lucky7 napisał(a):Żarłak napisał(a): Sądzę, że jest inaczej. Emocjonalne rozbestwienie prowadzi do nędzy w różnych sferach życia, skłania ludzi do odczuwania cierpienia i stanowi barierę dla rozwoju. Jeśli emocjonalne rozbestwienie zdefiniujemy jako podporządkowanie instynktom, to sprowadzimy człowieka do poziomu zwierzęcia, które kierowane jest niesamowitymi mechanizmami biologicznymi, ale trudno określać jego działanie pięknym, a ponadto, zaprzeczymy kartezjańskiemu cogito ergo sum.Podpisuję się rękami i nogamiPrzykro patrzeć, jak ludzie pod wpływem emocji, nad którymi nie panują, targani są jak liście na wietrze, to tu, to tam. I potem dziwią się sobie, jak to możliwe, że narobili takich głupot albo zareagowali w taki a nie inny sposób. Brakuje tutaj przede wszystkim autorefleksji, samoświadomosci
Ja bym się czuł jak właśnie zwierzę, gdybym sobie pozwalał na takie emocjonalne rozbestwienie.
Tylko zwróć uwagę, że to nie jest w sporej części przypadków "pozwalanie sobie". To się dzieje na zasadzie automatyzacji reakcji. Wydajny system neurochemiczny włącza System I i co na to poradzić. To jak z kichnięciem - nie powstrzymasz za bardzo ani zbyt często. Kojarzysz Dr Jekylla i Mr Hyde'a? Albo Wokulskiego? To są przykłady nie tyle dualizmu ludzkiej natury, co sposobów wykorzystywania obu systemów. Jeżeli rozpisać po Zakotowemu na osi zachowania ekstremalne, stawiając na jednym końcu Spocka, a na drugim Hyde'a, to się okaże, że wyjdzie dla ogółu ludzkości jakaś krzywa dzwonowa. Inna sprawa, że System II jest o wiele bardziej energożerny i wymagający wysiłku, więc spora część go zwyczajnie nie używa. A przynajmniej nie używa go do analizy tylko do optymalizacji zachowania, aby kara za zachowania durne ich nie dosięgnęła. Co jest optymalne z biologicznego punktu widzenia, jednak nie przekłada się na wzrost jakości życia.
Sebastian Flak