę i ta głowa jest łysa". I jest to jak najbardziej zdanie prawdziwe (znaczy to samo co "Nieprawda, że obecny król Francji ma łysą głowę").
lub
b) "Istnieje (w sensie kwantyfikacyjnym) takie x, że: x istnieje (w sensie predykatu) i x jest królem Francji i x ma głowę i ta głowa nie jest łysa". A to jest już zdanie fałszywe.
Z kolei zdanie "Obecny król Francji ma owłosioną głowę" oznacza: "Istnieje (w sensie kwantyfikacyjnym) takie x, że: x istnieje (w sensie predykatu) i x jest królem Francji i x ma głowę i ta głowa jest owłosiona". Jest to zdanie fałszywe.
Zauważ też, że zdanie "Obecny król Francji nie ma owłosienia głowy" znaczy zupełnie coś innego niż zdanie "Obecny król Francji nie ma owłosionej głowy", ponieważ z pierwszego zdania wynika, że król ma głowę, a z drugiego już to nie wynika (jeśli jednak traktować owłosienie głowy jako coś, co można oddzielić od samej głowy, to nawet z pierwszego zdania nie wynika, że król ma głowę).
Ponadto zauważ, że zdanie "Obecny król Francji nie ma łysej głowy" przekazuje zupełnie inną informację niż zdania "Obecny król Francji ma owłosioną głowę" czy "Obecny król Francji nie ma owłosienia głowy". Pierwsze zdanie nawet nie informuje, że król Francji ma jakąkolwiek głowę. Zdanie drugie i trzecie już tak. Jednak zdanie drugie nie informuje, czy ta owłosiona głowa, którą król Francji ma, jest częścią jego ciała, czy może ściętą głową innego człowieka, którą król trzyma w ręce lub w szufladzie. Podobna uwaga dotyczy zdań z posłem Kropiwnickim, które również nie są równoważne.
N.b. w języku japońskim nie można używać tego samego słowa "mieć" w kontekście trzymania czegoś w ręce i w kontekście posiadania np. w szufladzie - koniecznie trzeba używać osobnych zwrotów w każdym z kontekstów. Podobnie ma się sprawa ze słowem "chcieć" - innego słowa używa się mówiąc "chcę+rzecz" (np. "chcę samochód"), a innego mówiąc "chcę+robić" (np. "chcę jeść") i nie można ich używać zamiennie. Ponadto "chcieć", bez względu na kontekst, wyraża się nie czasownikiem, ale przymiotnikiem.
A nawet jeśli jego jest właściwy (w sensie powszechnego rozumienia), to nikt nie zmusza, żeby używać właśnie tego słowa. I tu jest właśnie problem z językiem, że nie wszystkie użyteczne opisy posiadają swoje popularne terminy. A to nie oznacza, że te opisy nie są użyteczne, ani tym bardziej, że są mniej użyteczne od opisów, dla których istnieją popularne terminy. A nawet nie oznacza to, że opisy, dla których nie istnieją terminy, nie są bardziej użyteczne od opisów, dla których terminy istnieją.
Podobnie można komuś podczas dyskusji na temat aborcji powiedzieć, że używa słowa "człowiek" w niedorzecznym sensie. Jednak moim zdaniem w dyskusji o aborcji najlepszym opisem dla terminu "człowiek" byłby opis, dla którego niemal nikt nie stosuje terminu "człowiek". Zobaczmy, jak słownik PWN definiuje pojęcie "człowiek":
człowiek I
1. «istota żywa wyróżniająca się najwyższym stopniem rozwoju psychiki i życia społecznego»
2. «reprezentant najlepszych cech ludzkich»
3. «osoba dorosła»
4. pot. «pracownik fizyczny»
człowiek II
pot. «w funkcji zaimka osobowego: ja, lub w funkcji zaimków nieokreślonych: ktoś, ktokolwiek»
I teraz spójrzmy na Art. 38 Konstytucji RP: "Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia od momentu poczęcia”. Jeśli 10-letnia dziewczynka ma prawo do życia, to tylko co najwyżej na bazie tego, że jest "kimkolwiek". Jednak nawet wtedy "ktokolwiek" nie oznacza "każdy", zaś "każdy ktokolwiek" nie jest sensownym zdaniem. Z drugiej strony Art. 38 zapewnia ochronę "od momentu poczęcia", co jest niemal sprzeczne z definicją słowa "człowiek" ze słownika PWN, bo niemalże nikt "od momentu poczęcia" nie wpada w znaczenie którejkolwiek z definicji ze słownika PWN. Jeśli więc brać słownik PWN jako bazę dla definicji słowa "człowiek" użytego w Art. 38 Konstytucji, to Art. 38 Konstytucji nie tylko nie zapewnia 10-letnim dziewczynkom prawa do życia, ale nawet w ogóle jako taki jest niedorzeczny, ponieważ co najwyżej ktoś jest "człowiekiem" "od momentu poczęcia" w rozumieniu słownika PWN (ktoś... ale kto konkretnie? nie wiadomo). A nawet i ten "ktoś" jest wątpliwy, bo nie wiadomo jeszcze, czy "od momentu poczęcia" można być "kimś". To trzeba byłoby dopiero ustalić w słowniku. Słownik PWN definiuje "ktoś" jako "jednostka ludzka". Jednak nie definiuje, czym jest "jednostka ludzka". I tak można się czepiać jeszcze dłużej.
A piszę o tym dlatego, bo w podobny sposób można się czepiać niemal każdego zdania wypowiedzianego, czy też napisanego, w języku polskim. Dlatego właśnie tak duże znaczenie ma rozumienie intuicyjne, którego nie da się wyrazić słowami.
Na pewno jednak nie ma imienia w rozumieniu wpisu w akcie urodzenia. A więc wiele zależy od tego, jak rozumiesz termin "imię".
To, że zdanie "Jeżeli Kasia nie istnieje, to Kasia nie chodzi do szkoły" jest tautologią wynika z semantyki następnika. Ze znaczeniem zwrotu "chodzić (realnie) do szkoły" wiąże się superpozycja - istnienie Kasi. Taka superpozycja nie występuje w przypadku zwrotu "mieć imię".
Mamy więc tu problemy językowe na zasadzie takiej, jak wymawianie implikacji materialnej słowami "Jeżeli ..., to ..." i wynikające z tego pozorne problemy dotyczące np. prawdziwości zdania "Jeśli Karol Wojtyła był papieżem, to Ziemia krąży wokół Słońca", albo "Jeśli 2+2=5, to 4+3=8". Problemy, których by nie było, gdyby implikację materialną wymawiało się "Jeżeli ..., to obiecuję ci, że ..." i potem weryfikowało, czy dana obietnica została złamana. Tu jednak nasuwa się pytanie, które pewnie mógłbyś zadać: Czy można powiedzieć, że obietnica, która nie została złożona, nie została złamana? Czy obietnica może nie być złamana, jeśli nie została złożona? Albo: czy w sytuacji, kiedy obietnica nie została złożona, można stwierdzić, że nie jest prawdą, że została złamana obietnica?
I teraz jeszcze ciekawsze: Czy można stwierdzić o kobiecie, która nigdy nie zaszła w ciążę, że nie poddała się aborcji? Innymi słowy, czy "niepoddanie się aborcji" pociąga ze sobą presupozycję zajścia w ciążę? Moim zdaniem nie pociąga.
A jeśli w ankiecie medycznej będzie pytanie: "Czy przeszła Pani poród? TAK/NIE", to którą odpowiedź ma zaznaczyć Twoim zdaniem kobieta, która nigdy nie była w ciąży? Żadnej nie będzie mogła zaznaczyć?
Wszyscy pewnie słyszeli sławne pytanie: "Czy przestał Pan bić żonę?". Gdyby ktoś odpowiedział "Nie przestałem", to czy na pewno przyznałby się do bicia żony? Czy ktoś, kto nigdy nie bił żony, nie może zgodnie z prawdą powiedzieć, że nie przestał jej bić? Jeśli uważasz, że nie, to zwróć uwagę na to, w jaki sposób traktowani byli tzw. ozdrowieńcy COVID. Jak na pytanie "Czy jest pan ozdrowieńcem?" miałby odpowiedzieć ktoś aktywnie chory, a jak ktoś, kto nigdy nie zachorował? Czyż obaj nie mają takiego samego powodu, aby odpowiedzieć "nie"?
"Przestanie bicia żony" można rozumieć jako "Historię polegającą na biciu żony i następującym zaniechaniu tegoż działania".
Jeśli więc ktoś pyta "Czy przestał Pan bić żonę?", to pyta "Czy zdarzył się w Pana życiu okres czasu, w którym bił pan żonę, a następnie zaniechał pan jej bicia?". I co byś odpowiedział? Czy na oba pytania udzieliłbyś takiej samej odpowiedzi? A może różnica wynika z intensjonalności języka?
Według mnie przeczenia nie pociągają za sobą presupozycji. Gdyby było inaczej, to zdanie "Bóg nie istnieje" pociągałoby za sobą presupozycję istnienia Boga.
"Kasia nie chodzi do szkoły" - "Bóg nie istnieje". Zauważ podobieństwo tych zdań.
Z tego, jak Cię rozumiem, popierasz następujące rozumowanie (opisane w jednym z podanych przeze mnie wcześniej artykułów):
1. Tylko zdania sensowne mogą być prawdziwe.
2. W zdaniu sensownym każdy składnik zdania musi być sensowny.
3. Jeśli termin pojedynczy jest sensowny, to coś oznacza.
4. Jeśli termin pojedynczy "b" coś oznacza, to "b nie istnieje" jest fałszywe.
Teraz rozważmy zdanie "Bóg nie istnieje".
Jeśli "Bóg nie istnieje" jest prawdziwe, to musi być sensowne (zgodnie z (1) powyżej). Jeśli jest sensowne, wszystkie jego składniki muszą być sensowne, w tym termin pojedynczy "Bóg" (zgodnie z (2) powyżej). Jeśli "Bóg" jest sensowny, to "Bóg" coś oznacza (zgodnie z (3) powyżej). Jeśli "Bóg" coś oznacza, to "Bóg nie istnieje" jest fałszywe (zgodnie z (4) powyżej). Zatem założenie, że zdanie "Bóg nie istnieje" jest prawdziwe, prowadzi do wniosku, że to samo zdanie jest fałszywe. Tak więc, jeśli powyższe przesłanki są poprawne, niemożliwe jest, aby zdanie "Bóg nie istnieje" było prawdziwe: albo "Bóg" coś oznacza, w którym to przypadku "Bóg nie istnieje" jest fałszywe; albo "Bóg" nie oznacza niczego, w którym to przypadku "Bóg nie istnieje” nie jest nawet sensowne, a tym bardziej prawdziwe.
Slup napisał(a):Twardowski uważał, że słowo "nic" jest znakiem logicznej negacji, a fakt, że jest rzeczownikiem, prowadzi do tego, że powstają gramatycznie poprawne pseudozdania, które to słowo zawierają.W języku japońskim odpowiednik słowa "nic" jest przymiotnikiem, a dokładniej wyrażeniem przymiotnikowym (nani mo nai). Podobnie odpowiednik wyrażenia "nie jest" również w języku japońskim jest przymiotnikiem (de wa nai).
Wiele z "problemów filozoficznych" zachodniego świata byłoby chyba bardzo trudne, a nawet niemożliwe do wyrażenia w językach nieindoeuropejskich.
Nawet między językiem polskim a angielskim są różnice na tyle duże, że potrafią sprowadzić dyskusję na zupełnie inne tory. Na przykład angielskie "there is/there are", które w polskim znaczy po prostu "jest/są". W tekstach anglojęzycznych można zauważyć przywiązywanie dużej uwagi do słowa "there" i wyciągania z tego "wniosków filozoficznych", które w polskim języku nie mogłoby mieć miejsca.
Kwestie językowe powodują, że filozofowie zajmują się "problemami", które nie są realnymi problemami, bo wynikają tylko z natury języka, jakim się posługują. A z drugiej strony problemy, które są jak najbardziej realne, a które trudno jest wyrazić językiem, są przez tych samych filozofów ignorowane lub uznawane za "bełkot" czy też "zdania pozorne".
Slup napisał(a):(silne i słabe ¬∃!, chociaż logika meinongowska oparta na predykacie !∃ to współczesna eksplikacja poglądów tego filozofa)A to ja nie wiem, co to jest !∃. Spotkałem się tylko z zapisem z wykrzyknikiem na końcu, czyli ∃! (tak jak cytowałem wcześniej).
Slup napisał(a):(1) "Obecny król Francji nie ma owłosienia głowy"To są zupełnie inne zdania. Zdanie z królem Francji nie jest tautologią. Podobnie zdanie "Jeśli Kasia istnieje, to Kasia nie chodzi do szkoły" nie jest tautologią. Nie ma tu więc żadnej analogii.
Z racji, że obecnie nie istnieje król Francji, to musisz uznać zdanie (1) za prawdziwe (uznajesz za tautologię analogiczne zdanie "jeśli Kasia nie istnieje, to Kasia nie chodzi do szkoły").
Zdanie "Obecny król Francji nie ma łysej głowy" można rozumieć dwojako:
a) "Nieprawda, że istnieje (w sensie kwantyfikacyjnym) takie x, że: x istnieje (w sensie predykatu) i x jest królem Francji i x ma głowę i ta głowa jest łysa". I jest to jak najbardziej zdanie prawdziwe (znaczy to samo co "Nieprawda, że obecny król Francji ma łysą głowę").
lub
b) "Istnieje (w sensie kwantyfikacyjnym) takie x, że: x istnieje (w sensie predykatu) i x jest królem Francji i x ma głowę i ta głowa nie jest łysa". A to jest już zdanie fałszywe.
Z kolei zdanie "Obecny król Francji ma owłosioną głowę" oznacza: "Istnieje (w sensie kwantyfikacyjnym) takie x, że: x istnieje (w sensie predykatu) i x jest królem Francji i x ma głowę i ta głowa jest owłosiona". Jest to zdanie fałszywe.
Zauważ też, że zdanie "Obecny król Francji nie ma owłosienia głowy" znaczy zupełnie coś innego niż zdanie "Obecny król Francji nie ma owłosionej głowy", ponieważ z pierwszego zdania wynika, że król ma głowę, a z drugiego już to nie wynika (jeśli jednak traktować owłosienie głowy jako coś, co można oddzielić od samej głowy, to nawet z pierwszego zdania nie wynika, że król ma głowę).
Ponadto zauważ, że zdanie "Obecny król Francji nie ma łysej głowy" przekazuje zupełnie inną informację niż zdania "Obecny król Francji ma owłosioną głowę" czy "Obecny król Francji nie ma owłosienia głowy". Pierwsze zdanie nawet nie informuje, że król Francji ma jakąkolwiek głowę. Zdanie drugie i trzecie już tak. Jednak zdanie drugie nie informuje, czy ta owłosiona głowa, którą król Francji ma, jest częścią jego ciała, czy może ściętą głową innego człowieka, którą król trzyma w ręce lub w szufladzie. Podobna uwaga dotyczy zdań z posłem Kropiwnickim, które również nie są równoważne.
N.b. w języku japońskim nie można używać tego samego słowa "mieć" w kontekście trzymania czegoś w ręce i w kontekście posiadania np. w szufladzie - koniecznie trzeba używać osobnych zwrotów w każdym z kontekstów. Podobnie ma się sprawa ze słowem "chcieć" - innego słowa używa się mówiąc "chcę+rzecz" (np. "chcę samochód"), a innego mówiąc "chcę+robić" (np. "chcę jeść") i nie można ich używać zamiennie. Ponadto "chcieć", bez względu na kontekst, wyraża się nie czasownikiem, ale przymiotnikiem.
Slup napisał(a):Używacie pojęcia zaspokojenia potrzeby w innym sensie. Twój rozmówca używa we właściwym sensie. Ty zaś w jakimś innym sensie (lub zupełnie niedorzecznie).A dlaczego to jego sens jest właściwy, a nie mój?
A nawet jeśli jego jest właściwy (w sensie powszechnego rozumienia), to nikt nie zmusza, żeby używać właśnie tego słowa. I tu jest właśnie problem z językiem, że nie wszystkie użyteczne opisy posiadają swoje popularne terminy. A to nie oznacza, że te opisy nie są użyteczne, ani tym bardziej, że są mniej użyteczne od opisów, dla których istnieją popularne terminy. A nawet nie oznacza to, że opisy, dla których nie istnieją terminy, nie są bardziej użyteczne od opisów, dla których terminy istnieją.
Podobnie można komuś podczas dyskusji na temat aborcji powiedzieć, że używa słowa "człowiek" w niedorzecznym sensie. Jednak moim zdaniem w dyskusji o aborcji najlepszym opisem dla terminu "człowiek" byłby opis, dla którego niemal nikt nie stosuje terminu "człowiek". Zobaczmy, jak słownik PWN definiuje pojęcie "człowiek":
człowiek I
1. «istota żywa wyróżniająca się najwyższym stopniem rozwoju psychiki i życia społecznego»
2. «reprezentant najlepszych cech ludzkich»
3. «osoba dorosła»
4. pot. «pracownik fizyczny»
człowiek II
pot. «w funkcji zaimka osobowego: ja, lub w funkcji zaimków nieokreślonych: ktoś, ktokolwiek»
I teraz spójrzmy na Art. 38 Konstytucji RP: "Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia od momentu poczęcia”. Jeśli 10-letnia dziewczynka ma prawo do życia, to tylko co najwyżej na bazie tego, że jest "kimkolwiek". Jednak nawet wtedy "ktokolwiek" nie oznacza "każdy", zaś "każdy ktokolwiek" nie jest sensownym zdaniem. Z drugiej strony Art. 38 zapewnia ochronę "od momentu poczęcia", co jest niemal sprzeczne z definicją słowa "człowiek" ze słownika PWN, bo niemalże nikt "od momentu poczęcia" nie wpada w znaczenie którejkolwiek z definicji ze słownika PWN. Jeśli więc brać słownik PWN jako bazę dla definicji słowa "człowiek" użytego w Art. 38 Konstytucji, to Art. 38 Konstytucji nie tylko nie zapewnia 10-letnim dziewczynkom prawa do życia, ale nawet w ogóle jako taki jest niedorzeczny, ponieważ co najwyżej ktoś jest "człowiekiem" "od momentu poczęcia" w rozumieniu słownika PWN (ktoś... ale kto konkretnie? nie wiadomo). A nawet i ten "ktoś" jest wątpliwy, bo nie wiadomo jeszcze, czy "od momentu poczęcia" można być "kimś". To trzeba byłoby dopiero ustalić w słowniku. Słownik PWN definiuje "ktoś" jako "jednostka ludzka". Jednak nie definiuje, czym jest "jednostka ludzka". I tak można się czepiać jeszcze dłużej.
A piszę o tym dlatego, bo w podobny sposób można się czepiać niemal każdego zdania wypowiedzianego, czy też napisanego, w języku polskim. Dlatego właśnie tak duże znaczenie ma rozumienie intuicyjne, którego nie da się wyrazić słowami.
Slup napisał(a):Wróćmy jeszcze do zdania "Jeżeli Kasia nie istnieje, to Kasia nie chodzi do szkoły", które uważasz za tautologię. Czy tautologią jest też zdanie "Jeżeli Kasia nie istnieje, to Kasia nie ma imienia"? Wydaje się, że musisz na to przystać. Z drugiej strony Kasia ma imię...Kasia ma imię, bo właśnie je jej nadałeś nazywając ją Kasią. Kasia nie musi w tym celu istnieć. Zaś musi istnieć, żeby (w domyśle: realnie) chodzić do szkoły.
Na pewno jednak nie ma imienia w rozumieniu wpisu w akcie urodzenia. A więc wiele zależy od tego, jak rozumiesz termin "imię".
To, że zdanie "Jeżeli Kasia nie istnieje, to Kasia nie chodzi do szkoły" jest tautologią wynika z semantyki następnika. Ze znaczeniem zwrotu "chodzić (realnie) do szkoły" wiąże się superpozycja - istnienie Kasi. Taka superpozycja nie występuje w przypadku zwrotu "mieć imię".
Mamy więc tu problemy językowe na zasadzie takiej, jak wymawianie implikacji materialnej słowami "Jeżeli ..., to ..." i wynikające z tego pozorne problemy dotyczące np. prawdziwości zdania "Jeśli Karol Wojtyła był papieżem, to Ziemia krąży wokół Słońca", albo "Jeśli 2+2=5, to 4+3=8". Problemy, których by nie było, gdyby implikację materialną wymawiało się "Jeżeli ..., to obiecuję ci, że ..." i potem weryfikowało, czy dana obietnica została złamana. Tu jednak nasuwa się pytanie, które pewnie mógłbyś zadać: Czy można powiedzieć, że obietnica, która nie została złożona, nie została złamana? Czy obietnica może nie być złamana, jeśli nie została złożona? Albo: czy w sytuacji, kiedy obietnica nie została złożona, można stwierdzić, że nie jest prawdą, że została złamana obietnica?
I teraz jeszcze ciekawsze: Czy można stwierdzić o kobiecie, która nigdy nie zaszła w ciążę, że nie poddała się aborcji? Innymi słowy, czy "niepoddanie się aborcji" pociąga ze sobą presupozycję zajścia w ciążę? Moim zdaniem nie pociąga.
A jeśli w ankiecie medycznej będzie pytanie: "Czy przeszła Pani poród? TAK/NIE", to którą odpowiedź ma zaznaczyć Twoim zdaniem kobieta, która nigdy nie była w ciąży? Żadnej nie będzie mogła zaznaczyć?
Wszyscy pewnie słyszeli sławne pytanie: "Czy przestał Pan bić żonę?". Gdyby ktoś odpowiedział "Nie przestałem", to czy na pewno przyznałby się do bicia żony? Czy ktoś, kto nigdy nie bił żony, nie może zgodnie z prawdą powiedzieć, że nie przestał jej bić? Jeśli uważasz, że nie, to zwróć uwagę na to, w jaki sposób traktowani byli tzw. ozdrowieńcy COVID. Jak na pytanie "Czy jest pan ozdrowieńcem?" miałby odpowiedzieć ktoś aktywnie chory, a jak ktoś, kto nigdy nie zachorował? Czyż obaj nie mają takiego samego powodu, aby odpowiedzieć "nie"?
"Przestanie bicia żony" można rozumieć jako "Historię polegającą na biciu żony i następującym zaniechaniu tegoż działania".
Jeśli więc ktoś pyta "Czy przestał Pan bić żonę?", to pyta "Czy zdarzył się w Pana życiu okres czasu, w którym bił pan żonę, a następnie zaniechał pan jej bicia?". I co byś odpowiedział? Czy na oba pytania udzieliłbyś takiej samej odpowiedzi? A może różnica wynika z intensjonalności języka?
Według mnie przeczenia nie pociągają za sobą presupozycji. Gdyby było inaczej, to zdanie "Bóg nie istnieje" pociągałoby za sobą presupozycję istnienia Boga.
"Kasia nie chodzi do szkoły" - "Bóg nie istnieje". Zauważ podobieństwo tych zdań.
Z tego, jak Cię rozumiem, popierasz następujące rozumowanie (opisane w jednym z podanych przeze mnie wcześniej artykułów):
1. Tylko zdania sensowne mogą być prawdziwe.
2. W zdaniu sensownym każdy składnik zdania musi być sensowny.
3. Jeśli termin pojedynczy jest sensowny, to coś oznacza.
4. Jeśli termin pojedynczy "b" coś oznacza, to "b nie istnieje" jest fałszywe.
Teraz rozważmy zdanie "Bóg nie istnieje".
Jeśli "Bóg nie istnieje" jest prawdziwe, to musi być sensowne (zgodnie z (1) powyżej). Jeśli jest sensowne, wszystkie jego składniki muszą być sensowne, w tym termin pojedynczy "Bóg" (zgodnie z (2) powyżej). Jeśli "Bóg" jest sensowny, to "Bóg" coś oznacza (zgodnie z (3) powyżej). Jeśli "Bóg" coś oznacza, to "Bóg nie istnieje" jest fałszywe (zgodnie z (4) powyżej). Zatem założenie, że zdanie "Bóg nie istnieje" jest prawdziwe, prowadzi do wniosku, że to samo zdanie jest fałszywe. Tak więc, jeśli powyższe przesłanki są poprawne, niemożliwe jest, aby zdanie "Bóg nie istnieje" było prawdziwe: albo "Bóg" coś oznacza, w którym to przypadku "Bóg nie istnieje" jest fałszywe; albo "Bóg" nie oznacza niczego, w którym to przypadku "Bóg nie istnieje” nie jest nawet sensowne, a tym bardziej prawdziwe.
