Sofeicz napisał(a): Z Teorii Gier.
Znowu wygrałem. To już jest nudne
No nie. Teoria gier wyjaśnia tylko, jaka moralność ma większe szanse na rozpowszechnienie, a jaka jest skazana na wymarcie w określonych warunkach. Nie wyjaśnia jednak, skąd biorą się szczególne odmiany moralności, tak jak teoria ewolucji nie wyjaśnia, skąd się biorą mutacje. To wyjaśnia biochemia. Teorii ewolucji jednak to wyjaśnienie do niczego nie jest potrzebne, bo działałaby tak samo, gdyby zmiany genetyczne powodowały złośliwe gremliny albo diabli.
"Mutacji" moralnych raczej nie powoduje religia sama w sobie. Jeśli komuś objawia się Jezus albo Matka Boska - a zdarza się to częściej, niż media pokazują, sam znam z realu paru ludzi, co z Jezusem gadali - to nigdy owe nadprzyrodzone postacie nie przekazują czegoś z obrzeży pospolitej etyki - na przykład, żeby wytruć muzułmanów trutką na karaluchy albo żeby w ogóle nie używać trutki na karaluchy, także na karaluchy. Zazwyczaj przekaz jest do bólu głównonurtowy, w stylu "witam was, kochani, bardzo serdecznie, bądźcie mili dla siebie i dla puszystych szczeniaczków, nie odstrzeliwujcie sobie głów bronią dużego kalibru i postarajcie się trochę mniej kraść".
Moja hipoteza jest taka: "mutacje" moralne biorą się z wariactwa. Nie chcę używać wyrażenia "choroba psychiczna", bo chory jest ten, kto radzi sobie gorzej, niż zdrowy. Natomiast w szczególnych warunkach wariat może radzić sobie lepiej, niż niewariat, a wtedy zaraża swym wariactwem innych, i z pokolenia na pokolenie wariactwo staje się normą. Dlatego w społeczeństwie dynamicznych zmian wariatów należy poważać, bo chociaż większość z nich pieprzy totalnie bez sensu, to jeden na tysiąc może okazać się akurat mutantem korzystnym.