Iselin napisał(a): Nieprawda. To, że mogę pracować z domu, to wypadkowa umiejętności, pracy moich przodków i moich własnych zasług, czyli tego, jak te możliwości wykorzystałam.
No i to właśnie Zefciu nazywa uprzywilejowaniem. Masz jakieś cechy psycho-fizyczne, odziedziczone lub/i wykształcone w procesie socjalizacji, które sprawiły, że jesteś w tym miejscu, w którym się znajdujesz. I one umożliwiły Ci być pracowitą, staranną, itd.
Normalna sprawa, ale mówienie o tym, że we współczesnym dyskursie przyjęło się to nazywać przywilejem jest pobożnym życzeniem. Przyjęło się tylko miejscowo i nie ma prawa przyjąć szerzej z prostego powodu - przywilej to coś z czego zwykło się tłumaczyć, a niewielu będzie się chciało tłumaczyć z kapitału rodzinnego, dobrego wychowania czy korzystnych genów. Przywilej to coś co się otrzymało i trudno jest się nim chwalić i budować na nim wizerunek osobistych zasług. A któż nie będzie chciał docenić wysiłku swojego czy swoich rodziców? To nie padnie na podatny grunt. I dobrze.
"Łatwo jest mówić o Polsce trudniej dla niej pracować jeszcze trudniej umierać a najtrudniej cierpieć"
NN
NN
