Przyszło mi jeszcze jedno do głowy w sprawie tej dziury w prawym dolnym rogu. O ile połączenia głębokich tradycjonalizmu i kolektywizmu, modernizmu i kolektywizmu, modernizmu i indywidualizmu łatwo sobie wyobrazić, to połączenie głębokich tradycjonalizmu i indywidualizmu dosyć trudno. Bo to z jednej strony każdy ma swoje miejsce, role społeczne są restrykcyjnie zdefiniowane, z nieba dane nierówności są święte a z drugiej daleko posunięta wolność wyboru i róbta co chceta - sprzeczności są bardzo silne. Pogodzenie tego to jak polizanie się po prawym łokciu przez lewe ramię. To by w sumie nieźle tłumaczyło, czemu zjawiska okołokorwinowskie, choć równie bezsensowne jak inne skrajności, są daleko bardziej kabaretowe.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.