To forum używa ciasteczek.
To forum używa ciasteczek do przechowywania informacji o Twoim zalogowaniu jeśli jesteś zarejestrowanym użytkownikiem, albo o ostatniej wizycie jeśli nie jesteś. Ciasteczka są małymi plikami tekstowymi przechowywanymi na Twoim komputerze; ciasteczka ustawiane przez to forum mogą być wykorzystywane wyłącznie przez nie i nie stanowią zagrożenia bezpieczeństwa. Ciasteczka na tym forum śledzą również przeczytane przez Ciebie tematy i kiedy ostatnio je odwiedzałeś/odwiedzałaś. Proszę, potwierdź czy chcesz pozwolić na przechowywanie ciasteczek.

Niezależnie od Twojego wyboru, na Twoim komputerze zostanie ustawione ciasteczko aby nie wyświetlać Ci ponownie tego pytania. Będziesz mógł/mogła zmienić swój wybór w dowolnym momencie używając linka w stopce strony.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Ludzie honoru i słudzy prawa
#61
Glassiusie 
P. pisze o przestępstwach, które zdefiniował jako każdą grę o sumie zerowej... ale nielegalną Uśmiech 
(edycja 11.04.2018: oczywiście ZaKotem ma racje i powinienem był napisać "każdą rywalizację o zasób... ale nielegalną")

Oczywiście jest to podwójna bzdura, bo: 
1. Nie każde przestępstwo jest grą o sumie zerowej (edycja 11.04.2018: oczywiście ZaKotem ma racje i powinienem był napisać "Nie każde przestępstwo jest rywalizację o zasób") (patrz nieszczęsny gwałt, z którego się tak nabijałem, ale chyba nie załapałeś i na serio mi próbowałeś wyjaśnić jak liczyć S dla gwałtu - nie ma po co go liczyć, bo gwałt nie jest "rabunkiem" więc nie podlega wyliczeniom P., więc gdy P. chciał przyjemność z gwałtu dodać do wyliczeń S, po prostu po raz kolejny udowodnił, że nie rozumie swoich własnych obliczeń - wyliczenia P. w żaden sposób nie dowodzą że rozdanie broni kobietom uchroni je przed gwałtem Uśmiech
2.  Żadna definicja P. nie pozawala na odróżnienie gry o sumie zerowej legalnej  od nielegalnej. (edycja 11.04.2018: oczywiście ZaKotem ma racje i powinienem był napisać "Żadna definicja P. nie pozawala na odróżnienie rywalizacji o zasób legalnej  od nielegalnej"). Więc P. arbitralnie decyduje - jak mu się coś podoba to będzie to legalizmem, a jak mu coś do ideologii nie pasuje to będzie obustronna agresją. A legalizm, to oczywiście rezygnacja gracza "nie będącego w prawie" z rywalizacji przed walką, a nie po niej. Jak rezygnuje po niej (albo nawet w trakcie), to była to obustronna agresja i nasz delikwent przegrał. Nie jest ważne czy działo się to w ringu zgodnie z jakimiś regułami, czy pod dyskoteką bez żadnych reguł. Tak więc przetarg jest obustronną agresją a legalizmem jest gdy bandzior zrezygnuje z okradnięcia członka mafii, bo zasada mówi że nie wolno mafiozów okradać. Jak tego nie rozumiesz, to już nie wiem jak prościej wyjaśnić. 
A to, że strategia legalisty nie daje równych szans graczom, to oczywiste, więc nie masz tego co tłumaczyć P. bo on i tak raczej tego nie zrozumie.

Gdyby P. szanował choć odrobinę swoje własne myśli, to trzymałby się swoje definicji agresji, która obejmuje i napad i rywalizację handlową i rywalizację sportową, a wiec jego obliczenia powinny sprawdzać się w każdej z tych sfer. 

Współczynnik S (tak jak używa go P.) jest kompletnym kuriozum i P. sam go nie rozumie, bo nigdy nie podał jak go chce wyliczyć.
Podał tylko, że trzeba zebrać koszty wszelkich potencjalnych przestępstw i zebrać zyski ze wszystkich potencjalnych przestępstw. A potem je podzielić.
Ale nie podał nam co to znaczy zebrać.
Bloch, o którym piszesz, oczywiście niczego takiego nie zebrał, bo na przełomie wieków nie maił narzędzi by przeprowadzić masowe badania psychologiczne na temat korzysci z przestępstw, a nawet jakby to zrobił, to i tak by mu to nie pozwoliło wyliczyć szansy na wybuch wojny między mocarstwami Uśmiech
Bloch wyliczył S dla konkretnego konfliktu między konkretnymi podmiotami w konkretnej chwili, a nie zagregowanego (sam nie wiem co by to miało znaczyć w przypadku P., ale używam tego zwrotu bo może znaczyć wszystko) współczynnika wszystkich konfliktów, między milionami przeróżnych podmiotów, na przestrzeni wielu lat.

No i na koniec niech Glassius poczyta, kto częściej robi badania diagnostyczne i kto chętniej i za większe pieniądze ubezpiecza swoje życie, mężczyźni w kwiecie wieku, czy młodzieńcy? 
Czy to coś znaczy? Np, że jak ktoś się bardziej ubezpiecza, lub częściej bada, choć jest zdrowy to wyżej ceni swoje życie? Oczywiście, że jeśli nie zdefiniowałeś co oznacza że "wyżej ceni swoje życie", to żaden wskaźnik ci tego ani nie udowodni, ani nie obali. Chyba że robisz tak jak P., czyli definiujesz pojęcia wskaźnikiem, potem mierzy wskaźnik i wychodzi ci że udowodniłeś tezę. To oczywiście kretynizm, ale znasz P., nie jest w stanie powstrzymać się by czegoś takiego nie odtrąbić światu.
Przykład: Skąd wiadomo, że wskaźnik IEF dobrze mierzy wolność gospodarczą? Bo wolność gospodarczą można zdefiniować jako to co mierzy IEF.

pilaster napisał(a): Gdyby Vanat odróżniał logarytm od algorytmu, to już dawno by policzył. Tymczasem, mimo tytanicznych wysiłków, nawet proste błędy rachunkowe w artykule pilastra wykrył kmat, a nie Vanat.  Duży uśmiech

Turlam się ze śmiechu na myśl o twoich wyliczeniach Uśmiech Jakie wyliczenia? Przecież chłopie nie wyliczyłeś wskaźnika S, tylko oszacowałeś go na swoje ideologiczne oko, a potem przemnożyłeś przez ten wskaźnik resztę swoich wyników. Więc co tam miałbym analizować? Pokaż wreszcie jak wyliczyłeś S to pogadamy.

pilaster napisał(a): Niezgoda Vanatów na tezy pilastra nie wynika z jakichś błędów tego ostatniego, bo nawet gdyby je on popełnił, nie byliby oni w stanie ich wykryć, tylko z tego, że wnioski są całkowicie sprzeczne z dogmatami wyznawanymi przez Vanatów.

Jakich Vanatów? Jest mnie więcej? Czy ja cię przypisuje do jakiejś grupy? (No jedynie do do grupy tych co nie rozumieją zbudowanych przez siebie definicji)
Jakiej ideologii? Jaką ja niby ideologię wyznaję? Oczywiście, że mam głębokie morale przekonania, ale jak się odwołuje do argumentów moralnych to zawsze to zaznaczam.
Moje konsekwentne nabijanie się z ciebie wynika z szoku, że możesz tak ostentacyjnie liczyć co innego niż zdefiniowałeś.
Pamiętasz jak wyliczyłeś korelacje wskaźnika IEF i EPI, i uznałeś, że poziom sprywatyzowania rezerwatów przyrody, rzek jezior i powietrza (którego wcale IEF nie liczy) koreluje z mniejszymi zniszczeniami przyrody (których wcale wskaźnik EPI nie liczy). Od tego czasu jak tylko znów coś takiego wypisujesz zawsze się z ciebie nabijam. 
No i tym razem znów coś takiego powypisywałeś. Twierdzisz, że jak wskaźnik S (którego nie potrafisz wyliczyć) rośnie, czyli im przestępstwa są mniej opłacalne, to jest ich mniej. To oczywista tautologia i z definicji jest prawdą, nie ma tu czego udowadniać. Dowcip polega na tym, że ty udowadniasz to powołując się na definicje, których nie rozumiesz i obliczenia, które mają się nijak do tych definicji. Jednym słowem tak skomplikowałeś tę tautologię, że niczego nie udowodniłeś. 
No i jak tu się z ciebie nie nabijać?
Odpowiedz
#62
pilaster napisał(a): czy model demonstrowany przez pilastra odróżnia strategie legalisty od strategii legalisty paradoksalnego i jeżeli tak, to w którym miejscu?
Nie odróżnia. Ale UA w pewnych okolicznościach jest trudno odróżnialny od takiego antyLL - dzieli się swoim, walczy o cudze. W konfrontacji z LL wyglądałoby to identycznie. Ale już w konfrontacji z AA nie, UA by walczył zawsze, a a antyLL ze swojego by ustępował, a o własność agresora walczył (co zabawne, jeśli chodzi o sumę wypłat niczym się to nie różni od walki LL z AA). W relacji antyLL z AU, wyglądałoby to jak LL z AU - AU by się dopasowywał i byłby nieodróżnialny od antyLL. Podobnie z UU. Za to z UA byłby w identycznym konflikcie jak LL (tylko szczegóły byłyby lustrzanym odbiciem). Generalnie antyLL jest nieodróżnialny od LL chyba że wchodzi w interakcje ze strategiami mocno legalistycznymi (gdy druga literka to L), bo wtedy wygląda jak UA.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
#63
ErgoProxy napisał(a):
ZaKotem napisał(a):W darwinowskim doborze naturalnym "jednostką" jest nie tyle organizm, co pewien zestaw genów [...itd.]

Uwagę mam w takim razie, żebyście ustalili, kto właściwie jest aktorem pilastorwej prokrustyki. Na razie wygląda to tak, że raz aktorem jest przedmiot doboru naturalnego, tj. zgrana paczka genów, raz aktorem jest osobnik, jaki powstaje z gry takich paczek genowych – który to osobnik w dodatku raz jest świadomym podmiotem, a raz przedmiotem, który sam nie wie, jakie podejmuje ryzyko – i nie wiadomo właściwie, o którym z aktorów orzeka które zdanie "teoryji", bo sam pilaster nie to, że tym manipuluje, ale nad tym nie panuje po prostu, jak na filozoficznego ignoranta przystało.
W doborze darwinowskim można rozpatrywać jako "gracza" i osobnika, i genom, wyjdzie podobnie. Uznanie za "gracza" osobnika jest bardziej intuicyjne, bo to żywy organizm, a nie cząstka DNA, wykazuje wyraźnie jakąś "wolę", przy czym nie ma zupełnie znaczenia, czy jest świadomy, czy jest tylko zaprogramowanym robotem, liczą się skutki, a nie motywacja. Ale w tym wypadku i tak wygraną osobnika jest przekazanie jego genów w przyszłość, a przegranie - nieprzekazanie ich, więc po prostu nie ma różnicy. Natomiast w przypadku człowieka dochodzi jeszcze nowy poziom "substancji dziedzicznej", czyli informacja zawarta w świadomej części mózgu i przekazywana za pomocą artykułowanego języka potomstwu - niekoniecznie genetycznemu. Toteż w przypadku człowieka "wygraną" jest nie tylko rozmnażanie, chociaż to też pozostaje, ale też przekazywanie własnych przekonań.


Cytat:Nie rozumiem. Ale może sam nie zostałem zrozumiany. Zdaje mi się mianowicie, że jeśli gra A będzie polegała na zmianie parametrów gry A, to można oczekiwać na wyjściu ciekawych rozwiązań, np. chaotycznych.
No i to właśnie pilaster próbuje policzyć, co wyjdzie, gdy w wyniku gry zmienią się jej parametry, i wychodzi wcale nie chaos, tylko pewien porządek. Czy dobrze policzył, to nie przysięgnę, ja istotnego błędu nie dostrzegam.

Cytat:Jeśli zaś nawet rozwiązania będą nieciekawe, to chyba takiego rodzaju grami da się opisać np. stanowienie prawa w państwie. Zastrzegam jednak, że nie znam nawet ścisłej definicji gry, bo nigdy tej teorii systematycznie nie studiowałem.
Pewnie da się opisać, bo na każdym prawie ktoś zyskuje, a ktoś traci, natomiast nie jest to wcale rzecz oczywista, kto. Np. jeśli pijakowi damy dowolną ilość alkoholu, to będzie zadowolony i będzie się miał za wygranego, ale sam się wyeliminuje z doboru naturalnego, zarówno pod względem genetycznym, jak i memowym. Żeby więc w ogóle móc zastosować teorię gier, trzeba najpierw ustalić, które prawo jest w istocie dawaniem człowiekowi brzytwy, żeby sam sobie gardło poderżnął. A w tym nie ma nic oczywistego i stąd wszelkie spory polityczne, i raczej nie ma perspektyw na ich naukowe i ścisłe rozstrzygnięcie.

Vanat napisał(a): P. pisze o przestępstwach, które zdefiniował jako każdą grę o sumie zerowej... ale nielegalną Uśmiech 
Oczywiście jest to podwójna bzdura, bo: 
1. Nie każde przestępstwo jest grą o sumie zerowej (patrz nieszczęsny gwałt, z którego się tak nabijałem,
Przestępstwo zazwyczaj jest grą o sumie ujemnej. Nie tylko gwałt, także zwykły rabunek. Gdy złodziej wybija szybę i kradnie radio, to złodziej zyskuje radio, a ofiara traci i radio, i szybę.
Cytat:ale chyba nie załapałeś i na serio mi próbowałeś wyjaśnić jak liczyć S dla gwałtu - nie ma po co go liczyć, bo gwałt nie jest "rabunkiem" więc nie podlega wyliczeniom P.,
Rabunkiem może nie jest, ale przestępca coś zyskuje, a ofiara coś traci i teoretycznie dałoby się to obliczyć. Aczkolwiek przyjemność i przykrość sama w sobie nie jest zasobem, jest tylko sygnałem (czasem fałszywym), że zyskujemy albo tracimy coś ważnego. To, co traci ofiara gwałtu, jest akurat dobrze opisane w literaturze, zazwyczaj takie osoby trochę gorzej radzą sobie w życiu ze wszystkim, zgwałcenie kogoś jest więc wyraźnym pogorszeniem jego statusu i możliwości. Natomiast to, co zyskuje gwałciciel, nie jest takie oczywiste - prawdopodobnie nic i jest to tylko objaw atawizmu, natomiast w zamierzchłych czasach, sprzed lat kilkudziesięciu, gwałciciel zyskiwał dodatkową okazję do przekazania swoich genów i tak samo jest wciąż w zacofanych społeczeństwach, które nie uznają antykoncepcji i aborcji w nagłych wypadkach.
Cytat:więc gdy P. chciał przyjemność z gwałtu dodać do wyliczeń S, po prostu po raz kolejny udowodnił, że nie rozumie swoich własnych obliczeń - wyliczenia P. w żaden sposób nie dowodzą że rozdanie broni kobietom uchroni je przed gwałtem Uśmiech
No, tego żadne obliczenie dowieść nie może, bo po pierwsze, większość gwałtów dokonują nie zwyrole wyskakujący zza krzoka, ale różni krewni-i-znajomi w okolicznościach domowych, gdzie nikt normalny nie nosi broni, nawet jeśli ma. Poza tym samo mienie broni jest nic nie warte bez umiejętności posługiwania się nią, refleksu i czujności w każdej sytuacji. Czyli, gdyby każda kobieta była Larą Croft, ilość gwałtów raczej zmniejszyłaby się drastycznie.

Cytat:2.  Żadna definicja P. nie pozawala na odróżnienie gry o sumie zerowej legalnej  od nielegalnej. Więc P. arbitralnie decyduje - jak mu się coś podoba to będzie to legalizmem, a jak mu coś do ideologii nie pasuje to będzie obustronna agresją.
Nie wiem, co decyduje P., ale to naprawdę jest bardzo proste. Legalizm polega na tym, że obie strony uznają reguły. Walka bokserska wizualnie nie różni się od zwykłego mordobicia, ale wbrew pozorom w boksie wcale nie jest tak, że wygranym jest ten, co stoi, a przegranym ten, co leży, bo ważne jest jeszcze, aby położyć go zgodnie z regułami, które sam wcześniej uznał, w przeciwnym wypadku ten, co leży, wygrywa. Toteż walenie się po mordach w boksie jest strategią legalistyczną, chociaż wygląda na agresję. Tak samo uczciwa rywalizacja przedsiębiorców (a w pewnym wypadku, także i nieuczciwa - jeśli obaj uznają kopanie dołków pod przeciwnikiem za dopuszczalne) oraz zazwyczaj proces cywilny. Natomiast proces, w którym jedna ze stron nie uznaje istniejącego prawa, jest agresją, chociaż wygląda na legalizm.
Odpowiedz
#64
ZaKotem napisał(a):No i to właśnie pilaster próbuje policzyć, co wyjdzie, gdy w wyniku gry zmienią się jej parametry, i wychodzi wcale nie chaos, tylko pewien porządek. Czy dobrze policzył, to nie przysięgnę, ja istotnego błędu nie dostrzegam.
(westchnienie) Pilaster zapewne liczy tak samo, jak policzył, że Eywa nie ma prawa działać, bo na Pandorze jest za mało drzew i za mało połączeń między drzewami. Otóż pilaster zapytany, jak to policzył, odrzekł, że "poprawnie" i ja mu w to wierzę. Ale pilaster powiedział też takie coś, że Pandora jest mniejsza od Ziemi, raczej rozmiaru Marsa. I teraz leci pytanie za sto punktów do pilastra, jak on to zmierzył, bo dalibóg, w Kosmosie nie ma żadnych punktów odniesienia, żeby się przekonać naocznie, która kulka jest większa – a wszystkie kulki przecież mają ten sam stosunek obwodu koła wielkiego do promienia. A skąd wziął pilaster założenie, że jedno drzewo równa się jeden węzeł sieci – pewno z chmur, bo Pandora Wiki chyba nie czesał, w każdym razie tym się nie chwalił.

Summa summarum, pilaster nie to, że nie umie liczyć, ale nie umie mierzyć, i to zapewne dlatego, że mu miernictwo zatrąca o filozofię, a filozofia jest fe i be. A to, że najpoprawniej wycyzelowany model numeryczny nakarmiony śmieciowymi pomiarami da śmieciowe wyniki, z których można sobie wnioskować jak z fusów herbacianych – to każdy informatyk powie.
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always
- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
Odpowiedz
#65
ErgoProxy napisał(a): pilaster nie to, że nie umie liczyć, ale nie umie mierzyć,

No i trafiłeś kolego w punkt. I zasadniczo możnaby tu zamknąć wszelkie rozważania nad felietonistyką tego pana.
Odpowiedz
#66
Ależ sam model nic nie mierzy, podaje tylko zależności. Jeśli powiem "pole kwadratu jest równe długości jego boku do drugiej potęgi", to nie możesz czynić zarzutu "ale jak zmierzyłeś ten bok?". Model pilastra ukazuje zależności między kosztami konfliktu a jego prawdopodobieństwem. Zgodność dotychczasowej historii z modelem sugeruje, że oddaje rzeczywistość w niezłym przybliżeniu. Dokładność pomiaru jest zupełnie niepotrzebna, tak jak nie trzeba znać wagi myszy i słonia,  aby wiedzieć,  co jest wielokrotnie cięższe, tak i nie trzeba obliczać kosztów konfliktu między cywilizowanymi państwami,  aby widzieć, że są wielokrotnie większe od zysku i że ta wielokrotność z czasem tylko się powiększa.
Tymczasem wy się zachowujecie tak, jakby ktoś powiedział: "Załóżmy, że mysz waży kilogram, a słoń tysiąc kilogramów, widać więc, że niesienie słonia jest pracą o wiele cięższą niż niesienie myszy..." a wy na to: "he he, poważny błąd, kto widział kilogramową mysz, więc równie dobrze może być na odwrót".
Odpowiedz
#67
ZaKotem napisał(a): Rabunkiem może nie jest, ale przestępca coś zyskuje, a ofiara coś traci i teoretycznie dałoby się to obliczyć.  

Tu oczywiście masz rację. Powinienem był napisać nie o "grze o sumie zdrowej" ale zacytować definicję agresji przedstawiona przez P. gdzie jak byk jest, że musi dojść do rywalizacji o zasób. W gwałcie rywalizacji o zasób nie ma, i tego dotyczyła moja wypowiedź.

ZaKotem napisał(a): Ależ sam model nic nie mierzy, podaje tylko zależności. 

No to dlaczego P. na podstawie swoich modeli daje światu rady?

ZaKotem napisał(a): Legalizm polega na tym, że obie strony uznają reguły.  

A skąd masz taka definicję?
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Strategi...wolucyjnie
Odpowiedz
#68
Chwila moment. Jak ZaKotem odkrył swoją regułkę na pole kwadratu? Doszedł do niej mocą czystego rozumu, czy Bóg mu ją objawił? Bo ustaliliśmy już, że na pewno nie używał do tego metody Eulera, tzn. że brał jeden kwadrat za drugim, i mierzył, i sprawdzał, co mu wychodzi, a dopiero potem poważał się szukać formalnego dowodu, jeśli jakąś zależność w liczbach w ogóle zauważył. A regułkę ogłaszał na końcu i było to ogłoszenie dla... no, ludzi, którzy nie nadążają za Eulera wyobraźnią i pamięcią.

W ogóle, ZaKotem nie bierze pod uwagę jednej niezwykle istotnej rzeczy (a Vanat bierze!): ze gdyby doszedł mocą czystego rozumu do bezsensownej regułki na pole – no właśnie, skąd taka nazwa w ogóle? – toby go tyran ateński upiekł żywcem w byku spiżowym, delektując się byka rykami, po tym, jak mu połowa demosu z głodu wymarła.

Zresztą, jeśli już mamy się spierać na głupawe podśmiechujki – widział kiedyś ZaKotem wilka, który polując na dzikie króliki włazi za nimi do jam króliczych, żeby je tam, pod ziemią, osaczać i zaduszać? Otóż ja widziałem; to się nazywa jamnik. He. He.
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always
- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
Odpowiedz
#69
E.T. napisał(a):
pilaster napisał(a): A jednak nie. Gdyby rację miał ZaKotem, wzrost ryzyka śmierci "z powodów zewnętrznych" dotyczyłby tylko starców (powiedzmy powyżej 60-70 lat) Jednak ten wzrost, choć nieregularny, zachodzi w całym przedziale wiekowym od 8 lat w górę, choć faktycznie powyżej 60 przyśpiesza. Jednak i tak 30 latkowie ryzykują bardziej niż 20 latkowie, 40 latkowie bardziej niż 30 latkowie, etc..

To "mniej cenią sobie życie" brzmi bardzo niewiarygodnie, a przede wszystkim wymagałoby przeprowadzenia trochę poważniejszych badań psychologicznych, żeby potwierdzić że chodzi własnie o to, a nie np. o przychodzący z wiekiem wzrost poczucia pewności własnych możliwości przyczyniający się do podejmowania bardziej ryzykownych działań.

Eee? Jak sobie takie badanie ET wyobraża? Pokazywanie ludziom banana zawieszonego na sznurku nad przepaścią i patrzenie kto jest bardziej w stanie zaryzykować żeby go zdobyć?

kmat


Cytat:
Cytat:czy model demonstrowany przez pilastra odróżnia strategie legalisty od strategii legalisty paradoksalnego i jeżeli tak, to w którym miejscu?
Nie odróżnia.


To było pytanie do Vanata.  Ale, owszem, przecież on by nigdy na nie, zresztą na dowolne inne merytoryczne też, nie odpowiedział  Cwaniak

I niedokładnie. W pierwszym przybliżeniu faktycznie nie odróżnia, bo reguły do których stosują się legaliści są potrzebne im po to, żeby nie atakowali się nawzajem, zatem mogą być dowolne, także zupełnie absurdalne, aby tylko konsekwentne. Teoretycznie jakie one w danej populacji będą - zależy wyłącznie od warunków początkowych.

Ale w drugim przybliżeniu jednak odróżnia. Bo S, jak już wielokrotnie pilaster pisał, nie jest zmienną niezależną od stosowanych w danej populacji strategii. Poziom S decyduje o tym która strategia wygrywa, ale też jaki będzie S zależy od tego jakie strategie w społeczeństwie dominują. Trwały wzrost S jest możliwy w warunkach legalizmu "zwykłego", w którym ogólna suma dóbr per capita rośnie. Jednak w  legaliźmie paradoksalnym dobrobyt, a zatem i S maleje. Układ przemieszcza się z powrotem w stronę Archipelagu Pragmatyzmu, chyba że reguły się zmienią i legalizm paradoksalny stanie się zwykłym, stabilnym legalizmem.

ErgoProxy napisał(a):  policzył, że Eywa nie ma prawa działać, bo na Pandorze jest za mało drzew i za mało połączeń między drzewami. 

Owszem, O wiele rzędów wielkości mniej niż podaje się to w filmie



Cytat: pilaster powiedział też takie coś, że Pandora jest mniejsza od Ziemi, raczej rozmiaru Marsa. I teraz leci pytanie za sto punktów do pilastra, jak on to zmierzył,


Na Pandorze panuje mniejsza niż na Ziemi siła grawitacji. Jednocześnie przy znacznie gęstszej atmosferze. Dlatego latanie jest na niej takie łatwe i latają (nawet z dodatkowym pokaźnym obciążeniem) stwory, które na Ziemi ze względu na zbyt małą powierzchnię lotną, nawet by się od ziemi nie oderwały.
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
#70
Cytat:Na Pandorze panuje mniejsza niż na Ziemi siła grawitacji. Jednocześnie przy znacznie gęstszej atmosferze. Dlatego latanie jest na niej takie łatwe i latają (nawet z dodatkowym pokaźnym obciążeniem) stwory, które na Ziemi ze względu na zbyt małą powierzchnię lotną, nawet by się od ziemi nie oderwały.

Jak przy mniejszej grawitacji utrzymuje się tam gęstsza atmosfera typu ziemskiego?
Sebastian Flak
Odpowiedz
#71
Dobre pytanie. Ale te stworki – one chyba latają na licentia poetica. To znaczy, latać by mogły, w końcu pterozaury na Ziemi latały i takoż kondory olbrzymie – ale one startowały pod oceaniczny wiatr (i dlatego rzeczone kondory wymarły po wypiętrzeniu się Andów). W Avatarze natomiast tym zwłaszczom mamucim zdarza się wzbijać w powietrze z płaskiego gruntu, jak zwyczajnym ptakom.

Ewentualnie można by się bronić, że rośliny ciągną związki unobtanium spod ziemi, odkładają jego nadmiar w owocach i taka dieta dosłownie odciąża twory miejscowej biologii. W końcu na Pandorze nawet góry lewitują.
In my spirit lies my faith
Stronger than love and with me it will be
For always
- Mike Wyzgowski & Sagisu Shiro
Odpowiedz
#72
Galahad napisał(a):
Cytat:Na Pandorze panuje mniejsza niż na Ziemi siła grawitacji. Jednocześnie przy znacznie gęstszej atmosferze. Dlatego latanie jest na niej takie łatwe i latają (nawet z dodatkowym pokaźnym obciążeniem) stwory, które na Ziemi ze względu na zbyt małą powierzchnię lotną, nawet by się od ziemi nie oderwały.

Jak przy mniejszej grawitacji utrzymuje się tam gęstsza atmosfera typu ziemskiego?

Licencia poetica  Duży uśmiech Proszę się zapytać scenarzystów 

I nie, nie jest to atmosfera typu ziemskiego. Dla ziemskich form życia jest trująca.

Ergo


Cytat:Ale te stworki – one chyba latają na licentia poetica.

Może i tak być.
Demokracja jest sprzeczna z prawami fizyki - J. Dukaj

Jest inaczej Blog człowieka leniwego
Odpowiedz
#73
pilaster napisał(a): Eee? Jak sobie takie badanie ET wyobraża? Pokazywanie ludziom banana zawieszonego na sznurku nad przepaścią i patrzenie kto jest bardziej w stanie zaryzykować żeby go zdobyć?
No właśnie. Dobre pytanie. Jak sobie drogi Pilastrze wyobrażasz badania, które potwierdzą twoją tezę, że im ktoś żyje krócej tym mniej swoje życie ceni? Zawiesisz ludziom o różnej przewidywanej długości życia banana i zobaczysz czy skoczą po niego w przepaść? Żeby skrócić twoje intelektualne męki od razu zastrzegę, że badanie kto szybciej skoczy w przepaść by mieć szansę PRZEDŁUŻYĆ swoje życie, nie świadczy o tym kto je mniej ceni, a nawet wręcz przeciwnie.

pilaster napisał(a): To było pytanie do Vanata.  Ale, owszem, przecież on by nigdy na nie, zresztą na dowolne inne merytoryczne też, nie odpowiedział 
Ze smutkiem przyznaję że nie analizuje twoich wyliczeń. Tak jak nie analizuje waszych rozważań o gęstości powietrze na Pandorze. Po prostu nie mam czasu na rozważania o fantastycznych nieistniejących światach i rządzących nimi nieistniejących zmyślonych regułach. 
Świat, który opisałeś swoimi wyliczeniami, jest zmyślony jak planeta Pandora, bo formuły obliczeniowe jakie przyjąłeś są oderwane od definicji, którymi się posługujesz, definicje są oderwane od jakiejkolwiek empirycznej rzeczywistości, a zbiory opisanych przez nie relacji, nie są zbiorami rozłącznymi. Do tego współczynnik S, który jest kluczowy dla owych wyliczeń, jest nie tylko niepoliczalny, ale nawet nieszacowalny. 
To mi wystarcza, by nie tracić czasu na analizy twoich wyliczeń. Natomiast bawi mnie udowadnianie ci podstawowych błędów logicznych (np że przyjemność z gwałtu liczysz do S, a gwałt nie pasuje do twojej definicji rywalizacji o zasób, albo że wzajemna uległość definiujesz jako wzajemną agresję) i to z przyjemnością robię.
A jeśli tego typu argumenty są NIEMERYTORYCZNE, to ja nie wiem co niby jest argumentem merytorycznym.
Odpowiedz
#74
pilaster napisał(a): I niedokładnie. W pierwszym przybliżeniu faktycznie nie odróżnia, bo reguły do których stosują się legaliści są potrzebne im po to, żeby nie atakowali się nawzajem, zatem mogą być dowolne, także zupełnie absurdalne, aby tylko konsekwentne. Teoretycznie jakie one w danej populacji będą - zależy wyłącznie od warunków początkowych.

Ale w drugim przybliżeniu jednak odróżnia. Bo S, jak już wielokrotnie pilaster pisał, nie jest zmienną niezależną od stosowanych w danej populacji strategii. Poziom S decyduje o tym która strategia wygrywa, ale też jaki będzie S zależy od tego jakie strategie w społeczeństwie dominują. Trwały wzrost S jest możliwy w warunkach legalizmu "zwykłego", w którym ogólna suma dóbr per capita rośnie. Jednak w legaliźmie paradoksalnym dobrobyt, a zatem i S maleje. Układ przemieszcza się z powrotem w stronę Archipelagu Pragmatyzmu, chyba że reguły się zmienią i legalizm paradoksalny stanie się zwykłym, stabilnym legalizmem.

W sumie tyż. Przy antylegalizmie nie ma mowy o jakiejkolwiek akumulacji kapitału. Realnie chyba niemożliwe w ludzkich społeczeństwach i większości zwierzęcych. W końcu nawet u zwierząt terytorialnych, jeśli podchodzą to terytorium legalistycznie, zwykle dotychczasowy właściciel zostaje, a intruz się wycofuje, a nie na odwrót.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.
Odpowiedz
#75
pilaster napisał(a):
E.T. napisał(a):
pilaster napisał(a): A jednak nie. Gdyby rację miał ZaKotem, wzrost ryzyka śmierci "z powodów zewnętrznych" dotyczyłby tylko starców (powiedzmy powyżej 60-70 lat) Jednak ten wzrost, choć nieregularny, zachodzi w całym przedziale wiekowym od 8 lat w górę, choć faktycznie powyżej 60 przyśpiesza. Jednak i tak 30 latkowie ryzykują bardziej niż 20 latkowie, 40 latkowie bardziej niż 30 latkowie, etc..

To "mniej cenią sobie życie" brzmi bardzo niewiarygodnie, a przede wszystkim wymagałoby przeprowadzenia trochę poważniejszych badań psychologicznych, żeby potwierdzić że chodzi własnie o to, a nie np. o przychodzący z wiekiem wzrost poczucia pewności własnych możliwości przyczyniający się do podejmowania bardziej ryzykownych działań.

Eee? Jak sobie takie badanie ET wyobraża? Pokazywanie ludziom banana zawieszonego na sznurku nad przepaścią i patrzenie kto jest bardziej w stanie zaryzykować żeby go zdobyć?

Raczej udawane badanie kliniczne nowego, potencjalnie niebezpiecznego dla życia leku. Jedną z kontrolowanych zmiennych mogła by być wysokość wypłat za udział w badaniu, a przy okazji można by wziąć pod uwagę różne czynniki inne niż tylko wiek.

Edit:
Sorki, jestem po ciężkich 12,5h w pracy. Z pewnością własnych możliwości to by wiele wspólnego nie miało, ale byłby to rzeczywiście jakiś wstęp do dalszych badań, być może zresztą z miejsca zadający kłam Twojej tezie o malejącej w oczach jednostki wartości życia wraz z malejącą liczbą lat pozostałych do przeżycia.

Pomyślę może jutro nad zagadnieniem, a tymczasem tylko podkreślę, że mój ewentualny brak pomysłowości nie zmienia faktu, iż Twoje twierdzenie jest bardzo słabo uzasadnione, ani też nie wykluczyłeś innych możliwych wyjaśnień, jak proponowane już przeze mnie, albo np. rosnące z wiekiem poczucie w rodzaju "nic złego mnie nie spotka" (a więc wypadki zdarzające się na zasadzie "zgubiła go rutyna"). Zresztą różne czynniki mogą grac rolę w przypadku różnych grup wiekowych.
All cognizing aims at "delivering a grip on the patterns that matter for the interactions that matter"
(Wszelkie poznanie ma na celu "uchwycenie wzorców mających znaczenie dla interakcji mających znaczenie")
Andy Clark

Moje miejsce na FB:
https://www.facebook.com/Postmoralno%C5%...1700366315
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości