To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Jestem nowym ateistą-katolikiem.
#1
Dzień dobry.

Od dziecka byłem katolikiem. Jednak pod wpływem książki i osobistych doświadczeń postanowiłem być ateistą, ale takim niekonwencjonalnym, tj. ateistą, kierującym się dobrem i miłością do innych ludzi, który darzy miłością wszystkich ludzi, jednak chodzący do Kościoła Katolickiego, jako sceptyk. Nie będę nikogo przekonywał do wiary, ale też nie będę nikogo przekonywał do niewiary.

Wierzę w istnienie Boga, jednak, po wyzwoleniu się z lęku przed piekłem i potępieniem, nie wierzę, że tylko dlatego, że ktoś jest ateistą, może zostać potępiony. Przeczytałem wiele książek o wierze i z częścią wiedzy w nich zawartych się zgadzam, ale nie popieram - ani krytyki czyjegoś światopoglądu, ani straszenia, od najmłodszych lat dzieci - piekłem i karą.

Wierzę, że mogę pójść do Nieba przez ciężką pracę nad sobą i zdrowy stosunek do siebie i innych. Niebem nazywam stan serca - tj. zjednoczenie uczuć z głębokim spokojem, który, im głębszy, tym trudniej go wyprowadzić z równowagi - nawet przez przykre doświadczenia.

Wierzę, że uczucia są drogowskazem, takim GPS-em, który pokazuje mi, nad czym mam pracować. Jeżeli jakaś sytuacja sprawia mi ból psychiczny, to wiem, że w tej sferze mam coś nieuporządkowanego, co najlepiej dla mnie będzie, żebym wyprostował - aby bardziej zjednoczyć się z naturą mojej duszy - przez duszę, rozumiem połączenie mojej psychiki i ducha.

Dzień dobry Państwu
Pozdrawiam.
Michał.
Odpowiedz
#2
mpaw napisał(a): ...postanowiłem być ateistą...

Wierzę w istnienie Boga...

Chyba nie do końca przemyślałeś swoją wypowiedź.
Nie można być panną młodą na wszystkich weselach.
Albo rybka albo ...
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#3
mpaw napisał(a): Jeżeli jakaś sytuacja sprawia mi ból psychiczny, to wiem, że w tej sferze mam coś nieuporządkowanego, co najlepiej dla mnie będzie, żebym wyprostował - aby bardziej zjednoczyć się z naturą mojej duszy - przez duszę, rozumiem połączenie mojej psychiki i ducha.
Bardzo dobrze - myślę podobnie. Ale jak to osiągnąć? Ciągle eksperymentuję, szukając właściwej drogi ku temu. Odnoszę wrażenie, że stopniowo coraz bardziej sobie to układam, ale jednak przydałaby mi się jakaś (sensowna i wiarygodna) w tym pomoc.

Update: kojarzysz może osoby takie jak Gangaji czy Bentinho Massaro?

Z jednej strony mamy podejście Gangaji - zatrzymaj się, nie uciekaj przed bólem. Pozwól sobie go w pełni doświadczyć. Niech Twoje serce pęknie. Nie stawiaj oporu, nie uciekaj od cierpienia, bo to opór jest problemem. Zgoda.
Mówi się też, żeby nie stosować tzw. "duchowego omijania" (spiritual bypassing).

Z drugiej jednak strony mamy podejście Bentinho Massaro - przyznaje on, że rzeczywiście dobrze jest czasem trochę posiedzieć ze swoim bólem - ale dodaje, że "nie za długo". Mówi, że traum tak naprawdę nie da się wyleczyć. "Jeśli myślisz, że [całkowicie] wyleczyłeś traumę, to pokop wystarczająco głęboko, a zrozumiesz swój błąd" (parafrazując). Możesz jedynie wybrać sobie inną rzeczywistość. Zgoda, to się również w pewnym sensie sprawdza. Bentinho zaleca kierowanie się swoją radością i otwarcie zachęca do "duchowego omijania". Mówi ,że to mit, że nie należy go stosować.

Tak samo Eckhart Tolle - z jednej strony zaleca poddanie (Bentinho też zresztą mówi, żeby się poddać, bo nie można pokonać własnych przekonań - trzeba pozwolić sobie na przegraną), ale z drugiej strony obecność, aby nie wikłać się w umysł.

Generalnie tendencja jest i taka, i taka. Także ja oscyluję między jednym a drugim. Raz postępuje tak, a raz inaczej. Eksperymentuję.
May all beings be free.
May all beings be at ease.
May all beings be happy
Odpowiedz
#4
ad mpaw

Twój wpis sprawia wrażenie, że nie bardzo wiesz po co wiara i do czego służy. Niby jesteś już wolny, ale na wszelki wypadek będę dobry (pewnie charakter mi sprzyja) i się jakoś zbawię. Dalej wynika z tego największy błąd dla mężczyzny, czyli zbyt długie babranie się nad sobą.

Wiara to bardzo męska rzecz, nadaje sens wszystkiemu co robisz, stawia wymagania wobec siebie. Mając wartości, twoje życie staje się wartościowe kiedy postępujesz  według jasnych, czasem trudnych zasad. Wówczas też łatwiej zrozumieć, że kwestia piekła to kwestia wyboru w moim życiu, a nie jakieś "straszenie". Choćby podświadomie każdy rozumie różnicę między krótkim naszym życiem, a wiecznością. Stąd naturalnym zachowaniem u człeka jest ośmieszanie tego, pomniejszanie, po prostu jest wówczas łatwiej. Zwykła ludzka reakcja.

Cytat:Z jednej strony mamy podejście Gangaji - zatrzymaj się, nie uciekaj przed bólem. Pozwól sobie go w pełni doświadczyć. Niech Twoje serce pęknie. Nie stawiaj oporu, nie uciekaj od cierpienia, bo to opór jest problemem. Zgoda.
Mówi się też, żeby nie stosować tzw. "duchowego omijania" (spiritual bypassing).


Z drugiej jednak strony mamy podejście Bentinho Massaro - przyznaje on, że rzeczywiście dobrze jest czasem trochę posiedzieć ze swoim bólem - ale dodaje, że "nie za długo". Mówi, że traum tak naprawdę nie da się wyleczyć. "Jeśli myślisz, że [całkowicie] wyleczyłeś traumę, to pokop wystarczająco głęboko, a zrozumiesz swój błąd" (parafrazując). Możesz jedynie wybrać sobie inną rzeczywistość. Zgoda, to się również w pewnym sensie sprawdza. Bentinho zaleca kierowanie się swoją radością i otwarcie zachęca do "duchowego omijania". Mówi ,że to mit, że nie należy go stosować.

Tak samo Eckhart Tolle - z jednej strony zaleca poddanie (Bentinho też zresztą mówi, żeby się poddać, bo nie można pokonać własnych przekonań - trzeba pozwolić sobie na przegraną), ale z drugiej strony obecność, aby nie wikłać się w umysł.

To psychologizowanie lepsze lub gorsze jak przetrwać. Nie ujmując nic z  tych interesujących spostrzeżeń, mamy w tym pochylanie się nad sobą, brak drogi pójścia do przodu.
Odpowiedz
#5
Cytat:Dalej wynika z tego największy błąd dla mężczyzny, czyli zbyt długie babranie się nad sobą.

Uderzanie w czyjeś poczucie męskości wcale nie jest manipulacją ani ciosem poniżej pasa, prawda?

Gladiator, ponieważ imo przychodzisz dawać świadectwo prawdzie (czy raczej własnym opiniom), ignorujesz zaś posty, w których ktoś odnosi się do podanych przez Ciebie "danych", usilnie pracujesz u mnie na ignora. Zacznij, proszę, rozmawiać a nie głosić.
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.
Odpowiedz
#6
A tam. Prawdziwy mężczyzna kategorie męstwa ustala sobie sam, szczególnie jeśli zabrnął w takie rejony, że musi się babrać nad sobą; szczególnie, jeśli musi to robić długo.
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always
- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
Odpowiedz
#7
znaLezczyni napisał(a): Uderzanie w czyjeś poczucie męskości wcale nie jest manipulacją ani ciosem poniżej pasa, prawda?
Oczywiście, że jest. Good point.

Prawdziwy mężczyzna się nie zastanawia - prawdziwy mężczyzna pędzi agresywnie i bez zastanowienia na złamanie karku na swoich nieuświadomionych negatywnych emocjach (podsyłanych mu przez złego ducha).

Jestem dumnym katolikiem, narodowcem. Wiem jasno, co jest dobre, a co złe. Nie ma się nad czym zastanawiać, bo takie rozkminy są dla bab. Trzeba działać i nawracać niewiernych na jedyną słuszną prawdę. Trzeba iść ze słusznym gniewem na tę świętą wojnę!

Takie to właśnie umysły ukrzyżowały Jezusa.

Gladiator napisał(a): Mając wartości, twoje życie staje się wartościowe kiedy postępujesz  według jasnych, czasem trudnych zasad.
Zwłaszcza jeśli są to pseudo-wartości, narzucone przez charyzmatycznych innych.

Gladiator napisał(a): Wówczas też łatwiej zrozumieć, że kwestia piekła to kwestia wyboru w moim życiu, a nie jakieś "straszenie".
Dokładnie:

Strzałka Albo wybieram kierowanie się automatyzmami lękowym, podporządkowując się bezmyślnie (lub tylko udając, że myślę samodzielnie) charyzmatycznym liderom - wówczas służę szatanowi (staję się krypto-satanistą, choćbym przywdział ornat i ogonem na mszę dzwonił) i oddalam się od prawdy, idę coraz bardziej do piekła, stwarzam sobie coraz bardziej piekło. Można poczuć wtedy w sobie takie negatywne napięcie. Tworzymy podziały na "naszych" i "obcych". Podpieramy się przy tym rzekomymi "dowodami", które tak naprawdę żadnymi dowodami wcale nie są, a jedynie kurczowo się ich trzymamy, aby wzmocnić nasze ego (czyli grzech pychy).

Strzałka Albo wybieram wytrwanie w prawdzie, rozumie i miłości - mimo iż wówczas większość wierzących (oszołomy) chce nas za to ukamienować, ukrzyżować. To jest bardzo trudna droga, ale wówczas służę Bogu i zbliżam się do prawdy, idę coraz bardziej do nieba, wracam do raju, który jest moim prawdziwym domem. Wtedy rodzi się w nas miłość, współczucie, radość, mądrość, klarowność, kreatywność, pokój, rozluźnienie. Wtedy wszyscy jesteśmy jedną wielką rodziną.

Wybieraj mądrze.
May all beings be free.
May all beings be at ease.
May all beings be happy
Odpowiedz
#8
nerwica napisał(a):
znaLezczyni napisał(a): Uderzanie w czyjeś poczucie męskości wcale nie jest manipulacją ani ciosem poniżej pasa, prawda?
Oczywiście, że jest. Good point.

Dobrze, ze nikt tego tutaj nie zrobil.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed  nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu  rzeczy

“What warrior is it?”

“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”


.
Odpowiedz
#9
znaleZczyni napisała

Cytat: Uderzanie w czyjeś poczucie męskości wcale nie jest manipulacją ani ciosem poniżej pasa, prawda?


Zdumiewające, zapewne jesteś przekonana, że jak coś rozumiesz (?) w określony sposób to  tak jest. On jako mężczyzna myśli tak, ty jako kobieta inaczej. Odnajdując u niego pewne własne schematy myślowe wspierasz je, uważając  za właściwe. Nie zastanawiasz się jednak z samej  natury, czy to będzie dla niego dobre, po prostu zakładasz, że musi być. Nie musi.

Stąd taka twoja uwaga.

Cytat:Gladiator, ponieważ imo przychodzisz dawać świadectwo prawdzie (czy raczej własnym opiniom), ignorujesz zaś posty, w których ktoś odnosi się do podanych przez Ciebie "danych", usilnie pracujesz u mnie na ignora. Zacznij, proszę, rozmawiać a nie głosić.

Do głowy mi nie przyszło użyć takiej funkcji. Panuje nad swoim lewym oraz prawym okiem, więc czytam lub nie czytam to co chce. Na twoje posty i inne odpowiadam, jeśli mam coś do powiedzenia i czas. Tylko tyle.




ErgoProxy napisał


Cytat:A tam. Prawdziwy mężczyzna kategorie męstwa ustala sobie sam, szczególnie jeśli zabrnął w takie rejony, że musi się babrać nad sobą; szczególnie, jeśli musi to robić długo.

Tylko weryfikacja tego nie będzie według jego standardów, lecz życiowych. Skuteczne metody dostosowania do standardów życiowych znane są od wieków.




ad nerwica
 

Otóż nerwico, powtórzyłaś kilka stereotypów powtarzanych na okrągło, uchodzących przez to powtarzanie w sposób błędny za coś dobrego. Spójrz:


Cytat:Prawdziwy mężczyzna się nie zastanawia - prawdziwy mężczyzna pędzi agresywnie i bez zastanowienia na złamanie karku na swoich nieuświadomionych negatywnych emocjach (podsyłanych mu przez złego ducha).

A skąd wiesz? Telewizor tak powiedział......  To, że sprowadzasz wszystko do emocji to zrozumiałe. Niestety tak nie jest. Zadałaś sobie pytanie dlaczego nie przedstawia sie medialnie np dzielny ojców, szlachetnych mężów, ludzi oddanych uczciwych rozważnych, a łączy się te dobre motoryczne  cechy tylko z negatywnymi sytuacjami? Jest to medialne i cynicznie wmawiane fałszu, nic więcej. Skoro jesteś utkana z emocji, to podobnie jak u znaleZczyni projekcja własnych odczuć na mężczyzn powoduje taką ocenę i niezauważenie istoty rzeczy.

Cytat:Jestem dumnym katolikiem, narodowcem. Wiem jasno, co jest dobre, a co złe. Nie ma się nad czym zastanawiać, bo takie rozkminy są dla bab. Trzeba działać i nawracać niewiernych na jedyną słuszną prawdę. Trzeba iść ze słusznym gniewem na tę świętą wojnę!

Takie to właśnie umysły ukrzyżowały Jezusa.

Znów to samo, sprowadzenie wszystkiego do marginalnego pojęcia narodowców. Dlaczego przyjmujesz taka bardzo wąską grupę jako reprezentacje całości? Zdezorientowany

Nawracanie jest sensem wiary, inaczej straciłaby ona ten sens. Ba, obecnie społeczeństwa nawracane są na ekologizm, kult czystej planety matki Gai etcet. W żadnej wojnie nie ma miejsca na gniew, chyba medialny dla ludu. O wszystkim decydują zimne kalkulacje. Podobnie w sprawie Jezusa z Nazaretu, zgrabna intryga, perfekcyjne zaszantażowanie Poncjusza Piłata z oczekiwanym efektem końcowym.

Cytat:[Obrazek: arrow.png] Albo wybieram kierowanie się automatyzmami lękowym, podporządkowując się bezmyślnie (lub tylko udając, że myślę samodzielnie) charyzmatycznym liderom - wówczas służę szatanowi (staję się krypto-satanistą, choćbym przywdział ornat i ogonem na mszę dzwonił) i oddalam się od prawdy, idę coraz bardziej do piekła, stwarzam sobie coraz bardziej piekło. Można poczuć wtedy w sobie takie negatywne napięcie. Tworzymy podziały na "naszych" i "obcych". Podpieramy się przy tym rzekomymi "dowodami", które tak naprawdę żadnymi dowodami wcale nie są, a jedynie kurczowo się ich trzymamy, aby wzmocnić nasze ego (czyli grzech pychy).

[Obrazek: arrow.png] Albo wybieram wytrwanie w prawdzie, rozumie i miłości - mimo iż wówczas większość wierzących (oszołomy) chce nas za to ukamienować, ukrzyżować. To jest bardzo trudna droga, ale wówczas służę Bogu i zbliżam się do prawdy, idę coraz bardziej do nieba, wracam do raju, który jest moim prawdziwym domem. Wtedy rodzi się w nas miłość, współczucie, radość, mądrość, klarowność, kreatywność, pokój, rozluźnienie. Wtedy wszyscy jesteśmy jedną wielką rodziną.

Takie postawienie sprawy wynika z tego co pisałem wcześniej. Nie można wierzyć we wszystkie "objawienia" napisane w internecie. Poczucie dobra, miłości, potrzeba kapłaństwa serca, są jak szlachetne wino. Potrzebują tylko pucharu jako miejsca, inaczej przeciekną przez palce. Jeśli jesteś chora idziesz do lekarza, jeśli masz zepsuty kran do hydraulika, nie odwrotnie. Jeśli szukasz tego pucharu, to szukaj go tam gdzie powstał, nie tu gdzie zaprzeczają jego istnieniu.

Czas przestać się miotać, szkoda życia.
Odpowiedz
#10
Żarłak

Cytat: Dobrze, ze nikt tego tutaj nie zrobil.

Jak widzisz, zdania na ten temat są podzielone.


Gladiator


Cytat:Skoro jesteś utkana z emocji, to podobnie jak u znaleZczyni projekcja własnych odczuć na mężczyzn powoduje taką ocenę i niezauważenie istoty rzeczy.

Jak się nie ma co napisać konkretnego a unika się odpowiedzialności w rozmowie (przeproszenia za manipulowanie danymi bądź chociaż przyznanie się do podawania tylko wycinku danych, wygodnego dla siebie), to wjeżdża się na rozmówcę/ rozmówczynię i próbuje się go/ją dyskredytować. Iście po męsku? Nie, iście po Gladiatorsku.

Gdybyś uważnie czytał posty nerwicy, zauważyłbyś, że pisze w rodzaju męskim a więc najprawdopodobniej jest mężczyzną. Wychodzi to jednak poza Twoje sztampowe pojmowanie płci: jak przecież mężczyzna może mieć nicka w rodzaju żeńskim?
Mając gotowe odpowiedzi, dla kobiety: emocje biją ci na głowę (tłumaczenie Gladiatora: utkanie z emocji), dla mężczyzny: bądź męski, bądź jako ten gladiator (pisany małą literą), inaczej żeś baba nie chłop. A to wstyd.
I zastosowałeś złą formułkę do osoby: do nerwicy miało być nie bądź babą.
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.
Odpowiedz
#11
znaLezczyni napisał(a): Jak widzisz, zdania na ten temat są podzielone.

A rzeczywistość swoją drogą. Mylisz się.
The Phillrond napisał(a):(...)W moim umyśle nadczłowiekiem jawi się ten, kogo nie gnębi strach przed  nieuniknionym i kto dąży do harmonijnego rozwoju ze świadomością stanu  rzeczy

“What warrior is it?”

“A lost soul who has finished his battles somewhere on this planet. A pitiful soul who could not find his way to the lofty realm where the Great Spirit awaits us all.”


.
Odpowiedz
#12
znaLezczyni napisała

Cytat:Jak się nie ma co napisać konkretnego a unika się odpowiedzialności w rozmowie (przeproszenia za manipulowanie danymi bądź chociaż przyznanie się do podawania tylko wycinku danych, wygodnego dla siebie), to wjeżdża się na rozmówcę/ rozmówczynię i próbuje się go/ją dyskredytować. Iście po męsku? Nie, iście po Gladiatorsku.

Duży uśmiech  Naprawdę? Cóż, nie sądź drugich po sobie...   Tyle.

Cytat:Gdybyś uważnie czytał posty nerwicy, zauważyłbyś, że pisze w rodzaju męskim a więc najprawdopodobniej jest mężczyzną. Wychodzi to jednak poza Twoje sztampowe pojmowanie płci: jak przecież mężczyzna może mieć nicka w rodzaju żeńskim?

Mając gotowe odpowiedzi, dla kobiety: emocje biją ci na głowę (tłumaczenie Gladiatora: utkanie z emocji), dla mężczyzny: bądź męski, bądź jako ten gladiator (pisany małą literą), inaczej żeś baba nie chłop. A to wstyd.
 
O! Wreszcie jakiś konkret - zarzut. Jeśli tak, to utkany jest z emocji. W niczym nie zmienia to istoty rzeczy, jedynie zwiększa skalę tego samego problemu.

Naprawdę, dość zabawne jest to stereotypowe używanie "stereotypów". Uśmiech  Nawet Słońce stereotypowo wschodzie na wschodzie, tylko trudno to zmienić, mieszać w głowach łatwiej. Skutek widoczny, wzrost chorób psychicznych oczywiście przypadkowy.

Kibuce jako eksperyment społeczny


W dłuższym okresie system ten nie został jednak utrzymany. Obserwacje dokonane w kibucu Kiryat Yedidim pokazały, że po pewnym czasie społeczności powróciły do tradycyjnych ról płciowych. O ile w 1920 roku zatrudnienie kobiet wynosiło 50%, o tyle po 30 latach pracowało już jedynie 12% kobiet, reszta zajmowała się wychowaniem dzieci, edukacją i usługami. W kibucu Artzi w 1975 roku pracowało również 12%, z czego 9% na roli zaś 3% w zawodach przemysłowych. Mężczyźni stanowili 87% rolników, 77% pracowników przemysłowych i 99% pracujących na budowach. Kobiety z kolei stanowiły 84% pracowników w edukacji i usługach[3]. Również w administracji kibuców z czasem kobiety przestały zajmować równy procent miejsc – 84% stanowisk zajmowali w niej mężczyźni, którzy stanowili również 71% osób zarządzających kibucem oraz 78% aktywistów politycznych. Badacze przypisywali tę zmianę podejściu młodych pokoleń, urodzonych w kibucach, które nie podzielało ideologicznego zaangażowania ich założycieli w egalitaryzm. O ile w pierwszym pokoleniu 68% kobiet wyrażało przekonanie, że macierzyństwo jest dla nich ważniejsze niż praca, o tyle w drugim pokoleniu było to już 88%. Z czasem nastąpił także stopniowy powrót do indywidualnych relacji rodziców z dziećmi a także w parach małżeńskich.

Teraz te poronione pomysły z siłą młota  i precyzją zegarmistrza wbija się do głów jako  .... naukę gendra. Taka z tego nauka jak koziej d*** trąba.  Moskiewski Instytut Mózgu przez dziesięciolecia (nie wiem czy teraz) badał mózg Lenina, celem odkrycia w nim genialności. Efektem odejścia od stereotypów jest poczucie utraty tożsamości, kłopoty psychiczne, niechęć do własnej płci, etcet.  Tzw stereotypy mają swój głęboki sens, są rzeczą bardzo dobrą. Przeciwstawieniem  jest zwykłe hohsztaplerstwem ubrane w naukowe szaty..
Odpowiedz
#13
Gladiator napisał(a): W dłuższym okresie system ten nie został jednak utrzymany. Obserwacje dokonane w kibucu Kiryat Yedidim pokazały, że po pewnym czasie społeczności powróciły do tradycyjnych ról płciowych.
Ten eksperyment tylko potwierdza, że nie należy robić nic na siłę i narzucać innym swoich "wartości". Gender i agresywny tradycjonalizm to 2 strony tej samej monety, czy może raczej wahadła. Należy szanować indywidualność każdego człowieka i nie narzucać mu męskości czy kobiecości - w jedną czy drugą stronę. Można pokierować - tak. Można doradzić - tak. Można zainspirować - tak. Ale agresywnie indoktrynować w tę czy we wte? Nie.
Odpowiedz
#14
mpaw napisał(a): Dzień dobry.

Od dziecka byłem katolikiem. Jednak pod wpływem książki i osobistych doświadczeń postanowiłem być ateistą, ale takim niekonwencjonalnym, tj. ateistą, kierującym się dobrem i miłością do innych ludzi, który darzy miłością wszystkich ludzi, jednak chodzący do Kościoła Katolickiego, jako sceptyk. Nie będę nikogo przekonywał do wiary, ale też nie będę nikogo przekonywał do niewiary.

Wierzę w istnienie Boga, jednak, po wyzwoleniu się z lęku przed piekłem i potępieniem, nie wierzę, że tylko dlatego, że ktoś jest ateistą, może zostać potępiony. Przeczytałem wiele książek o wierze i z częścią wiedzy w nich zawartych się zgadzam, ale nie popieram - ani krytyki czyjegoś światopoglądu, ani straszenia, od najmłodszych lat dzieci - piekłem i karą.

Wierzę, że mogę pójść do Nieba przez ciężką pracę nad sobą i zdrowy stosunek do siebie i innych. Niebem nazywam stan serca - tj. zjednoczenie uczuć z głębokim spokojem, który, im głębszy, tym trudniej go wyprowadzić z równowagi - nawet przez przykre doświadczenia.

Wierzę, że uczucia są drogowskazem, takim GPS-em, który pokazuje mi, nad czym mam pracować. Jeżeli jakaś sytuacja sprawia mi ból psychiczny, to wiem, że w tej sferze mam coś nieuporządkowanego, co najlepiej dla mnie będzie, żebym wyprostował - aby bardziej zjednoczyć się z naturą mojej duszy - przez duszę, rozumiem połączenie mojej psychiki i ducha.

Dzień dobry Państwu
Pozdrawiam.
Michał.

Ja kiedyś miałem bardzo podobnie. Jestem osoba wierzącą w Boga ale nie odczuwam potrzeby odprawiania żadnych rytuałów religijnych i uważam je za wymysł ludzi.  Znasz książki Antonio de mello? To wszystko wynika z tego że stawia nam się zupełnie błędną alter nawę być albo ateista albo Katolikiem podczas kiedy to wszystko jest o wiele bardziej skomplikowane
Odpowiedz
#15
mpaw napisał(a): Dzień dobry.

Od dziecka byłem katolikiem. Jednak pod wpływem książki i osobistych doświadczeń postanowiłem być ateistą, ale takim niekonwencjonalnym, tj. ateistą, kierującym się dobrem i miłością do innych ludzi, który darzy miłością wszystkich ludzi, jednak chodzący do Kościoła Katolickiego, jako sceptyk. Nie będę nikogo przekonywał do wiary, ale też nie będę nikogo przekonywał do niewiary.

Wierzę w istnienie Boga, jednak, po wyzwoleniu się z lęku przed piekłem i potępieniem, nie wierzę, że tylko dlatego, że ktoś jest ateistą, może zostać potępiony. Przeczytałem wiele książek o wierze i z częścią wiedzy w nich zawartych się zgadzam, ale nie popieram - ani krytyki czyjegoś światopoglądu, ani straszenia, od najmłodszych lat dzieci - piekłem i karą.

Wierzę, że mogę pójść do Nieba przez ciężką pracę nad sobą i zdrowy stosunek do siebie i innych. Niebem nazywam stan serca - tj. zjednoczenie uczuć z głębokim spokojem, który, im głębszy, tym trudniej go wyprowadzić z równowagi - nawet przez przykre doświadczenia.

Wierzę, że uczucia są drogowskazem, takim GPS-em, który pokazuje mi, nad czym mam pracować. Jeżeli jakaś sytuacja sprawia mi ból psychiczny, to wiem, że w tej sferze mam coś nieuporządkowanego, co najlepiej dla mnie będzie, żebym wyprostował - aby bardziej zjednoczyć się z naturą mojej duszy - przez duszę, rozumiem połączenie mojej psychiki i ducha.

Dzień dobry Państwu
Pozdrawiam.
Michał.

Czy mógłbyś powiedzieć jakie to książki?
Odpowiedz
#16
Nekrofil Duży uśmiech
I hear the roar of big machine
Two worlds and in between
Hot metal and methedrine
I hear empire down


Odpowiedz
#17
Czasem trzeba zerknąć na datę.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości