To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pytania do teistów
gąska9999 napisał(a): Należy czytać: " Bełkot drugiego stopnia". :-)
W takim razie należy pisać "Bełkot drugiego stopnia", "Bełkot 2. stopnia" albo "Bełkot II stopnia".

Cytat:"Jak mierzysz stopnie bełkotu" - ja tylko odbieram sygnały "z przyszłości" - ale można byłoby to rozwinąć i napisać jakąś powieść science-fiction, wtedy byłaby jakaś "propozycja podania".
Rozumiem,  że właśnie podałaś przykład któregoś stopnia bełkotu. Mnie jednak interesuje ogólna metoda określenia tych stopni.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
Brainless napisał(a): W układzie odniesienia, w którym nie płynie czas używanie określenia "urodzić się" traci sens.

Nie traci Uśmiech Ma podobnie sens jak np. używanie pojęcia "widmo" w fizyce. Teologia także pożyczała terminy ze świata, który znamy i który mamy już opisany, aby jakoś nazwać coś co dotąd było nienazwane. Czy ktoś, kto pierwszy raz użył określenia "widmo" w fizyce odnosił się do przerażającego aspektu tego zjawiska? A może do jego nierealności?

Podobnie teolog mówiąc o przedwiecznym zrodzeniu nie odnosi się do momentu, w którym Syn został poczęty (bo takiego momentu nie było), tylko do odwiecznej relacji pomiędzy Osobami Boskimi, która ze świata nam znanego najbardziej przypomina stosunek ojca do syna.
Odpowiedz
Białogołowa mam pytanie w związku z tym: czy teologia zna pojęcie paradoksu?
I hear the roar of big machine
Two worlds and in between
Hot metal and methedrine
I hear empire down


Odpowiedz
Ja też mam pytanie, dlaczego nie zadasz od razu tego właściwego?
Odpowiedz
białogłowa napisał(a):
Brainless napisał(a): W układzie odniesienia, w którym nie płynie czas używanie określenia "urodzić się" traci sens.

Nie traci Uśmiech

Powiedzmy tak: nie traci jedynie dla teologa i świadomego chrześcijanina, który kupuje religię wraz z "dobrodziejstwem inwentarza" (duża liczba np. katolików klepie to określenie bezmyślnie podczas Credo na mszy, nie zastanawiając się w ogóle nad znaczeniem tego, co mówi), którzy zmieniają sobie znaczenie powszechnie używanego słowa, chociaż są określenia dużo lepiej oddające relację pomiędzy hipostazami.

Więc: Ojciec i Syn współistnieją od zawsze i pozostają od zawsze w relacji ojcowsko-synowskiej.
Nie lepiej? Zdanie jest absolutnie zrozumiałe i nie tworzy żadnych paradoksów. Żadne dziwaczne imiesłowy, odnoszące się do konieczności wykonania pewnej czynności w czasie, ale użyte w stosunku do bytów istniejących poza czasem, nie są tu potrzebne.

I jeszcze raz podkreślę, odnosząc się do podanego przez Ciebie porównania. O ile określenie "Widmo pasmowo liniowe atomów żelaza" posiada jako taki sens i nie odnosi się do paradoksów w czasie, o tyle zdanie "powstał od zawsze" (bo takie możemy wywieść z określenia "zrodzony od zawsze") posiada jedynie "sens" wymuszony.

I jeszcze na koniec co do wcześniejszych słów gąski9999, w morzu produkowanego przez nią słowotoku jedną ciekawą rzecz poruszyła.
Gdyby doszło do kolejnego (uznanego przez religie chrześcijańskie) objawienia, w którym zostałaby przedstawiona kolejna hipostaza (nota bene, słowo również nie wynalezione, a pożyczone przez chrześcijan od Plotyna) - córka, nie musiałoby dojść do zmiany doktryn chrześcijańskich?

To, że teraz macie w doktrynie trzy hipostazy nie wyklucza przecież poznania kolejnych.
Chyba, że o czymś nie wiem?
w Judaizmie ile występuje postaci/osób Boga? O ile mi wiadomo jedna... To ten sam bóg, co w chrześcijaństwie, który nie odkrył przed ludźmi jeszcze wszystkich kart. Skąd wiecie, że teraz wszystko już wiadomo?
I choose not to choose life. I choose something else - Ewan McGregor

Niedostępny na forum. KONTAKT PRZEZ GG LUB MAIL
Odpowiedz
Cytat:Więc: Ojciec i Syn współistnieją od zawsze i pozostają od zawsze w relacji ojcowsko-synowskiej.
Żadne imiesłowy nie są tu potrzebne.
Akurat co do zastosowania tego "współistnienia" mieli greckojęzyczni chrześcijanie pewne opory, patrz t.zw. paradoks nicejski ks. Wolińskiego.
Cytat:I jeszcze raz podkreślę, odnosząc się do podanego przez Ciebie porównania. O ile określenie "Widmo pasmowo liniowe atomów żelaza" posiada jako taki sens i nie odnosi się do paradoksów w czasie

Nie twierdziłam, że odnosi się do "paradoksów w czasie", jedynie tyle, że termin został zapożyczony dla określenia pewnego aspektu danego zjawiska i obecnie posiada dla nas (nowy, dodatkowy) sens, chociaż wcześniej go nie miał.


Cytat:o tyle zdanie "powstał od zawsze" (bo takie możemy wywieść z określenia "zrodzony od zawsze") posiada jedynie sens wymuszony.

W pewnym sensie tylko. Wymuszony bo nadano mu nowy sens, podobnie jak widmu.

Cytat:Gdyby doszło do kolejnego (uznanego przez religie chrześcijańskie) objawienia...

Nie dojdzie. Objawienie zostało zakończone i jest pełne w Chrystusie.
Odpowiedz
Cytat:Nie dojdzie. Objawienie zostało zakończone i jest pełne w Chrystusie.

A przynajmniej tak na dzień dzisiejszy mówi Wasza doktryna Uśmiech
I choose not to choose life. I choose something else - Ewan McGregor

Niedostępny na forum. KONTAKT PRZEZ GG LUB MAIL
Odpowiedz
"Ojciec i Syn współistnieją od zawsze i pozostają od zawsze w relacji ojcowsko-synowskiej"

To brzmi lepiej, w każdym razie nie tak głupio jak: ""Od zawsze zrodzony"oznacza, że nie było takiego punktu w czasie, w którym został zrodzony"

ponieważ sformułowanie: "relacja" jest trudniejsze. Trochę występuje ono na matmie już w szkole podstawowej i średniej ale uczenie się dobrego rozumienia tego słowa jest naprawdę na Uniwerku na jakiejś Matematyce lub Fizyce.

Ludzie używający tego słowa pospolicie tak naprawdę dobrze nie czują jego sensu i nie wgryzają się w to.
Nie jest może takie oczywiste przez to, jak do tego sformułowania przyczepić się.

Kiedy wchodzimy w jakiś trudniejszy teren nie do końca sprecyzowany i jasny należałoby go lepiej "przetrzepać" i przyjrzeć się "fundamentom".

Gdyby była Unia Galaktyczna 1647 platet już dawno na jakiejś sesji Sekcji Fundamentów Filozoficznych poruszono by temat:
"Analizy i nowego zdefiniowania terminu "relacja ojcowsko-synowska"".
Być może nowa definicja tego terminu w słowniku Definicji pojęć Filozoficznych-Fundamentalnych obejmowała by przypadki w których ani kobieta ani mężczyzna ani tak jak przy rozmnażaniu na filmie "Seksmisja" nikt by nie musiał być w ciąży ani nie musiało by być rozwijającego się embrionu do pełnego małego narodzonego człowieka.
To spora rewolucja w stosunku do tego co obecnie uważamy za bycie ojcem i synem.

Religia katolicka podpięła się czymś dziwnym pod to co było rozumiane dotychczas jako relacja ojcowsko-synowska i nawet jakiś Nadworny Filozof przy "Religijnym Margrabii" nie wyjaśnił pospólstwu: "chcemy nazywać relacją ojcowsko-synowską to "Coś"".


Ktoś kto nazywa okrągły kamień kurą (nie o kształcie kury) jest głuptakiem, ktoś kto by powiedział chcę ten "zaczarowany kamień" też nazywać kurą jest albo dziwakiem albo może chce pokazać coś ciekawego i istotnego czego inni ludzie nie zauważają.

Religia katolicka wystartowała do swoich rewelacji ojcowsko-synowskich z poziomu głuptaka.

Dodane:
Może przykład z kamieniem jest nie najlepszy bo ktoś może "na siłę" w kształcie kamienia dopatrywać się kształtu kury.
To może tak:
"Ta paczka makaronu spaghetti jest kurą!." Pomysł


Dodane2:
Jednak z tą głęboką filozofią, że Kościół paczkę makaronu spaghetti chce nazywać kurą to ewentualnie Kościół Współczesny mógłby się tak bronić.
Jednak za czasów Jezusa takiej głębokiej Filozofii nie było, bo Jezus nawet nie oznajmił owieczkom że "Ziemia krąży wokół Słońca", więc chyba w tamtych czasach o Ojcu Jahwe i Synu Jezusie istniejącymi od zawsze zabełkotano jakąś bzdurę, podobnie jak to, że chleb jest ciałem.
Odpowiedz
Ewentualnie relacja krewny-krewny.
I choose not to choose life. I choose something else - Ewan McGregor

Niedostępny na forum. KONTAKT PRZEZ GG LUB MAIL
Odpowiedz
Białogłowa - właściwie to pytanie na dwóch płaszczyznach:
1) "paradoksy" językowe, czyli używanie jakiegoś słowa do opisania sytuacji, która jest wręcz zaprzeczeniem znaczenia tego słowa: "zrodzony, a nie stworzony" podczas gdy nie jest ani zrodzony, ani stworzony.
2) czy teolodzy wzbogacając swoją dziedzinę o nowe twierdzenia mają obowiązek zachowania jej spójności, a gdy ta zostaje ewentualnie zachwiana, to jak wybierają w tym konflikcie twierdzenie słuszne? Wszak nie mogą prawdziwości tych twierdzeń nijak sprawdzić

Dygresja do 1): przypomniały mi się studia, gdy facet z Histerii Sztuki robił nam sprawdzian z książki (której był autorem) na temat tejże - to było najbardziej załamujące doświadczenie w moim życiu. Facet nie napisał ani jednego zdania "po polskiemu" - w absolutnie każdym zdaniu występowało jakieś orzeczenie czy przymiotniki będące bardzo ścisłymi (i zazwyczaj zupełnie mi obcymi) zwrotami i szczegółowymi określeniami z dziedzin techniki, geologii, inżynierii, mechaniki, które były praktycznie pozbawione jakiegokolwiek sensownego znaczenia poza tymi wąskimi dziedzinami, w których funkcjonowały. A facet używał ich do opisania rozwoju wrażliwości artystycznej starożytnych Greków. Brrrrrr! Ktokolwiek to czyta - nie studiujcie sztuki w Cieszynie
I hear the roar of big machine
Two worlds and in between
Hot metal and methedrine
I hear empire down


Odpowiedz
Teraz wszyscy z przekory pojadą studiować do Cieszyna. Sprytnie żeś to wymyślił. Masz płacone za każdego rekrutowanego? Duży uśmiech
I choose not to choose life. I choose something else - Ewan McGregor

Niedostępny na forum. KONTAKT PRZEZ GG LUB MAIL
Odpowiedz
Czy nie jest tak, ze relacja byciem ojcem i synem pomiędzy Ojcem Jahwe a synem Jezusem ma puste znaczenie, że nie ma żadnego znaczenia? Że nie miała żadnego znaczenia w czasach Jezusa i nie ma znaczenia obecnie.


Bo jaka jest różnica między Duchem Świętym a Jezusem, że jeden jest chyba kolegą Boga Jahwe a drugi jego synem?
Czy gdyby w roku 2600 czyli za 584 lata Duch Święty urodził się z dziewicy-Zosi i Boga Jahwe, a dziewicy-Zosi zwiastował by Jezus albo Archanioł Gabriel to czy wtedy Duch Święty przestałby być kolegą Boga Jahwe a stałby się jego Synem?


Bo w czasach Jezusa ludzie byli nieokrzesani, w jakimś stopniu dzicy i lękliwi - można ich było jako społeczność (chociaż bardziej pasuje określenie "jako stado owiec") byle czym , nielogicznym lub niesensownym zastraszyć.
Można przypuszczać, że nie okrzesanym władcom i grupom czerpiącym radość z pokazywania swojej władzy religijnej potrzebne było narzędzie żeby zgodnie z własnymi życzeniami do czegoś zmuszać ówczesną społeczność, mniejsze inne grupy lub pojedynczych ludzi.
Dlatego w jednym miejscu chlapnięto słowami: "Ojciec i syn od zawsze istnieją wiecznie" a innym razem chlapnięto słowami: "Jezus zrodził się z Boga Ojca (za pośrednictwem Ducha Świętego) i Maryi-dziewicy".
Tamtejsza społeczność nie była chyba rozfilozofowana i nie miała takich filozofów jak starożytna Grecja (chociaż może należałoby zapytać potomków ówczesnych Żydów , którzy w tamtych czasach byli najbardziej wykształceni dlaczego nie uznali Jezusa za Boga?) i ze strachem przyjmowała te słowa/wypowiedzi rzucone to tu to tam.

Można popatrzyć na stres i emocje zawarte w przekazie o pomnożeniu chleba i ryb przez Jezusa i nakarmieniu 5000 ludzi.
Główna treść i emocja jest taka, że na końcu zostało więcej chleba niż było na początku, zostało więcej niż było - o rany ale cud!
Jest też informacja, że ludzie bardzo i mocno się tym chlebem najedli - o rany jeszcze się najedli do syta!

Tymczasem wystarczy z mniejszymi emocjami popatrzyć na ten temat i zauważyć, że jeśli pomnożył chleb / wyczarował dodatkowy chleb i było go tak dużo (tego wyczarowanego dodatkowego chleba), że wszyscy dużo i do syta się najedli - to jest to już bez różnicy czy pozostałości po posiłku / ułomki które zbierali do wspólnego worka (może żeby nakarmić nimi świnie, konie chyba jedzą suchy chleb, lub gołębie) były w dużej czy w małej ilości.
Jak ludzie łapczywie porywali / chwytali więcej chleba niż wynosił ich głód / niż byli w stanie go zjeść to i ułomków mogło nazbierać się dużo.
I jest to już bez znaczenia, że ułomków tych było więcej niż byłoby ułomków z połamanych na części 5 chlebów które były na początku.

Jest to bez znaczenia ponieważ Jezus wyczarował dużo dodatkowego chleba, cała górę dodatkowego chleba.
Należałoby emocje i religijny skowyt nad cudem przenieść na fakt, że Jezus wyczarował cała górę dodatkowego chleba.
"Ło Jezu chleb wyczarował, ale ilość, cała góra chleba!"
Skowyt i emocje nad tym, że ułomków po posiłku było więcej niż byłoby tych ułomków z poszarpanych na kawałki 5 początkowych chlebów nie ma sensu.

Część ludzi musiała być w tamtych czasach naładowana nielogicznymi emocjami których nie analizowali, i może ktoś / ktosie które chciały manipulować tłumem rzuciły temu i tamtemu łapówkę 5 ówczesnych denarów (czy co tam było) i powiedzieli: "Idź do miasta lub od wioski do wioski i krzycz: "Ło Jezu ale cud! Ale strach! Prawdziwy Mesjasz - chleba na końcu było więcej niż na początku! Ło Jezu ale cud, ale strach!""
To się wtedy mogło wydawać niesamowite.
A jakiś Luter czu Kalwin się do tego nie przyczepił?

Dodane:
Może jakby krzyczeli, że wyczarował cała górę chleba toby jacyś uczeni rabini Żydzi w ówczesnych czasach się doczepili jak Jezus to zrobił, jaka była technologia pomnożenia / wyczarowania tego dodatkowego chleba. A skoro okrzyki były, że na końcu było więcej chleba niż na początku to nie było już o co pytać.
Odpowiedz
Gąsko widzę, że masz bardzo dużo różnych pytań w tym wątku i w ogóle Uśmiech 

Chciałbym Ci więc polecić kompendium z odpowiedziami.

Ktoś powie, że autorka tej książki była w śpiączce i stąd jej niezwykłe wizje - tylko warto zauważyć, że autorka mówi o pewnych rzeczach, które nie mogą się stać w stanie śpiączki jak np: sytuacja w której jej dusza obejmuje/przytula swoją córkę a córka to w tym samym czasie odczuwa.
Odpowiedz
Dragula napisał(a): 1) "paradoksy" językowe, czyli używanie jakiegoś słowa do opisania sytuacji, która jest wręcz zaprzeczeniem znaczenia tego słowa: "zrodzony, a nie stworzony" podczas gdy nie jest ani zrodzony, ani stworzony.
To nie tak. Sformułowanie "zrodzony a nie stworzony" oznacza tyle, że ta relacja nie jest taką, jak między Bogiem a stworzeniem. Tutaj mamy akurat bardzo precyzyjne, apofatyczne stwierdzenie, czym relacja Ojciec-Syn nie jest.
Cytat:2) czy teolodzy wzbogacając swoją dziedzinę o nowe twierdzenia mają obowiązek zachowania jej spójności, a gdy ta zostaje ewentualnie zachwiana, to jak wybierają w tym konflikcie twierdzenie słuszne? Wszak nie mogą prawdziwości tych twierdzeń nijak sprawdzić
Oczekujesz odpowiedzi ze strony chrześcijan o treści "nieeee, teologowie sobie pieprzą co im ślina na język przyniesie"?
Cytat:Dygresja do 1): przypomniały mi się studia, gdy facet z Histerii Sztuki robił nam sprawdzian z książki (której był autorem) na temat tejże - to było najbardziej załamujące doświadczenie w moim życiu. Facet nie napisał ani jednego zdania "po polskiemu" - w absolutnie każdym zdaniu występowało jakieś orzeczenie czy przymiotniki będące bardzo ścisłymi (i zazwyczaj zupełnie mi obcymi) zwrotami i szczegółowymi określeniami z dziedzin techniki, geologii, inżynierii, mechaniki, które były praktycznie pozbawione jakiegokolwiek sensownego znaczenia poza tymi wąskimi dziedzinami, w których funkcjonowały. A facet używał ich do opisania rozwoju wrażliwości artystycznej starożytnych Greków. Brrrrrr! Ktokolwiek to czyta - nie studiujcie sztuki w Cieszynie
Dlatego też teologia chrześcijańska posługuje się w swoim wyrazie przede wszystkim poezją. Z jednej strony umożliwia ona wyrażenie głębokiej myśli teologicznej, a z drugiej - trafia do człowieka.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
Dragula napisał(a):czy teolodzy wzbogacając swoją dziedzinę o nowe twierdzenia mają obowiązek zachowania jej spójności, a gdy ta zostaje ewentualnie zachwiana, to jak wybierają w tym konflikcie twierdzenie słuszne? Wszak nie mogą prawdziwości tych twierdzeń nijak sprawdzić

Mają swoje sposoby, sprawdzają zgodność z Objawieniem, z tym co jest w Biblii i co Tradycja przekazuje, poza tym cały czas spierają się, dyskutują a z tych sporów wyłania się w końcu jakaś myśl nadająca ogólny kierunek refleksji. Zresztą podobnie jak w judaizmie.
Jacob Neusner we wstępie do swojej książki "Rabin rozmawia z Jezusem" napisał tak: "[...] w judaizmie spór stanowi zasadniczy środek dyskursu religijnego - w taki sposób rozmawiamy ze sobą, w taki sposób okazujemy szacunek sobie i innym. Podstawowa religijna aktywność Żydów polega na studiowaniu Tory, a studiowanie Tory to zasadniczo prowadzenie debaty: dyskutowanie i spieranie się na temat propozycji, dowodzenie, uzasadnianie analiz [...]"
O zrodzeniu (Syna) i jednocześnie Jego istnieniu przed zaistnieniem świata mówią biblijne teksty chrystologiczne, Tradycja wyciąga z tego wnioski.

Brainless napisał(a):
Cytat:Nie dojdzie. Objawienie zostało zakończone i jest pełne w Chrystusie.

A przynajmniej tak na dzień dzisiejszy mówi Wasza doktryna Uśmiech

Jeśli o ten konkretny problem chodzi to racz zauważyć że jest ona stosunkowo stabilna  Wywracanie oczami Masz jednak głównie jak rozumiem na myśli, że może się zmienić. Co mogę odpisać? Że wg. mojego przekonania - nie?
Zwróć jeszcze uwagę, że Ty także udzielasz odpowiedzi zgodnie z aktualnym stanem swojej wiedzy i nie masz żadnej gwarancji, że ona się nie zmieni.
Odpowiedz
zefciu napisał(a): Zadałem pytanie na stacku, może mi ktoś pomoże. http://christianity.stackexchange.com/qu...child-deve
Pytanie doczekało się odpowiedzi. Ale ja nie o tym. Zwróciłem bowiem uwagę na wakacjach na jeszcze jeden szczególik. Otóż w cerkwi rumuńskiej w Brukseli wisiała ikona Zwiastowania. Nie była to dokładnie ta:
[Obrazek: c4f4b6135a12f571f27c2afdb66cfff4.jpg]
Ale zawierała ten sam symboliczny szczegół. Bogurodzica trzyma w dłoni przędzę i iglice. Z jednej strony jest to nawiązanie do tradycji, która mówi o pochodzeniu szaty Chrystusa (tej, o którą los rzucali żołnierze). Bardziej głębokie symboliczne znaczenie tego szczegółu to jednak właśnie to - Bogurodzica utkała ze swojej krwi (przędza jest czerwona) ciało, ludzką naturę dla Chrystusa.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
zefciu napisał(a): Bogurodzica trzyma w dłoni przędzę i iglice. Z jednej strony jest to nawiązanie do tradycji, która mówi o pochodzeniu szaty Chrystusa (tej, o którą los rzucali żołnierze). Bardziej głębokie symboliczne znaczenie tego szczegółu to jednak właśnie to - Bogurodzica utkała ze swojej krwi (przędza jest czerwona) ciało, ludzką naturę dla Chrystusa.

No tak, już o tym właściwie pisałam Uśmiech Czyli zwróciliśmy uwagę na to samo, tylko w różnym czasie.
białogłowa napisał(a):Coś mi się przypomniało. Maryja na jednej z ikon trzyma nić (motek) purpury, która ma być przeznaczona na tkanie zasłony w Świątyni, ma ona (nić purpury) także symbolizować "przędzenie ciała Jezusa z macierzyńskiej krwi Maryi w Jej łonie". Na pewno przy objaśnianiu symboliki użyto tego, lub bardzo podobnego sformułowania.
Może to nie mieć żadnego znaczenia, ale może też być zaczerpnięte z jakiegoś starego źródła.

https://ateista.pl/showthread.php?tid=95...#pid642139
Odpowiedz
Oj wybacz! Zapomniałem, że poruszyłaś już wątek ikonograficzny.
Tress byłaby doskonałą filozofką. W istocie, Tress odkryła już, że filozofia nie jest tak wartościowa, jak jej się wcześniej wydawało. Coś, co większości wielkich filozofów zajmuje przynajmniej trzy dekady.

— Brandon Sanderson
Odpowiedz
białogłowa napisał(a):
Brainless napisał(a):
Cytat:Nie dojdzie. Objawienie zostało zakończone i jest pełne w Chrystusie.

A przynajmniej tak na dzień dzisiejszy mówi Wasza doktryna Uśmiech

Jeśli o ten konkretny problem chodzi to racz zauważyć że jest ona stosunkowo stabilna  Wywracanie oczami Masz jednak głównie jak rozumiem na myśli, że może się zmienić. Co mogę odpisać? Że wg. mojego przekonania - nie?
Zwróć jeszcze uwagę, że Ty także udzielasz odpowiedzi zgodnie z aktualnym stanem swojej wiedzy i nie masz żadnej gwarancji, że ona się nie zmieni.

To jest wbrew pozorom bardzo dobra i satysfakcjonująca mnie odpowiedź. Pokazujecie, że nawet wiedza o fundamentach Waszej religii może ulec zmianie. To jest właśnie ta różnica pomiędzy normalnym teistą, a nawiedzonym misjonarzem, który uważa, że wie już wszystko, a jeśli się ktoś z nim nie zgadza, to znaczy, że błądzi i należy go "uświadamiać" tonami teistycznego spamu.
Udowadniacie, że dialog - przynajmniej w kwestiach teoretyzowania o aspektach religii czy ateizmu - jest w pewnym zakresie pomiędzy teistą i ateistą możliwy.
Dialog z fanatykiem nie jest możliwy.

zefciu napisał(a):Oczekujesz odpowiedzi ze strony chrześcijan o treści "nieeee, teologowie sobie pieprzą co im ślina na język przyniesie"?

Cóż, jeśli jakiś ateista był kiedyś teistą, pewnie doszedł już w życiu do podobnych wniosków.
Nie dziwiłbym się więc, że na forum, na którym ateiści przeważają, takie oczekiwania wobec teistów, którzy niejako przyjmują rolę gości, się pojawiają.
Nie każdy zachowuje swój światopogląd dla siebie Uśmiech

zefciu napisał(a):Dlatego też teologia chrześcijańska posługuje się w swoim wyrazie przede wszystkim poezją. Z jednej strony umożliwia ona wyrażenie głębokiej myśli teologicznej, a z drugiej - trafia do człowieka.

Jednocześnie stwarzając możliwość manipulacji interpretacjami tej "poezji", przez co można sobie wygodnie odpowiedzi dopasować do pytań.
Dlatego też teologii nie zamierzam traktować na równi z innymi naukami. Zwłaszcza, kiedy na osobach przyswajających wymusza akceptację potworków językowych w rodzaju "zrodzony od zawsze". Równie dobrze można stworzyć naukę o wypiekanych w piekarniku lodach truskawkowych.
I choose not to choose life. I choose something else - Ewan McGregor

Niedostępny na forum. KONTAKT PRZEZ GG LUB MAIL
Odpowiedz
Brainless napisał(a): Dlatego też teologii nie zamierzam traktować na równi z innymi naukami. Zwłaszcza, kiedy na osobach przyswajających wymusza akceptację potworków językowych w rodzaju "zrodzony od zawsze".

Dla mnie jest to termin równie naturalny jak np. fala dźwiękowa. Zarówno "zrodzenie (Syna)" jak i Jego "istnienie od zawsze" są prawdami wiary zawartymi w Biblii, teologia tylko je połączyła i objaśniła. Zresztą, albo się to przyjmuje albo nie, nie ma mowy o żadnym wymuszaniu na osobach przyswajających Oczko
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości