To są bajki o Lecterze. Wyjaśnienie jest proste. Psychopaci są dobrymi manipulatorami i autorkę wkręcili. Co pewnie nawet nie było szczególnie trudne, bo autorka zapewne chciała być wkręcona. Kojarzę parę osób, które ewidentnie się o dyssocjal ocierają. To co zwraca u nich uwagę to głęboki prymitywizm. Tam nie ma żadnej głębi, żadnego miejsca na to wewnętrzne cierpienie. To pasuje raczej do borderlajnów, którzy też mogą robić rzeczy ekstremalne, ale różnica jest widoczna gołym okiem.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.