lumberjack napisał(a): zamiast zmuszać ludzi do porzucenia plastikowych torebek, słomek, butelek i innych opakowań naukowcowe mózgi mogłyby wymyślić spalarnie plastiku, z których moglibyśmy uzyskać ciepło dla centralnego ogrzewania do miast albo przetwórnie, które znowu przemieniają plastik w ropę (w Niemczech już chyba cztery takie funkcjonują).Ale znów pytanie - kto ma za to zapłacić?
Węgiel jest suma sumarum tańszy w produkcji energii niż śmieci.
No jak nakłonić ludzi do gromadzenia plastików, by poddać je recyclingowi? Przemocą, czyli karząc za niesortowanie? Może płacąc za sortowanie, ale wtedy znów plastik staje się droższy...
lumberjack napisał(a): Zamiast męczyć się z mało wydajnymi, krótkodystansowymi autami elektrycznymi - postawić w kilku miejscach miasta jakieś wykurwiste pochłaniacze/niwelatory spalin i dalej jeździć normalnymi autami. Jeśli chodzi o piece kopciuchy to ciekaw jestem czy zamiast wymieniać je na jakieś droższe modele nie można by pozakładać jakichś filtrów na kominy etc. itp.No i znów - kto za to zapłaci?
Wybudować to z podatków? Narzucić opłaty dla producentów spalin? Znów przemoc - zmuszamy do płacenia kogoś, kto do tej pory nie płacił i traktował atmosferę jak darmowy śmietnik. Z resztą niczym się to nie różni od opodatkowania za emisję CO2, tylko że tu opodatkujemy nie tylko fabryki ale każdego kierowce.
Gdyby te pomysły były opłacalne na gruncie ekonomi, w której środowisko traktuje się jak darmowy śmietnik, już dawno by działały.
Żeby mogły zadziałać trzeba w koszty wpisać opłaty za naprawę szkód środowiskowych, ale to oznaczać będzie wzrost cen, spadek zysków, niezadowolenie społeczne i jego wszelkie konsekwencje z przemocą na ulicach włącznie lub w demokracji zwycięstwem polityków mówiących że takie opłaty są zbędne i powrotem do status quo ante.