... dlaczego mamy tak gówniane drogi.
Znalazłam na gazeta.pl taki oto tekst i nasuwa mi się kilka pytań a propos...
Czy nie wydaje się Wam, że zapis w umowie o budowę A4 zawiera elementy, które jawnie działają na niekorzyść państwa? Państwo rozumiem tu jako ogół obywateli, ale też jednostkę gospodarczą. Jedną ze składowych rozwoju gospodarki jest transport, czyli infrastruktura.
Jak ma postępować jej rozwój (a za tym wszystkiego niemal, bo multum spraw transportem stoi!), skoro blokują go zapisy o konkurencyjności dróg? Co to w ogóle ma być?!
Każdy chyba słyszał legendy nt. A4 i wie, że tak naprawdę opłata za przejazd przez nią to ponury dowcip przy ciągnących się korkach i remontach. Jeśli w takim razie na podstawie zawartej umowy zarządca autostrady blokowałby rozwój drogi 94, to nie byłoby to działaniem na niekorzyść państwa? Wina leży oczywiście na barkach urzędnika, który podpisał papier - należy pamiętać, że te decyzje są podejmowane przez ludzi, a oni są za nie odpowiedzialni (czy ew. odpowiedzialność poniosą, już możemy sobie dopowiedzieć...).
Moje rozumowanie jest takie: skoro płacimy podatki, możemy żądać rozwoju państwa. Jeśli opłacamy A4, to mamy prawo opłacać każdą inną drogę, która ułatwi nam życie. Ułatwienie życia w tym wypadku to rozwój potencjału gospodarczego. Pan urzędnik, podpisując taką umowę kopie polski potencjał w mosznę.
Konkurencyjność dróg w Polsce jest nielogiczna, skoro są to drogi państwowe. Jeśli na drogę państwową ma monopol firma, to stwarza konkurencję innej firmie, a idąc dalej: państwo stwarza konkurencję samemu sobie. Blokuje rozwój samego siebie.* Biznes jest biznes, ale gdzie tu logika?
*Nie twierdzę, że konkurencja blokuje rozwój np. wolnego rynku. To dotyczy tylko tego przypadku - tak wynika z umowy o budowę drogi.
Znalazłam na gazeta.pl taki oto tekst i nasuwa mi się kilka pytań a propos...
Czy nie wydaje się Wam, że zapis w umowie o budowę A4 zawiera elementy, które jawnie działają na niekorzyść państwa? Państwo rozumiem tu jako ogół obywateli, ale też jednostkę gospodarczą. Jedną ze składowych rozwoju gospodarki jest transport, czyli infrastruktura.
Jak ma postępować jej rozwój (a za tym wszystkiego niemal, bo multum spraw transportem stoi!), skoro blokują go zapisy o konkurencyjności dróg? Co to w ogóle ma być?!
Każdy chyba słyszał legendy nt. A4 i wie, że tak naprawdę opłata za przejazd przez nią to ponury dowcip przy ciągnących się korkach i remontach. Jeśli w takim razie na podstawie zawartej umowy zarządca autostrady blokowałby rozwój drogi 94, to nie byłoby to działaniem na niekorzyść państwa? Wina leży oczywiście na barkach urzędnika, który podpisał papier - należy pamiętać, że te decyzje są podejmowane przez ludzi, a oni są za nie odpowiedzialni (czy ew. odpowiedzialność poniosą, już możemy sobie dopowiedzieć...).
Moje rozumowanie jest takie: skoro płacimy podatki, możemy żądać rozwoju państwa. Jeśli opłacamy A4, to mamy prawo opłacać każdą inną drogę, która ułatwi nam życie. Ułatwienie życia w tym wypadku to rozwój potencjału gospodarczego. Pan urzędnik, podpisując taką umowę kopie polski potencjał w mosznę.
Konkurencyjność dróg w Polsce jest nielogiczna, skoro są to drogi państwowe. Jeśli na drogę państwową ma monopol firma, to stwarza konkurencję innej firmie, a idąc dalej: państwo stwarza konkurencję samemu sobie. Blokuje rozwój samego siebie.* Biznes jest biznes, ale gdzie tu logika?
*Nie twierdzę, że konkurencja blokuje rozwój np. wolnego rynku. To dotyczy tylko tego przypadku - tak wynika z umowy o budowę drogi.


