ZaKotem napisał(a): Coś w tym jest. Wydaje mi się, że w społeczeństwie "betryzowanym", całkowicie pozbawionym instynktu agresji i konkurencji, miłość byłaby niemożliwa. Byłaby tylko ogólna miłość chrześcijańska wszystkich do wszystkich i bylibyśmy jako aniołowie w niebie.Racja.
Cytat:No ale przecież ludzie wcale nie są jako aniołowie w niebie i zawsze ryzyko jest. Mało to małżeństw, w których jest przemoc, znęcanie się psychiczne, albo choćby oszukiwanie drugiego?Owszem, tylko że tutaj mamy już do czynienia z patologią, a więc np. kobieta ufa mężczyźnie, który na zaufanie nie zasługuje, bo jej regularnie łoi skórę. To jest prawdziwy dramat, kiedy biologiczna potrzeba pcha człowieka w toksyczne relacje. Idealnie to by było, gdyby ten instynkt agresji, konkurencji był wzmocniony tą chrześcijańską miłością. A często jest tak, że mężczyzna albo jest agresywnym sukinsynem, albo takim pozbawionym agresji ciapciusiem. Na tym drugim związku kobieta wyjdzie lepiej, bo zawsze może sobie poczytać Greya i inne romansidła, tak aby fantazją sobie dokooptować to, czego nie dostaje w rzeczywistości.
Jednak mężczyzn należałoby jednak uczyć integrowania swojej agresji, a nie wypierania, tak jak naucza Jordan Peterson.