Kłaniają się wewnętrzne sprzeczności narodowo-konserwatywnego liberalizmu. Pytanie co w takim systemie z np. z gejem prowadzącym klub gejowski. Liberał powie - obniżyć podatki. Konserwa - wychłostać a budę spalić. A koliber co - wychłostać i obniżyć podatki? Towarzystwo usiłuje drzeć z bardzo różnych, mocno sprzecznych ideologii, i to nie na zasadzie kompromisu, ale łączenia skrajności. To musi w końcu implodować, coś musi przeważyć. Koliberalizm w takiej formie jest wewnętrznie niestabilny, albo skolapsuje do jakiejś formy kompromisowej typu Gowin, albo do zwykłego liberalizmu w stylu Petru (na tej trajektorii chyba jest Gwiazdowski), albo do naziolkowej szurii (kiedyś np. Michalkiewicz, dziś korwinoidy). To nie mogło się udać.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.