Jaques
Widać, że nie wystarczy powtarzać raz, dziesięć ani nawet milion razy.
I tak zawsze dyskusja zatoczy koło i mielimy te same argumenty.
Więc po raz milionpierwszy:
W momencie zapłodnienia powstaje nowy byt genetyczny, który w wyniku dzielenia się i komplikowania staje się organizmem zdolnym do samodzielnego życia po 9 miesiącach spędzonych w swoistym inkubatorze, który tak się składa, że jest ciałem innego człowieka.
Tak więc współbytowanie dwu różnych organizmów w jednym ciele jest powodem do wielu dylematów prawnych i semantycznych.
Bo jedni nazwą to zarodkiem, płodem, a inni człowiekiem, co implikuje (wg nich) nadanie mu pełnych praw i postawienie ponad jurysdykcją ciała żywiciela.
Ale takie postawienie sprawy nie bierze pod uwagę faktu, że człowiek przez całe swoje samodzielne życie też podlega różnym 'stanom'. Dopiero w arbitralnie wyznaczonym przez społeczeństwa wieku organizm nabywa np.. prawa obywatelskie, możliwość bycia karanym, możliwości prowadzenia pojazdów etc.
Tak więc kulturowe przemiany fazowe są faktem.
Prolajfowcy też pośrednio i pewnie nieświadomie przyznają się do takiego modus operandi, bo nie postulują za aborcję kary takiej samej, jak za zabójstwo z premedytacją (co byłoby logiczne) ale o wiele niższe.
Więc pośrednio uznają zarodek czy płód za coś innego niż w pełni uformowany organizm.
Oczywiście prawo do życia jest opatrzone kwantyfikatorem egzystencjalnym, więc dyskusja na temat jego zastosowania w tym wypadku nigdy się nie skończy.
Ludzie tacy jak ja, którzy dopuszczają aborcję na życzenie kobiety w pierwszym trymestrze, nie robią tego z jakiejś sadystycznej przyjemności ale z realistycznej konieczności pogodzenia sprzecznych interesów dwu organizmów i wyboru mniejszego zła.
A teraz możesz po raz n-ty wygłosić swoje argumenty.
Widać, że nie wystarczy powtarzać raz, dziesięć ani nawet milion razy.
I tak zawsze dyskusja zatoczy koło i mielimy te same argumenty.
Więc po raz milionpierwszy:
W momencie zapłodnienia powstaje nowy byt genetyczny, który w wyniku dzielenia się i komplikowania staje się organizmem zdolnym do samodzielnego życia po 9 miesiącach spędzonych w swoistym inkubatorze, który tak się składa, że jest ciałem innego człowieka.
Tak więc współbytowanie dwu różnych organizmów w jednym ciele jest powodem do wielu dylematów prawnych i semantycznych.
Bo jedni nazwą to zarodkiem, płodem, a inni człowiekiem, co implikuje (wg nich) nadanie mu pełnych praw i postawienie ponad jurysdykcją ciała żywiciela.
Ale takie postawienie sprawy nie bierze pod uwagę faktu, że człowiek przez całe swoje samodzielne życie też podlega różnym 'stanom'. Dopiero w arbitralnie wyznaczonym przez społeczeństwa wieku organizm nabywa np.. prawa obywatelskie, możliwość bycia karanym, możliwości prowadzenia pojazdów etc.
Tak więc kulturowe przemiany fazowe są faktem.
Prolajfowcy też pośrednio i pewnie nieświadomie przyznają się do takiego modus operandi, bo nie postulują za aborcję kary takiej samej, jak za zabójstwo z premedytacją (co byłoby logiczne) ale o wiele niższe.
Więc pośrednio uznają zarodek czy płód za coś innego niż w pełni uformowany organizm.
Oczywiście prawo do życia jest opatrzone kwantyfikatorem egzystencjalnym, więc dyskusja na temat jego zastosowania w tym wypadku nigdy się nie skończy.
Ludzie tacy jak ja, którzy dopuszczają aborcję na życzenie kobiety w pierwszym trymestrze, nie robią tego z jakiejś sadystycznej przyjemności ale z realistycznej konieczności pogodzenia sprzecznych interesów dwu organizmów i wyboru mniejszego zła.
A teraz możesz po raz n-ty wygłosić swoje argumenty.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.