Żyjemy w ciekawych czasach.
Nawet Stevie Wonder widzi, że z powodu najazdu niewidocznej armii, nasłanej przez Pachamammę, paradygmaty cywilizacyjne drżą w posadach.
Globalizacja, wieczny wzrost, wolny handel, offsourcing przemysłowy, postrzegane dotąd, jak powietrze, idą do lamusa.
To tzw, punkt bifurkacji, który może przeorać wszystko, co znamy.
Na razie tkwimy w mniej czy bardziej dokuczliwych dystopiach lokalnych ale to pewnie prędzej czy później przeminie.
Ale co pozostanie?
Czy pochowamy naszych staruszków i wrócimy do starych nawyków i ścieżek.
Czy przeciwnie - wyrodzi się coś na kształt dystopii globalnej, powrotu do narodowych grajdołków?
Futurologia, to ciężki kawalek chleba.
Nawet Stevie Wonder widzi, że z powodu najazdu niewidocznej armii, nasłanej przez Pachamammę, paradygmaty cywilizacyjne drżą w posadach.
Globalizacja, wieczny wzrost, wolny handel, offsourcing przemysłowy, postrzegane dotąd, jak powietrze, idą do lamusa.
To tzw, punkt bifurkacji, który może przeorać wszystko, co znamy.
Na razie tkwimy w mniej czy bardziej dokuczliwych dystopiach lokalnych ale to pewnie prędzej czy później przeminie.
Ale co pozostanie?
Czy pochowamy naszych staruszków i wrócimy do starych nawyków i ścieżek.
Czy przeciwnie - wyrodzi się coś na kształt dystopii globalnej, powrotu do narodowych grajdołków?
Futurologia, to ciężki kawalek chleba.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.