Dla mnie to nawet bycie odrębną osobą to przesada, nawet ten (Jungowski?) Pogląd, że składamy się z wielu podosób mnie uwiera, wszystko trzeba rozkruszyć, a następnie rozkruszyć kruszynki, a jeszcze lepiej to rozpuścić. Czy jest coś piękniejszego niż ten moment przed zaśnięciem, kiedy człowiek ma wrażenie rozpuszczania się pod ciepłą kołderką? Kiedy traci poczucie ciężkości i kierunku? Kiedy wszelkie kontury się zamazują? Anioły tak mają w niebie, dlatego się mówi "zasnąć jak aniołek". A to wcale nie znaczy, że jestem ciepłe kluchy, to tylko w pewnych warunkach. Trzeba najpierw odpowiednio spędzić dzień, coś porobić, zmęczyć się. Tak czy siak, silna podmiotowość czy jako Boga, czy jako odrębnego człowieka, jawi mi się jak kula u nogi. Dlatego się zaciekawiłem, bo u ciebie chyba tak nie jest.
Rzeczywistość obiektywna nie istnieje
|
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości