Iselin napisał(a): Tak samo narzekają, że niewykształceni ludzie nie potrafią docenić korzyści płynących z imigracji, a brak im horyzontów, żeby uświadomić sobie, że inne oblicza imigracji widzi się jako pracownik umysłowy mieszkający w lepszej dzielnicy, a inne jako osoba, która zmuszona jest mieszkać w jednej z dzielnic zamieszkanych przez całkiem innych imigrantów niż lekarze, piekarze i naukowcy, a nie ma pieniędzy, żeby się przeprowadzić.
Ano właśnie. Dla części ludzi "Ukraina" to pani, która obsługuje ich w sklepie czy sprząta biuro po godzinach. To ktoś kto będzie dla nich usługodawcą, a nie bezpośrednim sąsiadem czy konkurentem w zakładzie pracy. To zupełnie inny poziom relacji, który może tłumaczyć dlaczego część społeczeństwa jest nastawiona bardziej na anty niż pro.
Cytat:Jakoś podejrzanie często horyzontami nazywa się też doświadczenia zdobyte podczas zagranicznych podróży, nawet jeśli ograniczają się one do zwiedzania typowych atrakcji turystycznych, poznawania hoteli i restauracji bez głębszego zainteresowania miejscowym społeczeństwem, a umiejętność komunikowania się z ludźmi z tego samego kraju, ale pod różnymi względami innymi, do owych horyzontów rzadziej się zalicza.To samo jeśli chodzi o kontakty zawodowe w różnych korpo gdzie w gruncie rzeczy rozmawia się ze starannie wyselekcjonowanymi jednostkami z różnych krajów, które w żaden sposób nie odzwierciedlają przeciętnego obywatela.
Tak czy owak - dbanie o odpowiednią edukację to zawsze profit dla społeczeństwa i warto się pod tym podpisać. Mam jednak obawy co do zewnętrznych czynników motywujących. Dzisiaj 30-latek mieszkający na prowincji w domu rodzinnym może spokojnie realizować swoje osobiste potrzeby za pensję magazyniera. Nie będą to może wyszukane potrzeby, ale np. żeby zostać motocyklistą z pełnym rynsztunkiem wyposażenia, wystarczy takiemu kilka miesięcy oszczędzania. Polskie możliwości nabywcze sprawiają, że obecnie alternatywne drogi takie jak emigracja czy podnoszenie kwalifikacji nie są już potrzebne do tego aby żyć na jakimś może mało wyszukanym, ale dla wielu wystarczającym poziomie.
Z innej strony - rodzice aktualnego, młodego pokolenia poprzez ciężką pracę w trudniejszych czasach zakumulowali wystarczająco dużo kapitału, z którego teraz młodsze pokolenie może korzystać. "Januszexy", nieruchomości - to wszystko mogą otrzymać na start bez wkładu w postaci wytężonej pracy, zdobywania kwalifikacji, wykształcenia, itd.
Ponadto uważam, że głównym motorem ludzkich zachowań jest realizacja potrzeby uznania. Jeśli trafisz do środowiska, w którym większość osób ma wyższe wykształcenie to aby nie czuć się "tym gorszym" również będziesz do tego dążyć. Na prowincjach osoby z wyższym wykształceniem często nie mają zawodowo czego szukać (poza wyjątkami, np. stomatologiem czy farmaceutą na własnej działalności) i z tego powodu dochodzi do takiej kierunkowej agregacji. Wykształceni - miasta, niewykształceni - prowincja. I na tejże prowincji nie będzie presji społecznej niezbędnej do tego aby u jednostki pojawiła się silna wola ku zdobyciu jakiegoś lepszego wykształcenia.
"Łatwo jest mówić o Polsce trudniej dla niej pracować jeszcze trudniej umierać a najtrudniej cierpieć"
NN
NN
