Na początek, mała rada dla wszystkich, którzy chcą przeczytać Karyon – WYDRUKOWAĆ :!:
Na ekranie nie mogłem przebrnąć przez wstęp, na papierze zaś poszło mi gładko.
Teraz co do samego wiersza, to owszem, podobał mi się. Zastrzegam na wstępie, że nie znam się na poezji :| , więc nie powinno się moich opinii brać zbyt poważnie. Jak powiedziałem, całokształt bardzo mi się podobał, jednak - tu powtórzę opinie moich przedmówców - na twoim miejscu, benman, trochę popracowałbym nad stylem. A konkretnie? Konkretnie trudno powiedzieć, bo na styl składają się drobne rzeczy; malutkie, drobniutkie niedopatrzenia razem powodują wrażenie ... nienajlepszego stylu. Np.:
[*]nie jest wg mnie jasne dlaczego pewne rzeczy są tu, a nie gdzie indziej. Niektóre wg mnie nie bardzo wpływają na ogólne przesłanie wiersza. Weźmy np. upadek:
To tyle, jeśli chodzi o "niedociągnięcia" :wink: . Mam nadzieję, że zrozumiesz, że nie piszę tego z jakiejś próżnej zawiści - chcę spróbować dokładnie określić co mi nie pasuje, dlaczego czuję się inaczej czytając Miłosza czy Herberta niż czytając ciebie... Bo chyba w ten sposób należy dążyć do doskonałości - stale porównując się z mistrzami?
Na ekranie nie mogłem przebrnąć przez wstęp, na papierze zaś poszło mi gładko.Teraz co do samego wiersza, to owszem, podobał mi się. Zastrzegam na wstępie, że nie znam się na poezji :| , więc nie powinno się moich opinii brać zbyt poważnie. Jak powiedziałem, całokształt bardzo mi się podobał, jednak - tu powtórzę opinie moich przedmówców - na twoim miejscu, benman, trochę popracowałbym nad stylem. A konkretnie? Konkretnie trudno powiedzieć, bo na styl składają się drobne rzeczy; malutkie, drobniutkie niedopatrzenia razem powodują wrażenie ... nienajlepszego stylu. Np.:
- rymy - gdzieniegdzie są, gdzieniegdzie nie. Na pewno nie ma ich we wstępie. Byłoby to bardzo wymowne, gdyby ta ich nieobecność kontrastowała jakoś z pozostałymi częściami wiersza, w których rymy byłyby lepiej widoczne i konsekwentne. Warto zastanowić się więc dokładnie, co się chce owymi rymami powiedzieć, i w których miejscach je zastosować, a w których - nie;
- rodzaje rymów; gdzieniegdzie są dokładne, gdzieniegdzie - nie, męskie, żeńskie, wszystko przemieszane. No, nie tworzy to najlepszego wrażenia;
- małe niedociągnięcia/nieścisłości, np.
[list:e1c76edb42]Czy to, co robię, nie jest czasem złe?
I po co to robię? Nie jestem zły.
[*]nie jest wg mnie jasne dlaczego pewne rzeczy są tu, a nie gdzie indziej. Niektóre wg mnie nie bardzo wpływają na ogólne przesłanie wiersza. Weźmy np. upadek:
- Wokół pustka. Szarzyzna betonu.
Idę prosto w ciszy. Żadnego rumoru.
Przeraża mnie ta cisza! Kłuje! Męczy!
Jakby mnie chciała na śmierć zadręczyć!
Mocniej nasuwam kaptur na głowę.
Zaczynam biec. Już przebiegłem połowę
Drogi, gdy wtem – kamień! Ziemia…
Odgłos upadku przerwał okowy milczenia.
Leżę w błocie – czy przeklinam ciszę?
Nie – już nie ma ciszy. Chlupot wody słyszę.
Wstaję, wycieram wargi zakrwawione,
Nasuwam kaptur mocno na głowę
I biegnę szybko, jak najszybciej mogę,
Abym na czas zdążył dobiec.
Patrzę w lewo – łuna czerwona.
Na prawo – jakiś człowiek kona.
To tyle, jeśli chodzi o "niedociągnięcia" :wink: . Mam nadzieję, że zrozumiesz, że nie piszę tego z jakiejś próżnej zawiści - chcę spróbować dokładnie określić co mi nie pasuje, dlaczego czuję się inaczej czytając Miłosza czy Herberta niż czytając ciebie... Bo chyba w ten sposób należy dążyć do doskonałości - stale porównując się z mistrzami?
Antyteista, empirysta, zwolennik używania rozumu.
„Znaczeniem zdania jest metoda jego weryfikacji” (Moritz Schlick)
„Znaczeniem zdania jest metoda jego weryfikacji” (Moritz Schlick)

