(Mam nadzieję, że nie dubluję tematu. Sorry, że piszę trochę nieskładnie, ale liczę, że zrozumiecie, w czym rzecz)
W jednym z numerów Rzeczpospolitej znalazłem interesujący artykuł na temat wpływu naszego nastroju na zdolność uczenia się, analizy faktów, kreatywności itp.
W skrócie: kiedy jesteśmy radośni, wzrasta nasza kreatywność. Wtedy dostrzegamy nowe strony problemu, stajemy się bardziej twórczy, wymyślamy nowe pomysły, ale za to łatwiej jest o popełnienie głupich błędów. Nasze pole uwagi poszerza się. Kiedy natomiast jesteśmy smutni, rośnie nasza dokładność, precyzja rozwiązywania zadań, rzadziej popełniamy błędy, potrafimy się skoncentrować na danym zagadnieniu. Nasze pole uwagi zawęża się.
Wiąże się to oczywiście z ewolucją naszego mózgu. Kiedy mieliśmy jakąś przeszkodę do pokonania, wszystkie myśli człowieka były kierowane na nią - dopóki jej nie pokona. Kiedy natomiast wszystko było w porządku, człowiek zastanawiał się nad tym, jak ulepszyć warunki życia, szukał nowych rozwiązań.
Moje wnioski.
1) Widać fajnie, jaką rolę stanowią oceny w szkole. Taka jedynka wprawi ucznia w zły nastrój i dzięki temu łatwiej mu będzie nadrobić zaległości ;-)
2) W historii mieliśmy wielu światowej sławy ludzi z zaburzeniami psychicznymi albo znajdującymi się w trudnej sytuacji życiowej (bieda, choroba, alkoholizm). Przypuszczam, że mogli mieć oni rozhuśtane nastroje - od depresji do euforii. I to im ułatwiało tworzenie (np. muzyka poważna - Mozart, Cobain, Morrison; literatura - Dick, Kafka itp.).
Podczas euforii (na przykład pod wpływem używek) szukali oni zaskakującej idei, czegoś innowacyjnego, a potem, kiedy ta euforia opadała - potrafili spojrzeć na nią krytycznym okiem i cyzelować ten pomysł - eliminować błędy. I tak w kółko - aż w końcu tworzyli niezapomniane dzieło, niestety z negatywnym skutkiem dla własnego zdrowia / życia.
Czy zgodzicie się z tą tezą - że huśtawka emocjonalna pomaga w nauce/twórczości?
W jednym z numerów Rzeczpospolitej znalazłem interesujący artykuł na temat wpływu naszego nastroju na zdolność uczenia się, analizy faktów, kreatywności itp.
W skrócie: kiedy jesteśmy radośni, wzrasta nasza kreatywność. Wtedy dostrzegamy nowe strony problemu, stajemy się bardziej twórczy, wymyślamy nowe pomysły, ale za to łatwiej jest o popełnienie głupich błędów. Nasze pole uwagi poszerza się. Kiedy natomiast jesteśmy smutni, rośnie nasza dokładność, precyzja rozwiązywania zadań, rzadziej popełniamy błędy, potrafimy się skoncentrować na danym zagadnieniu. Nasze pole uwagi zawęża się.
Wiąże się to oczywiście z ewolucją naszego mózgu. Kiedy mieliśmy jakąś przeszkodę do pokonania, wszystkie myśli człowieka były kierowane na nią - dopóki jej nie pokona. Kiedy natomiast wszystko było w porządku, człowiek zastanawiał się nad tym, jak ulepszyć warunki życia, szukał nowych rozwiązań.
Moje wnioski.
1) Widać fajnie, jaką rolę stanowią oceny w szkole. Taka jedynka wprawi ucznia w zły nastrój i dzięki temu łatwiej mu będzie nadrobić zaległości ;-)
2) W historii mieliśmy wielu światowej sławy ludzi z zaburzeniami psychicznymi albo znajdującymi się w trudnej sytuacji życiowej (bieda, choroba, alkoholizm). Przypuszczam, że mogli mieć oni rozhuśtane nastroje - od depresji do euforii. I to im ułatwiało tworzenie (np. muzyka poważna - Mozart, Cobain, Morrison; literatura - Dick, Kafka itp.).
Podczas euforii (na przykład pod wpływem używek) szukali oni zaskakującej idei, czegoś innowacyjnego, a potem, kiedy ta euforia opadała - potrafili spojrzeć na nią krytycznym okiem i cyzelować ten pomysł - eliminować błędy. I tak w kółko - aż w końcu tworzyli niezapomniane dzieło, niestety z negatywnym skutkiem dla własnego zdrowia / życia.
Czy zgodzicie się z tą tezą - że huśtawka emocjonalna pomaga w nauce/twórczości?