Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Strategia komitetów wyborczych - plany, marzenia, rozważania
#14
Podzielę się pewnymi ciekawymi spostrzeżeniami, jakie miałem z mojej krótkiej działalności w PO. Kiedy ta działalność była? Niech będzie, że ponad rok temu. Dlaczego tam poszedłem? Chciałem zmienić PO od środka i pchnąć Platformę do wyborczego sojuszu z Lewicą. Chciałem choćby inspirować zbliżenie między politykami Lewicy i KO. Zastałem tam jednak ino dramat.

Zastanawiałem się przez moment, ile Wam opowiedzieć. Z jednej strony politycy dla celów społecznych mają mniejszą prywatność, a z drugiej strony mam pewne opory. Niech będzie, że opowiem tylko o tym, co ujrzałem na oficjalnych spotkaniach partyjnych i nie podam żadnych nazwisk. Nie opowiem o niczym, co się dowiedziałem prywatnie np. przy piwie lub w kinie, choć te informacje też są ciekawe wielce.
Oto moje spostrzeżenia.
Młodzieżówka nie jest za mądra. Zajmuje się głównie walką o stołki w badziewny sposób. Ideologia tam jest na drugim planie. Ideologicznie młodzieżówka PO dzieli się jednak na dwa obozy:
- bogate ananasy i marzyciele o biznesowym sukcesie, którzy fascynowali się mocno Konfederacją,
- mocni postępowcy, którzy równie dobrze mogliby być w Lewicy (dużo tam kobiet i członków LGBT, których do polityki pcha pisowska agresja wobec nich).
No i ta pierwsza grupa mnie załamywała. Jakieś dzieci bogaczów, które jadą np. na weekendowe wypady do Belgii, jawnie fascynowały się Konfederacją, bo pewnie marzą o podatkach pogłównych i podymnych, zamiast tych progresywnych (oczywiście patrzą tak głównie na swój interes). Mentzen wywoływał tak trwożne uwielbienie. Jedna dziewczyna była dumna z tego, że chodzi do tej samej szkoły, gdzie chodził Krzysztof Bosak. Ja im oczywiście zacząłem tłumaczyć, że Konfa to syf, kiła i mogiła, podając argumenty podobne do tych, które podawałem na forum. Na te słowa jeden ananas stwierdził, że nie mam prawa krytykował Mentzena, dopóki nie zarobię tyle co on... Koleżance zafascynowanej Bosakiem wypomniałem, że Bosak żadnych studiów nie skończył, a skończył tylko szkołę rydzykową, co wzbudziło w nich szok.
Ale młodzieżówka tak ważna nie jest. Młodsi ludzie się dopiero uczą. Wiadomo.
Ale jest jeszcze hit.
Opowiem o jednym polityku Platformy. Na pewno jest w TOP20 polityków partii, jeżeli idzie o jego moc i sprawczość. Może i nawet TOP15. Czołówka po prostu. Poziom wręcz takiego Sikorskiego.
Dramat.
Gość fascynował się Konfederacją. Opowiadał z szacunkiem o Grzesiu Braunie, z którym sobie esemesował. Podobno Grzesiu na koniec każdego esemesa pisze "ZPB+", co oznacza "z panem Bogiem +". Współpracowali ze sobą w jednej komisji sejmowej. Gdy o tym usłyszałem, to się wkurzyłem. Braun był przecież m.in. w komisji obrony narodowej, z której Sejm Brauna wywalił dopiero niedawno, bo się skapowano, że on pewnie wynosi ruskim dokumenty o stanie naszej obronności.
Ba! Bohaterski polityk PO często i gęsto atakował Lewicę jako "socjalistów" i "nową lewicę, starą komunę", hłe hłe hłe hłe. Do Konfederacji stosunek miał ogółem przychylny, choć mierziła go konfederacyjne prawactwo. Poza tym był on przeciwko przyjmowaniu w najbliższym czasie Euro w Polsce, a mnie w sposób tylko lekko zawoalowany nazwał "socjalistą". Rzekł:
"Platforma jest partią liberalną - zawsze taką była i mam nadzieję, że będzie, choć było tu kilku... socjalistów". Na koniec słów wskazał subtelnym dygiem na mnie. Dlaczego? Wytłumaczyłem mu bowiem, że w Niderlandach opodatkowanie względem PKB jest wyższe niż w Polsce, a Niderlandy to kraj bogaty i wolnorynkowy. On się upierał przy obniżaniu ogólnego opodatkowania. To był wręcz libertyński korwinista (jakiś Dziambor?), który poszedł do PO, bo Platforma jest silniejsza niż partia KORWiN i więcej tam zdziałać dla władzy można.
Oczywiście, zważywszy na mój charakter (zachowywałem się tam trochę jak dupek lub inny Kórwin przyćpany wolą władzy), od początku miałem wobec niego pozycję konfrontacyjną, dużo gadałem i chciałem tam w partii rozkazywać, mimo iż byłem dosłownym studenciakiem, który przyszedł z ulicy. Wkurzało go, że znam tyle danych. W geście rozpaczy zaczął raz gadać jakieś wzory fizyczne, które pamiętał ze szkoły, by samemu pokazać, że potrafi, tak jak ja, sypać danymi z rękawa. Po jakimś czasie nabrał do mnie większego szacunku (do głowy włożyłem mu choćby scenariusz wykorzystania Lewicy na zasadzie Ligi Salviniego, która kilka lat temu zdradziła po wyborach swych towarzyszy z prawicowego bloku wyborczego, by rządzić razem z Ruchem 5 Gwiazd), choć próbował mnie podporządkować m.in. atakami, wyganianiem, dotykaniem mnie (nic przestępczego, takie tam poprawienie mi ubrania, by pokazać swoją "wyższość" i siłę) itd., ale po krótkim czasie przestałem się tam w partii angażować. Czemu?
To było bez sensu. Widać było coraz bardziej, że Tusk przejmuje partię do cna i on sam na podstawie swego widzimisię zdecyduje o strategii wyborczej. Urabianie jego dalszego otoczenia mało da (może najwyżej jakiegoś Grasia, ale jak dotrzeć do Grasia?...). Wysiłek niewarty owoców. Nawet w partii widać było nieraz oblubieńczą wiarę w mądrość Tuska. Choćby w jego fetyszyzowaną jedną listę wyborczą (a jak nie będzie jednej przez huncwotów z innych partii to listy osobnej).
No a pokojówką u Tuska lub Czarzastego raczej nie zostanę, by się bawić w Jima Moriarty'ego z serialu BBC, tyle że takiego, co chce dobrze. "Stay alive"?
Oczywiście dziś młodzieżówka PO i wspomniany polityk pewnie w całości plują na Konfederację, bo starcie cywilizacji z antycywilizacją moskiewską ich ocuciło. Te zdarzenia były w końcu ponad rok temu. Tyle że i tak są niepokojące.
Poziom intelektualny w PO jest niski. Niestety w takiej Lewicy też jest niski poziom. Ostatnio obejrzałem część nowego filmiku Koroluka na YT, który był o Lewicy właśnie. Pokazał i przypomniał mi straszną, często wręcz wkurwiającą (jak w przypadku słów Senyszyn o samobójstwach wśród młodych mężczyzn - Senyszyn w Lewicy już nie jest, ale nie została publicznie zrugana za te słowa przez byłych, heh, towarzyszy) głupotę tego otoczenia. Mamy zatem w Polsce dwie siły polityczne (KO i Lewica) intelektualnie mierne. Na teraz najbliżej mi do głosowania na jakiegoś hołowniarza, choć Kosiniak i reszta ludowców to nie moje klimaty... Może po spacyfikowaniu zagrożenia pisowskiego za kilka lat Hołownia zerwie z ludowcami i zrobi ekspansję na ziemie zajmowane przez miernych wodzów: Czarzastego i Tuska. To by mogło styknąć. Wystarczy, że Hołownia zerwałby oblubieńczą relację z KRK, by naśladować sobie Jezusa na wolności bez dogmatów z Watykanu. Takie coś pchnęłoby go na "południe kompasu politycznego", choć jest ryzyko, że takie oderwanie się od wspólnoty, w którą tyle zainwestował emocjonalnie, wpędzi go w jakąś deprechę. Poza tym ta przemiana musi być wiarygodna i kupiona przez nowy target wyborczy.
Na dziś stan pola bitwy jest taki, że Tusk i Czarzasty są mierni, a Tuskowi coraz bardziej ego strzela do łba (jak z tym tekstem o tym, że najwyżej SAM, on jeden, pokona PiS). Hołownia i Kosiniak mają jak dla mnie dobre strategie. No ale szkoda, że południe kompasu politycznego jest takie... Może po kolejnych wyborach powstanie tam coś nowego.

PS
Przedstawię jeszcze obrazowo, dlaczego Tusk tak zaciekle chce jednej listy.
Dajmy na to, że ta jedna lista powstaje i Zjednoczona Opozycja wygrywa wybory z wynikiem np. 55%. Wynik mniejszy niż 60%, bo:
- część elektoratu PSL-u poszłaby do Agrounii przestraszona wszechmocnym Tuskiem i mocnymi progresywistami na listach,
- część nowego elektoratu (takiego centrowego) i elektoratu emocjonalnego (teraz trzymanego przez Hołownię) poszłaby na Kołodziejczaka (lub może też trochę na konfiarzy, idąc za jakimś populizmem...), zamiast na Hołownię i Kosiniaka, lub nie zagłosowałaby w ogóle,
- jakaś mała część konserwatystów i wolnorynkowców tak przeraziłaby się Zandbergami na liście, że zostałoby w domu lub poszłaby... na Menztena.
- nie byłoby aż takiego odpływu od PiSu do demokratycznej opozycji, bo jak tu mieliby oni iść na listę Tuska i to jeszcze z mocnymi progresywistami w tle?
Większości konstytucyjnej w takim scenariuszu nie ma, ale jest pewna przewaga w Sejmie. Wtedy Polacy gromko krzykną: "brawo Tusku, twoja lista była super, składamy ci pokłon i bierz całą władzę, bohaterze", a poparcie KO mogłoby walnąć w powyborczych sondażach bliżej czterdziestu procent niż trzydziestu.
No ale jak byłyby te dwie listy i KOLEW dostałby 37% a KP2050 25%, to:
- powstałby silny sojusz, który zagrażałby pozycji Tuska,
- Tusk pewnie straciłby trochę poparcia na rzecz chadeków,
- a ludzie mądrze, by wszystko zanalizowaliby powyborczo i wyszłoby, że to chadecy przeważyli szalę, odbierając pisowszczyznie trochę głosów i biorąc trochę głosów nowych wyborców, którzy zwykle nie głosowali, ale tym razem poszli pogonić ten PiS kryzysowy.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
RE: Strategia komitetów wyborczych - plany, marzenia, rozważania - przez qwertyuiop - 15.11.2022, 13:15

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości