DziadBorowy napisał(a):lumberjack napisał(a): Dla mnie to są bogacze, bo za taką kasę to bym raz dwa zrobił to, co planuję od dawna i na co ciułam parę groszy każdego miesiąca.
Zależy do czego mierzysz. Są społeczności, gdzie ktoś kto posiada 10 krów jest bogaczem. W warunkach polskich taka kasa pozwala na przyzwoite życie bez czekania na wypłatę pod koniec miesiąca. Możesz wziąć kredyt na mieszkanie, stać Cię na dobre wakacje i nienajgorszy samochód - ale wciąż musisz się liczyć z kasą i nie wydawać za dużo. I to jest wyznacznik klasy średniej. Do prawdziwego bogactwa na prawdę dużo im brakuje.
No i de facto Polska to jest kraj, w którym ktoś kto ma 10 krów nie jest może krezusem, ale może być przedstawiany jako zamożny człowiek. Potrzebna jest obora przynajmniej 10 stanowiskowa a nawet większa. Obora owa musi być wykończona według określonych norm inaczej unia i sanepid przypomną o sobie w sposób drastyczny. W dodatku owa hodowla musi się kalkulować przynajmniej na zero, żeby zwierzęta nie głodowały i nie wymarzły. Zapewne tak mała liczba sztuk musi z założenia generować dochód. Zatem w grę wchodzi specyficzne przetwórstwo albo/i ekologia, w końcu nie zachodzi efekt skali. Żeby utrzymać dziesiątkę zwierzaków trzeba zapewnić im paszę i lekarstwa. Podliczmy ile kosztuje hodowla krowy przez rok:
https://zwierzaki.pl/ile-kosztuje-krowa-...utrzymanie
Cena 1 szt. 1600-4500 zależnie od wieku i rasy.
Obora ze sprzętem - 200 000
Roczny koszt utrzymania - zależy, ale średnio ok. 5000 rocznie przy swojej produkcji paszowej, nie licząc sprzętu potrzebnego do higieny i środków typu lekarstwa.
Podsumowując majątek takiego pasjonata to pi razy oko dom z oborą za coś koło 400 000 najlżej, 10 krów za średnio 2200, roczny zapas żarcia dla zwierząt za 50k. No i zapewne jakieś maszyny do sprzątania obory gdzie najtańsze ciągniki i sprzęt do nich to koszt powyżej kilkunastu baniek. Jakby nie patrzeć majątek warty pół miliona. Szału nie ma, ale biedy też nie ma. To raczej lepsza klasa średnia. A że w rzeczywistości dochodzą jeszcze hektary pozwalające na produkcję na własne potrzeby to już majątek jest warty około 1,5 miliona. Bez corocznych przychodów z hodowli i produkcji. Dlatego jak słyszę, że się nie opłaca, że nie można wyżyć na wsi a słyszę to od hodowców i rolników to zawsze mi się humor poprawia. Bo jakby mieli dokładać do interesu to już dawno by wszystko sprzedali, kupili mieszkanie czy mieszkania do wynajęcia i srali na to nieopłacanie. Prawda jest taka, że przeciętny rolnik (średnia wielkość gospodarstwa to coś koło 20ha) ma taki rezerwuar środków, że gdyby tylko chciał to z miejsca zostałby milionerem. Sama sprzedaż maszyn kosztujących, średnio więcej niż Lambo z salonu już pozwala na walenie wszystkiego łącznie z Polskim Wałem, sprzedaż gospodarstwa to już kupno kilku mieszkań i domku w Chorwacji. Problem z Polską polega na tym, że każdy zaniża ile może absolutnie wszystkie przychody, bo jak będzie uczciwy to będzie musiał płacić więcej. Przyjęło się, że wieś to krusowska oaza biedoty a ja znam na przykład sytuację, gdy ojciec rolnik na 60ha miał dwóch synów pobierających stypendium socjalne Synkowie w autkach za roczne zarobki pani z Żabki i mogli wykazać że mają dochód uprawniający do stypendium. I tak jest ze wszystkim praktycznie. Jak sobie myślę o "klasie średniej" w Polsce to większość nawet nie chce do niej aspirować, bo na kombinowaniu można żyć jak pączek w maśle a mityczne 15k na miesiąc to wcale nie musi być jakaś straszna rzadkość, tylko po prostu szara strefa, ukrywanie dochodów i kombinowanie jak tu wyszarpać kolejny + od państwa skutecznie zniechęcają do chwalenia się tym ile kto ma.
Sebastian Flak