Gawain napisał(a): Do skalowania zapewne. Na ucho idzie rozróżnić co jest mniejsze albo bliższe.Ale po co aż tak skalować?
W angielszczyźnie masz John/Johny i szlus.
A u nas Janek, Jaś, Jasieczek, Jasiunio, Jasiuchno, Jaśko, Jasinek - orgia infantylizmu.
PS. Kiedyś czytałem nowe tłumaczenie Kubusia Puchatka, gdzie w przedmowie tłumaczka wspominała o problemach z wyrugowaniem tych infantylizmów, niejako przynależnych literaturze dziecięcej.
Musiała srogo zmagać się z Piotrusiem, tygryskiem, króliczkiem, miodkiem etc.
Czyżby to była emanacja naszego wrodzonego, słowiańskiego infantylizmu?
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.