No właśnie. Uczęszczanie do kościoła pełni wiele fuknkcji od reprezentacyjnej rozpoczynając poprzez społeczną i na politycznej kończąc.
Troszkę teraz o mnie bo to tutaj istotne.
Jestem ateistą od trzech lat. Moi rodzice pogodzili się już z tym, chociaż nie do końca ale o tym troche później. Cała moja liczna rodzina (poza ojcem) jest teistyczna, część bardziej część mniej. Mój ojciec chodzi do kościoła tylko w świeta i na jakieś imprezy np osiemnastka córki pogrzeb znajomego czy rocznica smierci jego siostry. Cała rodzina chodzi odwiedzać zmarłych na cmentarz (ja też pod przymusem).
No i na tym właśnie polega moj problem. Rodzice odbieraja moją nieobecność na tego typu imprezach w kościele jako obrazę. Jestem ateistą nie wierze w nic co niematerialne. Nie obchodzą mnie rzeczy które już minęły skupiam się na teraźniejszości i przyszłości. Nie wspominam już nieistniejącychosób nie rozpamietuje wakacji. Z mojej perspektywy ta nieobecność jest uzasadniona. Ale rodzina mówi, że pomimo tego co uwazam i co mysle musze sie pojawic aby np okazac szacunek danej osobie (gdy umrze czy ma urodziny). Rodzice byli załamani gdy dowiedzieli się że raczej nie bede na ich pogrzebie.
To właśnie mnie denerwuje, że niemogę być tym kim jestem do końca bo społeczność takego czegość nie toleruje. Kościół urósł do takiego poziomu który nawet narusza konstytucyjne prawo wolności.
Jak Wy dodzy przyjaciele ustosunkowalibyście się w takiej sytuacji? Ja narazie nie wiem co o tym myśleć, nie dociera do mnie że inni nie potrafią tolerować poglądów innych.
Dziekuję za odpowiedz porzdrawiam wszystkich
Swinka
Troszkę teraz o mnie bo to tutaj istotne.
Jestem ateistą od trzech lat. Moi rodzice pogodzili się już z tym, chociaż nie do końca ale o tym troche później. Cała moja liczna rodzina (poza ojcem) jest teistyczna, część bardziej część mniej. Mój ojciec chodzi do kościoła tylko w świeta i na jakieś imprezy np osiemnastka córki pogrzeb znajomego czy rocznica smierci jego siostry. Cała rodzina chodzi odwiedzać zmarłych na cmentarz (ja też pod przymusem).
No i na tym właśnie polega moj problem. Rodzice odbieraja moją nieobecność na tego typu imprezach w kościele jako obrazę. Jestem ateistą nie wierze w nic co niematerialne. Nie obchodzą mnie rzeczy które już minęły skupiam się na teraźniejszości i przyszłości. Nie wspominam już nieistniejącychosób nie rozpamietuje wakacji. Z mojej perspektywy ta nieobecność jest uzasadniona. Ale rodzina mówi, że pomimo tego co uwazam i co mysle musze sie pojawic aby np okazac szacunek danej osobie (gdy umrze czy ma urodziny). Rodzice byli załamani gdy dowiedzieli się że raczej nie bede na ich pogrzebie.
To właśnie mnie denerwuje, że niemogę być tym kim jestem do końca bo społeczność takego czegość nie toleruje. Kościół urósł do takiego poziomu który nawet narusza konstytucyjne prawo wolności.
Jak Wy dodzy przyjaciele ustosunkowalibyście się w takiej sytuacji? Ja narazie nie wiem co o tym myśleć, nie dociera do mnie że inni nie potrafią tolerować poglądów innych.
Dziekuję za odpowiedz porzdrawiam wszystkich
Swinka
Bóstwo : Czy mam Cie zabić abys uwierzył, że istnieję? Tak.