pilaster napisał(a):Musiałbym sobie odświeżyć, ale zostało mi wrażenie (mam nadzieję, że dobre), że były niekonsekwencje. Jedna, która przychodzi mi na myśl, polegała na tym, że Marty z Jennifer przenieśli się w przyszłość i pokazali się swoim odpowiednikom w tej przyszłości, a ci byli bardzo zdziwieni ich pojawieniem (szok i panika, jeśli dobrze pamiętam). Teraz, jeżeli po przeniesieniu się w przyszłość Marty i Jennifer jednak wrócili z powrotem, to ich wersje z przyszłości nie powinny być zdziwione, bo przecież same wcześniej to zrobiły. Mamy pętlę i to generuje problem sam w sobie, ale na razie to pomińmy. Druga opcja jest taka, że wersje z przyszłości są szczerze zdziwione, bo tego nie zrobiły, ale to znaczy, że "teraźniejsi" nie wrócili z przyszłości, a więc "przyszli" w ogóle nie powinni istnieć.mkm napisał(a): Mam też obawy jak wybrną z paradoksów związanych z podróżowaniem przeszłość Brana, bo chyba w kinematografii jeszcze nikomu się zręcznie to nie udało.Hmm.. a "Powrót do przyszłości?"
Jest jeszcze wytrych w postaci alternatywnych linii czasowych, ale ogólnie w serii posługiwali się tym arbitralnie, by pasowało do scenariusza, a poza tym ewidentnie często i gęsto była jedna linia czasowa, np. w scenach, gdy zmieniały szczegóły na fotografiach.
Jak zauważyłem, większość filmów z podróżowaniem w czasie generuje sobie pętlę, a potem ucina ją w jakiś słabo uzasadniony sposób (albo w ogóle). Najbardziej uroczo zrobiono to w Looperze, gdzie gość grany przez Bruce'a Willisa po prostu powiedział, że nie będzie tego wyjaśniał, bo przez godziny będzie tłumaczył jakieś diagramy i mechanikę kwantową, a i tak nic z tego nie wyniknie . Punkt przynajmniej za szczerość.
Wracając do tematu. Może stałem się wybredny, ale coś dziwnego dzieje się z niektórymi postaciami już od sezonu 6.
1. Nie rozumiem działań Baelisha i wygląda na to, że nie mają innego uzasadnienia, niż popychanie fabuły do przodu w pożądanym przez scenarzystów kierunku, co nie jest dobrym uzasadnieniem.
2. Miałem wątpliwości co do sformowanego dream-teamu Daenerys na koniec sezonu 6, głównie z powodu wewnętrznych konfliktów. Szczególnie niezgrabnie, jak na mój gust, poradzono sobie z problemem zamordowania Myrcelli przez Piaskowe Węże. Po pierwsze, kiedy w końcu wypłynął, to w formie krótkiego przekomarzania. Po drugie, został ostatecznie zażegnany w tym samym odcinku poprzez usunięcie ich z dream-teamu śmiercią i porwaniem. Swoją drogą to, co doprowadziło do tych ostatnich, też, geograficznie i taktycznie, nie miało sensu.
3. Sam wygodnie miał amnezję w związku z górą smoczego szkła w Dragonstone.
4. W jaki sposób Cersei może mieć jeszcze jakichkolwiek sojuszników? Wysadziła w powietrze Sept Baelora wraz z Tyrellami i częścią własnej rodziny. Czy to nie budzi nieufności? Czy może powszechna percepcja tych wydarzeń jest inna, niż mi się wydaje, tzn. nie jest jasne kto tego dokonał? Nawet, jeśli tak jest, to przydałoby się jakoś to zaznaczyć. Jak na razie na poczet tworzenia wrażenia, że jednak Cersei jest w stanie jakoś przeciwstawić się Daenerys, panuje masowa amnezja. Szczególnie bawi dylemat Randylla Tarly'ego, który nawet w pewnym momencie powołuje się na lojalność wobec Tyrellów, a nie wspomina nic o tym, że Cersei kwiat tego rodu niedawno puściła z dymem.
5. Sztuczny konflikt między Sansą i Jonem, który też ciągnie się od 6 sezonu. Dlaczego Sansa nie powiedziała nic o odsieczy Baelisha przed Bitwą Bękartów? Jon powinien być przynajmniej zaniepokojony, że tak istotna informacja została zatajona. Dalej nie było to poruszane, a jeśli było, to na zasadzie "jesteś moją siostrą, nie mogę się na ciebie gniewać". W obecnym sezonie zaś kłócą się publicznie, Sansa porównuje Jona do Joffrey'a, potem jednak przyznaje, że dobrze mu idzie rządzenie, wtf? Zaczyna też irytować Lyanna Mormont ex machina.
6a. Arya i beztwarzowi. Czy Aria jest nikim? Chyba nie, bo w tym celu spartoliła, co mogła. Dlaczego w takim razie, prócz przyjęcia twarzy Waldera, potrafi też mówić jego głosem? Jak to w ogóle działa? Ja wiem, że ta scena robi spektakularne otwarcie sezonu, ale nie można już oczekiwać sensu albo wyjaśnienia?
6b. Arya i żołnierze Lannisterów. Naprawdę trzeba było wziąć grupkę najpoczciwszych ziomeczków i barda, by pokazać, że nie wszyscy Lannisterowie to chuje?
7. Po nawróceniu(?) Sandor Clegane naparza wizjami lepiej, niż Mellisandra. Znowu wygląda na to, że fabuła wymaga, by Sandor z drużyną znaleźli się niedługo w odpowiednim miejscu, więc coś musi ich w tym kierunku pchnąć, nie?
To chyba tyle pierwszych wrażeń. Trochę ponarzekałem, wiem, głównie z powodu wysokich oczekiwań. Serial sam sobie postawił wysoko poprzeczkę, więc spadek formy tym bardziej kłuje w oczy. Co nie zmienia faktu, że tak, jak stwierdził to pilaster, Gra o Tron jest najlepszym serialem w gatunku i powyższe moje ględzenia nie świadczą o tym, że tej opinii nie podzielam.