To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Zapytaj Prawdziwego Jezusa?
#1
Mogłeś wychowywać się w kulturze nauki albo być może przyjąłeś takie podejście do życia po rozczarowywaniu się tradycyjnym chrześcijaństwem. Teraz zastanawiasz się, czy jest jakieś podejście do duchowości, które mógłbyś faktycznie rozważyć, ale podejrzewasz, że Jezus będzie ostatnią osobą, na którą byś spojrzał.
Dobrze, być może ta witryna pokaże ci, że Jezus nie był kaznodzieją od ognia piekielnego i siarki, ale uniwersalnym duchowym nauczycielem, mającym wiele do zaoferowania ludziom o podejściu naukowym. Faktycznie, ta witryna nie występuje przeciw nauce, jak wielu chrześcijan.
Jezus jest jedną z wielu duchowych istot, pracujących nad podniesieniem świadomości ludzkości. Przez stulecia ci duchowi nauczyciele inspirowali wielu ludzi do przyniesienia nowych idei na każdym polu, łącznie z nauką. Jest prawie pewne, że gdyby Jezus był dziś na ziemi, to uznałby wiele z istniejących odkryć naukowych.
On nigdy nie nalegałby, żeby nauka musiała zgadzać się z dosłowną interpretacją Biblii. Jednak nie zaakceptowałby naukowej idei, że wszechświat, tak złożony jak nasz, mógł rozwinąć się bez jakiegokolwiek typu inteligencji. Faktycznie nalegałby na to, byśmy sobie uświadomili, że jeśli nauka i religia mają spełnić swój najwyższy potencjał, to muszą przestać walczyć z sobą.
By ludzkość mogła zrobić następny krok w swym rozwoju, musimy połączyć najlepsze zarówno z nauki, jak i religii. Nauka jest potrzebna, by religia mogła być obiektywna, a religia jest potrzebna, by zapobiec syndromowi szalonego naukowca.
Na tej witrynie znajdziesz kilka nauk, które są interesujące dla ludzi o orientacji naukowej, zainteresowanych duchowością. Mógłbyś zacząć od rozważenia następujących kwestii:

Źródło: http://wniebowstapieni.za.pl/przekazyjezusa/
Jest to tłumaczenie ze strony angielskiej: http://www.askrealjesus.com/ (The Mystical Teachings of Jesus)
Jest też powiązana z nią strona polska: http://www.towarzystwo-kima-michaelsa.se/ (Towarzystwo Kima Michaelsa).
Odpowiedz
#2
Ech... your own personal Jesus 2.0?

Ciekaw jestem, dlaczego nie ma takiego pędu na "your own personal Mahomet". Chyba co rok ktoś publikuje jakąś "tym razem najprawdziwszą" Ewangelię. A o nowym Koranie ni widu ni dydu. Nie ma popytu widocznie.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#3
Dziękuję nerwico ale pozwolisz, że nie będę sobie zaśmiecał umysłu religijnymi bytami nadmiarowymi.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#4
Każdy "człowiek o nastawieniu naukowym zainteresowany duchowością" umie sobie sam przeczytać ewangelie i zinterpretować słowa Jezusa, jeśli ma na to ochotę. Jeśli nie potrzeba nam do tego "przewodnictwa duchowego" księży, to twojego też nie. Księża mają przynajmniej fajne czarnoksięskie stroje, a ty masz chociaż to?

bert04 napisał(a): Ech... your own personal Jesus 2.0?

Ciekaw jestem, dlaczego nie ma takiego pędu na "your own personal Mahomet". Chyba co rok ktoś publikuje jakąś "tym razem najprawdziwszą" Ewangelię. A o nowym Koranie ni widu ni dydu. Nie ma popytu widocznie.

No nie ma, bo w Polsce Koranu nie ma na liście bestsellerów i, wbrew narodowackim apokalipsom, raczej nie będzie. Ale przypuszczam, że np. w Turcji mają setki podobnych specjalistów tłumaczących, o co NAPRAWDĘ chodziło Muhammadowi.
Odpowiedz
#5
ZaKotem napisał(a): No nie ma, bo w Polsce Koranu nie ma na liście bestsellerów i, wbrew narodowackim apokalipsom, raczej nie będzie. Ale przypuszczam, że np. w Turcji mają setki podobnych specjalistów tłumaczących, o co NAPRAWDĘ chodziło Muhammadowi.

Nie zrozumiałeś. Na stronie The Mystical Teachings of Jesus linkowanej wyżej przez kolegę można odnaleźć takie cudeńko:

If you use a perverted version of my teachings as a justification for closing your mind to my real teachings, you are not one of my modern-day disciples. - Jesus

Więc po pierwsze primo, Koran jest tylko jeden. Ewangelii, oprócz czterech uznanych, jest od groma i trochę. Po drugie, owszem, muzułmanie mają też hadisy, co do których czasem się kłócą między sobą (w szczególności szyici i sunnici). Jednakże jest to kilka zamkniętych czasowo i ilościowo zbiorów, nic nie słyszałem o tym, żeby gdzieś ktoś odkrywał nowe hadisy. Natomiast co parę lat ktoś "odkrywa" coraz to nową ewangelię (ostatnia, z jaką się zapoznałem pobieżnie, była "Jezus wegetarianin")

I teraz finalne "po trzecie", nawiązując do powyższego: Czy możesz sobie wyobrazić, że jakiś nauczyciel muzułmański da na swoją stronę taki tekst

"Jeśli używasz zepsutej wersji moich nauk jako podstawy zamknięcia umysłu do moich prawdziwych nauk, nie jesteś jednym z moich współczesnych uczniów. - Mahomet"

... ?

No ja nie potrafię.



Dla porównania, słyszałem i czytałem już teksty przypisywane Buddzie. A także paru innym znanym postaciom w historii świata i religii.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#6
Zdecydowanie takie luźne podejście do chrześcijaństwa, "niekościółkowe", w zgodzie z odkryciami naukowymi, jest mi bliższe niż tradycyjne chrześcijaństwo z wszystkimi dogmatami i obrzędami/praktykami.
Połączenie chrześcijaństwa z buddyzmem to taki miks, który chyba najbardziej mi pasuje. Chrześcijaństwa w sensie, że przesłania ewangelicznego, przykazań miłości, rozwoju wartości moralnych, a buddyzm w sensie praktycznym/psychologicznym - medytacje, uczenie się dyscypliny, prostota życia, ćwiczenie uważności, wprowadzanie niektórych związanych z Czterema Szlachetnymi Prawdami. Ogólnie pod kątem psychologicznym uważam, że buddyzm ma więcej do zaoferowania niż chrześcijaństwo w takim wydaniu jakie obecnie mamy.



Ciekawe i zdecydowanie wyróżniające się poglądy na temat Jezusa, miał jezuita Pierre Teilhard de Chardin, który miał wpływ na postanowienia soborowe SWII


"Kim był jezuita, którego bp Curry nazwał "naukowcem, uczonym, mistykiem"? Już w momencie swojej śmierci w 1955 roku, Teilhard był szeroko rozpoznawany w kręgach amerykańskich naukowców ze swojej pracy na rzecz rozpoznania geologii Azji oraz ze studiów człowieka pekińskiego. Jednak był on praktycznie nieznany na świecie.
Jako teolog i paleontolog, Teilhard rozwinął nowy sposób myślenia, który można znaleźć na przykład w jego stwierdzeniu: "Chrystus stopniowo łączył w sobie wszystko po to, by być tym, w którym wszystkie rzeczy są jednością". Chociaż jego pisma niosły ze sobą kontrowersję, bo mieszały naukowy język związany z ewolucjonizmem z duchowością katolicką, to wzywały chrześcijan do pracy w sekularyzującym się świecie dla Chrystusa.
Pisma Teilharda de Chardin niedawno zostały poddane także ponownej analizie naukowców, którzy twierdzą, że jego teologia ewolucyjna ma swoje korzenie w ideologii eugenicznej, i że jego dziedzictwo powinno zostać ponownie ocenione.
Prace de Chardina miały wpływ w dużym stopniu na Sobór Watykański II już po jego śmierci. Soborowa konstytucja pasterska o Kościele we współczesnym świecie z 1963 roku dotyka problematyki zsekularyzowanego świata przez zaakcentowanie wartości sekularyzacji i nowinek technologicznych. Widzi ona naukowców jako pracujących ludzi z pokornymi i stabilnymi umysłami, którzy są prowadzeni ręką Bożą i Chrystusa jako Omegi, celu ludzkiej historii.
Dzisiaj Kościół widzi wpływ Teilharda na dialog współczesnej nauki z zsekularyzowanym światem. Ks. Melchor Sanchez de Toca, podsekretarz papieskiej komisji ds. kultury, zanotował że prace Teilharda były rewolucyjne, ponieważ "nie było to zwykłe pojednanie nauki z wiarą, ale ich zjednoczenie, stworzenie jednej, holistycznej wizji".
W listopadzie członkowie zgromadzenia plenarnego papieskiej komisji ds. kultury formalnie poprosili papieża Franciszka o zdjęcie przestrogi, która została nałożona w 1962 roku na prace de Chardina. Członkowie komisji argumentowali, że oficjalne ostrzeżenie nie ma już takiej wagi, jak dawniej, ponieważ "jego profetyczna wizja inspirowała i nadal inspiruje teologów oraz naukowców", a jego prace były wyraźnie cytowane przez czterech papieży."

https://deon.pl/wiara/duchowosc/kim-byl-...han,480704


kilka jego cytatów:


"Chrystus oddziałuje fizycznie na wszystko wokół nas, wszędzie wprowadzając ład. Od najbardziej elementarnych poruszeń atomów aż po najwznioślejszą kontemplację mistyczną, od najlżejszych podmuchów wiatru aż po najpotężniejsze nurty życia i myśli - wszelki ruch na Ziemi pozostaje pod wpływem Chrystusa, który wszystko ożywia nie zakłócając niczego."


"Jedno jest wszakże pewne i w gruncie rzeczy dla nas najważniejsze: jeśli nasz świat jest rzeczywiście czymś, co się organizuje, to życia we wszechświecie nie możemy uznać za zjawisko przypadkowe i nieistotne: musimy sobie uświadomić jego wszechobecną ekspansywność sprawiającą, że w każdej chwili może ono wtargnąć, nawet przez najmniejszą szczelinę, w dowolne miejsce kosmosu, a gdy się już pojawi, skorzysta z każdej szansy, z każdego sposobu, aby osiągnąć kres możliwości, zmierzając w swych aspektach zewnętrznych do maksymalnej złożoności, a w aspektach wewnętrznych do maksymalnego spotęgowania świadomości."


"Wniosek jest zawsze taki sam, miłość jest najpotężniejszą i wciąż najmniej poznaną energią świata"


"Pewnego dnia, kiedy opanujemy już wiatry, fale, przypływy i grawitację, sięgniemy po boskie siły miłości. Wtedy, po raz drugi w hisotrii świata, człowiek odkryje ogień"


"Jedynie miłość zdolna jest zespolić żywe istoty tak, by się nawzajem uzupełniały i rozwijały, gdyż tylko ona odwołuje się do tego, co w nich najgłębsze"


"Nie niepokój się o wartość twego życia, o jego anomalia, rozczarowania, o jego przyszłość mniej czy bardziej zagmatwaną i ciemną. Czyń to, co Bóg zechce.
Ofiaruj Mu, pośrodku Twoich niepokojów i niezadowolenia, ofiarę duszy upokorzonej, która składa ukłon mimo wszystko właśnie surowej Opatrzności...
Nieważne, że w głębi siebie samego czujesz jakby naturalny ciężar, skłonność do zamknięcia się w sobie, w swoich smutkach i brakach... Nieważne, że po ludzku, czujesz się „przegrany", skoro Bóg znajduje Cię udanym i według swego upodobania... Powoli Pan cię zdobędzie i zyska dla siebie...
Błagam cię, kiedy poczujesz się smutny, sparaliżowany – uwielbiaj i zaufaj.
Uwielbiaj, ofiarując Bogu swoje życie, które wydaje ci się zniszczone różnymi okolicznościami: nie ma piękniejszego daru jak rezygnacja z tego, kim mogliśmy być!
Zaufaj, ślepo zatrać się w zawierzeniu Naszemu Panu, który pragnie sprawić, byś był Go godzien i który do tego doprowadzi, nawet jeśli do końca pozostaniesz w ciemności, bylebyś tylko trzymał Jego rękę, zawsze tym mocniej, im bardziej jesteś zawiedziony, zasmucony.
Bądź całkowicie szczęśliwy, mówię ci to. Trwaj w pokoju. Bądź niestrudzenie łagodny. Niczemu się nie dziw, ani twojemu fizycznemu zmęczeniu, ani twoim moralnym słabościom. Spraw, by narodził się i zachowuj zawsze na swej twarzy uśmiech, odblask uśmiechu naszego Pana, który pragnie działać poprzez ciebie i dlatego coraz bardziej zajmować twoje miejsce.
W głębi swej duszy umieść przede wszystkim jako podstawę wszelkiego działania, jako kryterium wartości i prawdy, myśli, które cię zalewają, niezmienny Boży pokój.
Ponieważ twój czyn musi nieść daleko, powinien emanować on z serca, które cierpiało: to prawo, w sumie słodkie... Kiedy poczujesz się smutny, uwielbiaj i zaufaj."
Odpowiedz
#7
Hill napisał(a): "Chrystus oddziałuje fizycznie na wszystko wokół nas, wszędzie wprowadzając ład. Od najbardziej elementarnych poruszeń atomów aż po najwznioślejszą kontemplację mistyczną, od najlżejszych podmuchów wiatru aż po najpotężniejsze nurty życia i myśli - wszelki ruch na Ziemi pozostaje pod wpływem Chrystusa, który wszystko ożywia nie zakłócając niczego."

"Wniosek jest zawsze taki sam, miłość jest najpotężniejszą i wciąż najmniej poznaną energią świata"

"Pewnego dnia, kiedy opanujemy już wiatry, fale, przypływy i grawitację, sięgniemy po boskie siły miłości.
Wtedy, po raz drugi w historii świata, człowiek odkryje ogień"

Jezusie Nazareński!
I to ma być zachęta dla ludzi dysponujących jakąś elementarną wiedzą i nie przyjmujących rzeczy 'na gębę'?
Ja p....
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#8
Sofeicz napisał(a): Jezusie Nazareński!
I to ma być zachęta dla ludzi dysponujących jakąś elementarną wiedzą i nie przyjmujących rzeczy 'na gębę'?
Ja p....


Skąd pomysł, że chcę Cię do czegoś zachęcać? 

Temat jest o innym rozumieniu Jezusa i w tym kontekście jest ta wypowiedź  Oczko
Odpowiedz
#9
Hill napisał(a): Skąd pomysł, że chcę Cię do czegoś zachęcać? 

Temat jest o innym rozumieniu Jezusa i w tym kontekście jest ta wypowiedź  Oczko

O nie, temat był o jednej stronce aspirującej do robienia przekazów "Prawdziwego Jezusa". A ponieważ tytuł był zakończony znakiem zapytania to według prawa nagłówków Betteridge'a/Davis'a <1> można założyć, że odpowiedź na to pytanie brzmi "nie".

Tak na marginesie była rozpatrywana kwestja, dlaczego takie "jeszcze aktualniejsze od tych aktualnych" przekazy różnych prawdziwych i jeszcze prawdziwszych Jezusów powstają. Być może dlatego, że jest jakieś zapotrzebowanie na takie klimaty, takie uniwersalistyczno-ezoteryczne truizmy doprawione "Jesus said" dla ludzi pochodzących ze środowisk chrześcijańskich. W zasadzie to zjawisko towarzyszące chrześcijaństwu od zarania dziejów, od kiedy już w ewangelii św. Jana i niektórych listach św. Pawła mamy ślady polemiki ze środowiskami gnostycznymi.

I być może właśnie Ty jesteś w takie grupie docelowej tego typu stronek i tekstów.


<1> https://pl.wikipedia.org/wiki/Prawo_nag%...%E2%80%99a
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#10
bert04 napisał(a): O nie, temat był o jednej stronce aspirującej do robienia przekazów "Prawdziwego Jezusa". A ponieważ tytuł był zakończony znakiem zapytania to według prawa nagłówków Betteridge'a/Davis'a <1> można założyć, że odpowiedź na to pytanie brzmi "nie".

Ok, ale ja się odniosłam do treści jaka była w pierwszym poście, bo zdecydowanie takie postrzeganie jest mi bliższe niż tradycyjne chrześcijaństwo, niezależnie od tego jaka stronka czy książka zawiera takie wpisy.



bert04 napisał(a): Tak na marginesie była rozpatrywana kwestja, dlaczego takie "jeszcze aktualniejsze od tych aktualnych" przekazy różnych prawdziwych i jeszcze prawdziwszych Jezusów powstają. Być może dlatego, że jest jakieś zapotrzebowanie na takie klimaty, takie uniwersalistyczno-ezoteryczne truizmy doprawione "Jesusu said" dla ludzi pochodzących ze środowisk chrześcijańskich. W zasadzie to zjawisko towarzyszące chrześcijaństwu od zarania dziejów, od kiedy już w ewangelii św. Jana i niektórych listach św. Pawła mamy ślady polemiki ze środowiskami gnostycznymi.

I być może właśnie Ty jesteś w takie grupie docelowej tego typu stronek i tekstów.


Zdecydowanie jestem w takiej grupie, przyznaję się  Język
ale tylko dlatego, że tradycyjne chrześcijaństwo po prostu już nie przechodzi krytyki, nie broni się, sypią się dogmaty itp. A skoro jednak mimo wszystko moje nawrócenie poszło w kierunku chrześcijaństwa, to sobie wybieram to co jest najbardziej przekonujące, bo kto mi zabroni  Język


A słyszałeś o twórczości tego jezuity Pierra Teilharda de Chardina? Bo ona jak widać jest znacznie oderwana od tradycyjnego rozumienia
Odpowiedz
#11
Hill napisał(a): Temat jest o innym rozumieniu Jezusa i w tym kontekście jest ta wypowiedź  Oczko

To ja, jako ateista, powtórzę po raz n-ty, że wg mnie Jezus (o ile istniał) był ciekawym, jak na swoje czasy etykiem, posługującym się zręcznie paradoksem i wytącającym z komfortu moralnego.
Mnie się jednoznacznie kojarzy z Sokratesem lub cynikami.
Dlatego niezmiernie mnie dziwi, że na jego naukach wyrodził się KK - ostoja wszelkiej konserwy i podpora tronów.
To brzmi, jak jakiś absurd.
To tak, jakby Opus Dei bazował na naukach Timothy Leary'ego.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#12
W ogóle dziwne jest, że Jezus zrobił taką karierę w naszym świecie. Ponad miliard ludzi, przynajmniej deklaratoryjnie, w Jezusa dziś wierzy. Jak taką karierę zrobił guru głoszący idee kochania każdego i łagodności? Przecież skrajny altruizm i uległość przeszkadzają w podbojach.
Pierwsze środowiska chrześcijan to były przecież komuny dające się lwom rzucać na śmierć. To tak jakby najbliższe wybory na Prezydenta w Polsce wygrała Sylwia Spurek ze swoim wojującym weganizmem. Coś mi tu nie pasuje.
Poza tym historia Jezusa pokazuje historię upokorzenia i zniżenia na krzyżu, a zwykle najwyżsi prorocy są pokazywani jako silnych, latających na koniach bohaterów, bo tak ukazują siłę Boga, a najlepiej wiernych zdobyć, pokazując, że dany Bóg jest supermocny i lepiej z nim nie zadzierać. Tymczasem chrześcijaństwo mówi, że Jezus był Bogiem na Ziemi, a dał się ludziom ośmieszać, krzywdzić i zabić (cieleśnie, ale jednak), więc tutaj nawet Bóg jest ukazany jako z majestatu obdarty... No i historia poświęcenia siebie samego dla przebłagania siebie jawi się, na pierwszy rzut oka, jako bezsensowna, więc jak tak dziwna fabuła zrobiła taką karierę? Tak wielką karierę powinna zrobić prostsza fabuła na zasadzie: przyszedł prorok, nakazał X, Y, Z, zabił wszystkich tych, co nie słuchali, a dał nagrody słuchającym i sobie odleciał na koniu ku zachodzącemu Słońcu.
Wiem, że stopniowo chrześcijaństwo coraz bardziej stawało się polityczne, a komun i altruizmu ciężko tam było znaleźć, lecz i tak kariera Jezusa mnie dziwi i zdaje mi się mocno nie pasować do czysto materialnej historii, jeżeli historia miałaby być czysto materialna. Jaki z tego morał? Może te niedopasowanie to oznaka, że interwencje z wyższego świata popchnęły historię Jezusa do podboju wielkich połaci krajobrazu religijnego? A może ludzkie dusze coś w tej historii przeczuwają i je do niej ciągnie? Tak mi wychodzi przynajmniej.
Może np. tu (ten cały sen z płonącym krzyżem) była taka ingerencja wyższego świata w nasz świat:
https://wiadomosci.onet.pl/swiat/konstan...ia/mjk4vp2
Konstantyn Wielki w końcu niezwykle mocno rozszerzył ekspansję chrześcijaństwa na świecie. Ciekawa sprawa.
Odpowiedz
#13
Sofeicz napisał(a): To ja, jako ateista, powtórzę po raz n-ty, że wg mnie Jezus (o ile istniał) był ciekawym, jak na swoje czasy etykiem, posługującym się zręcznie paradoksem i wytącającym z komfortu moralnego.
Mnie się jednoznacznie kojarzy z Sokratesem lub cynikami.
Dlatego niezmiernie mnie dziwi, że na jego naukach wyrodził się KK - ostoja wszelkiej konserwy i podpora tronów.
To brzmi, jak jakiś absurd.
To tak, jakby Opus Dei bazował na naukach Timothy Leary'ego.


Słuchałam jakiegoś podcastu z prof. Robertem Wiśniewskim i on to tłumaczył tak, że chrześcijaństwo czerpiąc z sąsiednich kultur i tworząc te swoje różne obrzędy zaczęło wychodzić naprzeciw potrzebom ludzi tamtych czasów. Bo w sąsiednich religiach były różne obrzędy, byli kapłani, były ołatrze i jakieś praktyki, a ci pierwotni "chrześcijanie" to w sumie nic nie mieli, jedynie ewentualnie chrzest jako symbol oczyszczenia i spotykanie po domach przy łamaniu chlebem. Jezus przyszedł, zostawił nauki moralne, nauczał o Bogu i życiu wiecznym, no i poszedł, a jakaś religijność, jakieś ofiary składane bogom, jakieś ceremonie, to gdzie?  Duży uśmiech 
No i pewnie przypadkiem tak się wszystko potoczyło, że na bazie nauk Jezusa ukształtowała się religia, z obszernym zestawem nauk teologicznych, praktyk religijnych, a przy okazji uzależniająca wiernych od Kościoła, bo w sumie wychodzi na to, że bez księży to się nic nie da zrobić, a przecież w pierwotnym chrześcijaństwie żadnych księży i tego typu sakramentów (od nich uzależnionych) nie było.
Odpowiedz
#14
@Sofeicz

Trochę bluźnierczo przypomnę, że komunizm też startował z pozycji radykalnego rewolucjonizmu, a skończył na tak politycznej jak i, o dziwo, społecznej konserwie. I pomyśleć, że na początku były postulaty "wspólnych żon" (choć to ponoć była antykomunistyczna propaganda) czy były komuny wolnej miłości (te ponoć nawet we wczesnym Związku Radzieckim), żeby później sprowadzić wszystko do standardowego modelu rodziny, bez żadnych "burżuazyjnych" (?!) odchyłów.

@Mustafa Mond

To o czym piszesz (i jeszcze parę aspektów więcej) to dla wierzących jedna z mocniejszych poszlak na to, że ta cała historia z Jezusem to jednak coś więcej niż tylko materialna historia. Popatrz na to też tak: każdy inny twórca religii albo był sam przywódcą politycznym (Mojżesz, Mahomet), albo przynajmniej w ważnym okresie życia miał protektora politycznego (Budda, Zaratrusta), dzięku któremu jego religia mogła się zawiązać i skodyfikować. Chrześcijaństwo jest jedynym znanym mi sukcesem religii, która przez pierwsze STULECIA była religią podziemną. I prześladowaną, choć to nie była ciągła sytuacja, więc nie stawiałbym tego tak na czele, ale już sam brak jakiejkolwiek politycznej protekcji aż do edyktu mediolańskiego to znacząca różnica.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!
Koh 3:1-8 (edycje własne)
Odpowiedz
#15
Mustafa Mond napisał(a):  No i historia poświęcenia siebie samego dla przebłagania siebie jawi się, na pierwszy rzut oka, jako bezsensowna, więc jak tak dziwna fabuła zrobiła taką karierę? Tak wielką karierę powinna zrobić prostsza fabuła na zasadzie: przyszedł prorok, nakazał X, Y, Z, zabił wszystkich tych, co nie słuchali, a dał nagrody słuchającym i sobie odleciał na koniu ku zachodzącemu Słońcu.
Z dzisiejszego punktu widzenia ta historia może nie mieć sensu, ale dla ludzi żyjących w czasach początków chrześcijaństwa, szczególnie przeważającej biedoty, to historia nadziei. Nadziei na to, że kiedyś będzie lepiej, że ostatni będą pierwszymi, że nagroda czeka na sprawiedliwych, że cierpienie i śmierć mają sens gdyż przyniosą wyzwolenie. Pozostałe religie tamtych czasów raczej podchodziły do wiary w bardziej "przyziemny", praktyczny sposób. Tutaj mamy syna jedynego Boga, który się poświęca i przez to niszczy zło. To musiało działać na wyobraźnię tych, dla których życie było głównie pasmem udręki i walki o przetrwanie.
Odpowiedz
#16
Osiris napisał(a):
Mustafa Mond napisał(a):  No i historia poświęcenia siebie samego dla przebłagania siebie jawi się, na pierwszy rzut oka, jako bezsensowna, więc jak tak dziwna fabuła zrobiła taką karierę? Tak wielką karierę powinna zrobić prostsza fabuła na zasadzie: przyszedł prorok, nakazał X, Y, Z, zabił wszystkich tych, co nie słuchali, a dał nagrody słuchającym i sobie odleciał na koniu ku zachodzącemu Słońcu.
Z dzisiejszego punktu widzenia ta historia może nie mieć sensu, ale dla ludzi żyjących w czasach początków chrześcijaństwa, szczególnie przeważającej biedoty, to historia nadziei. Nadziei na to, że kiedyś będzie lepiej, że ostatni będą pierwszymi, że nagroda czeka na sprawiedliwych, że cierpienie i śmierć mają sens gdyż przyniosą wyzwolenie. Pozostałe religie tamtych czasów raczej podchodziły do wiary w bardziej "przyziemny", praktyczny sposób. Tutaj mamy syna jedynego Boga, który się poświęca i przez to niszczy zło. To musiało działać na wyobraźnię tych, dla których życie było głównie pasmem udręki i walki o przetrwanie.

Hmm... W takim razie, zgodnie z czysto materialnym wytłumaczeniem, Jezus powinien raczej być jakimś przywódcą ludowego, "proto-komunistycznego" powstania zbrojnego wymierzonego przeciwko Rzymianom, by odnieść sukces misyjny. Ludzie wokół oczekiwali właśnie takiego bojowego "Króla Żydowskiego". Jezus jednak kazał płacić podatki Cezarowi, nie baczyć na powiązania rodzinne i być uległym, a taka strategia powinna się skończyć szybkim końcem paru rewolucyjnych komun, w których byłoby trochę rzadkich, bardzo specyficznych "Utopijczyków", będących skrajnym odchyłem w rozkładzie Gaussa.

W końcu w historii świata widać, że masy ludzkie grają na swój doczesny interes. Nie było w historii narodu, który wybrał doczesną porażkę, wierząc, że takim sposobem otrzyma wieczne szczęście. Japońscy kamikadze masowo ginęli dla doczesnego, do bólu ewolucyjnego interesu krewniaków, a nie dla powidoków nieba. Masy ludzkie, zgodnie z naszą materialną historią, zawsze wybierają doczesność, bo ludzie z szeroką perspektywą na życie są rzadcy i nie przechylają "duchów narodów" na swoją stronę. Cierpiące niziny społeczne powinny zatem przyziemnie szykować coś w rodzaju rozszerzonego powstania Spartakusa, zamiast "halucynować" o paruzji. Kiedy indziej masy ludzkie tak mocno i na poważnie wierzyły w coś ponadludzkiego? Ta wiara musiała być na poważnie, skoro przez pierwsze pokolenia ci biedni i uciskani docześnie pogarszali swoje już i tak trudne życia wiarą w Jezusa z powodu gotowanym im prześladowań ze strony władzy.
Odpowiedz
#17
No ale obietnica szczesliwego, wiecznego zycia w niebie to dosc potezna zacheta dla przecietnego czlowieka zastanawiajacego sie nad celem swego zycia, specjalnie gdy nie jest ono latwe, a jeszcze w 1900 r bylo ono dla wiekszosci ludzkosci bardzo trudne. Masowe choroby i umierlnosc dzieci, kobiet, choroby z ktorych nie mozna bylo wyzdrowiec ogolne na calym swiecie smrod brud i ubostwo potrzebowaly jakiejs nadziei. I chrzescjianstwo ja dawalo.
No i w miare spojnie odpowiadalo na pytanie egzystemcjalne ktore kazde mijajace pokolenie sobie zadaje.
To teraz taki Sofeicz sie wyszkolil w jakichs naukach i moze wylapywac rozne niescislosci i bzdury tej doktryny. Zauwazcie ze najbardziej sekularny jest zamozny i spokojny "Zachod".
Odpowiedz
#18
Adam M. napisał(a): To teraz taki Sofeicz sie wyszkolil w jakichs naukach i moze wylapywac rozne niescislosci i bzdury tej doktryny. Zauwazcie ze najbardziej sekularny jest zamozny i spokojny "Zachod".
Ale te katolickie absurdy tak biją po oczach, że tu nie trzeba geniusza pokroju Sofeicza Uśmiech , żeby zajarzyć.
Jezus gardzący doczesnością, obiecujący cuda na kiju po śmierci, ośmieszający ówczesne 'elyty', wywracający piramidę społeczna na wznak stał się patronem ociekających bogactwem klechów, a KK jest chyba największym posiadaczem ziemskim na Ziemi.
Homo S. jest jednak co najwyżej ćwierćinteligentny, jako gatunek.

PS. Jako uczestnik różnych alternatywnych ruchawek mogę stwierdzić z autopsji, że "każda rewolucja ma na celu jeszcze większy zamordyzm niż zastany".
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.
Odpowiedz
#19
Hill napisał(a): Zdecydowanie takie luźne podejście do chrześcijaństwa, "niekościółkowe", w zgodzie z odkryciami naukowymi, jest mi bliższe niż tradycyjne chrześcijaństwo z wszystkimi dogmatami i obrzędami/praktykami.
Połączenie chrześcijaństwa z buddyzmem to taki miks, który chyba najbardziej mi pasuje. Chrześcijaństwa w sensie, że przesłania ewangelicznego, przykazań miłości, rozwoju wartości moralnych, a buddyzm w sensie praktycznym/psychologicznym - medytacje, uczenie się dyscypliny, prostota życia, ćwiczenie uważności, wprowadzanie niektórych związanych z Czterema Szlachetnymi Prawdami. Ogólnie pod kątem psychologicznym uważam, że buddyzm ma więcej do zaoferowania niż chrześcijaństwo w takim wydaniu jakie obecnie mamy
Mam podobnie Uśmiech

Hill napisał(a): Zdecydowanie jestem w takiej grupie, przyznaję się 
W takim razie mogę polecić jeszcze kilka fajnych rzeczy Duży uśmiech

- David R. Hawkins
- Hans Wilhelm
- Swedenborg
- Księga Urantii

Dobrej zabawy :-D
May all beings be free.
May all beings be at ease.
May all beings be happy
Odpowiedz
#20
Neuro napisał(a): - Księga Urantii


A tą akurat znam i systematycznie podczytuję  Język

Czytałam, że nawet jeden z krytyków był zafascynowany 4 częścią opisującą historię życia Jezusa Uśmiech


O tu znalzałam:

Cytat:Części I, II i III są napisane głównie językiem objaśniającym. Dokumenty mają charakter informacyjny, rzeczowy i instruktażowy. Część IV książki jest napisana jako biografia życia Jezusa i niektórzy uważają, że jest to bogata narracja z dobrze rozwiniętymi postaciami, dużą dbałością o szczegóły, tkanymi wątkami pobocznymi i realistycznymi dialogami. Uważana za literaturę, część IV jest pozytywnie porównywana do opowiadań o życiu Jezusa, takich jak Ewangelia według Jezusa Chrystusa autorstwa José Saramago i Oto człowiek Michaela Moorcocka. Martin Gardner uważa, że część IV jest szczególnie „dobrze napisaną, imponującą pracą” i mówi: „Albo jest ona dokładna w swojej historii, ponieważ pochodzi bezpośrednio od wyższych istot, które mogą wiedzieć, albo jest dziełem płodnej wyobraźni kogoś który znał Nowy Testament na pamięć i który był również przesiąknięty wiedzą o czasach, w których żył Jezus”.

https://en.wikipedia.org/wiki/The_Urantia_Book



A słyszałeś o Stanislavie Grofie?

https://lubimyczytac.pl/autor/34660/stanislav-grof
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości