DziadBorowy napisał(a):Baptiste napisał(a): Tylko nie wiem niby jakie z tego wnioski należałoby wyciągać w kontekście turbin wiatrowych. Że jak grubszemu udaje się skutecznie bujać po sądach to może i my spróbujmy?
W przypadku innych inwestycji często bardziej uciążliwych nie ma nawet połowy tej histerii co odnośnie wiatraków. Więc można wyciągać wnioski takie, że problem ma podłoże nie merytoryczne a ideologiczno-polityczne.
Zresztą Nawrocki właśnie zawetował drugą ustawę o energetyce być może nawet bardziej potrzebną niż wiatraki. Pomimo, że ustawę poparła nawet część konfederacji a jej podpisanie doradzali mu jego właśni doradcy. Więc mam wrażenie, że po prostu chodzi o wywołanie w Polsce chaosu na którym ktoś ma nadzieję dorwać się do władzy.
Chyba jako jedyny tutaj mieszkam w strefie OZE. W dupie mieliśmy wiatraki, wodór i solary. Transparentność władz przy wskazywaniu miejsc gdzie mają powstać nauczyła nas jednego. Jesteś biedny to wypierdalaj. Plany były tak ciekawe, że w ogóle nie brano całego osiedla pod uwagę i nie przestrzegano żadnych odległości wynikających z przepisów. Dlaczego? Bo można. Bo jako tacy jesteśmy solą w ogromnym 135 ha oku.
Skracanie tych odległości w nowej przestrzeni prawnej czy kolejnymi propozycjami zmian prawa nie wiąże się z jakimiś profitami tylko z prostą zależnością - można bliżej upchać wiatrak - jest inwestycją strategiczną - produkuje nadwyżki energii - trzeba to jakoś gromadzić albo wyłączać wiatraki - dostawiane do wiatraków zostają np. biogazownie (które w Niemczech są likwidowane, bo się nie opłacają) - ludzie nie chcą biogazowni w pakiecie z wiatrakami? No cóż wypierdalać, biedaki można was wywłaszczać. No jest też druga strona medalu. Sadził się jakiś leszcz do polityka, to mu się pierdolnie wiatrak pod nosem to już fikał nie będzie, bo ciągle zagrożenie wywłaszczeniem to jest zajebisty argument. De facto bez systemu magazynowania nadwyżek energii to jest to kosztowny system zależny od pogody. Już teraz 50 razy w roku dochodzi do wyłączeń OZE bo nadprodukcja się marnuje. No i linie energetyczne należałoby pochować w ziemi. Koszty? A czy one są ważne? Politycy dostają środek nacisku, narzędzie do wywłaszczeń wyjątkowo cennych terenów, niszczenia opozycji, instalowania niemieckiego złomu od wiatraków po biogazownie wycofane z powodu konieczności dotowania i niskiej efektywności, utylizacji np. zboża technicznego czy śmieci, wyłączenia jakiekolwiek nadzoru nad tym co się odpierdala, bo z doświadczenia wiem, że nawet inwestor nie wie co się dodatkowo odpierdala i jakie ciekawostki mogą się pojawiać przy okazji. Już tylko fakt, że papierowy rolnik może stawiać OZE na krzywy ryj a potem mogą to odkupować spółki córki spółek córek jakichś z dupy wziętych firm i nie ma szans na prześledzenie ich historii daje możliwość niszczenia opozycji, wałów na VAT, arkadyjskiej atmosfery dla śmieciowej mafii... stąd całkiem logiczne, że nikt z polityków nie będzie atakował takiej fajnej broni z funkcją maszynki do interesów tylko ludzi napuszczał.
Co prawda są bardzo proste rozwiązania tych problemów choćby konieczność widnienia w BIP np. przez rok wszelkich inwestycji wielkoobszarowych mogących podpadać pod wywłaszczenia. Odpowiedzialność samorządów za transparentność i referendalność inwestycji z co najmniej możliwością wetowania działań przez powiat. Wtedy nie będzie bezhołowia i braku winnych oraz ludzie zachowają minimum władzy nad tym co się odwala. Bo utajnianie czegokolwiek w ramach OZE to jakiś patologiczny żart w kontekście obrony kraju. Niby jakiekolwiek państwo na ziemi, w trakcie wojny z Polską nie policzy wiatraków, nie rozpozna turbin i ich mocy, paneli nie rozpozna? Nie wie ile gazu, jakie materiały i ile pofermentu wyszło z danej instalacji? A może na podstawie tanków nie rozpozna ile wodoru i dokąd płynie jak to informacje jawne? Jedyne o co tu chodzi, to żeby zamknąć mordy ludziom i ngo. PSLowskie lamenty spod białoruskiej granicy słane przez izby rolnicze że tak ciężko biednym bauerom stawiać inwestycje to ponury żart, od lat średnia zablokowanych inwestycji wynosi 39 rocznie przy idących w tysiące liczbach. Przy czym w tych 39 znajdują się wszelkie śmierdzące, trujące i podejrzane inwestycje niekoniecznie służące rolnikom. Tylko ile osób zwróci na to uwagę w kraju w którym partie takie jak Pl2050 sobie sra na BIP i transparentność zapisów? Z resztą jak system działa tak, że jak coś się odpierdoli to można sobie dowolnie zmieniać zapisy że jak się odpierdoli grubo to pani Madzia z ministerstwa pomoże pozmieniać to oczym mowa. Cyfryzacja jak nadchodzi nie będzie służyć ludziom tylko głębszej patologizacji, bo bez jakiegoś rejestru np. blockchain, gdzie nie da się działać jak w starożytnym otoczeniu sieciowym i zmieniać co się chce, to się nagle może okazać, że cuda wynikające z chciwości się Orwellowi czy Zajdlowi nie śniły. Za komuny już tak było, czemu by nie teraz?
Sebastian Flak

